Czupryna nowej grupy

Wojciech Surmacz
opublikowano: 2004-07-23 00:00

Krzysztof Czupryna został dyrektorem zarządzającym Nova Communications Group. Wrócił z Tajlandii!

Na dobre? Nie.

Po 14 latach w branży reklamowej (m.in. wieloletni szef sieciowej agencji Ogilvy Group w Polsce), wyjechał na wyspę Phuket w Tajlandii. Został rentierem. Miesiąc temu — w wypowiedzi dla magazynu „Business Class” (czerwiec ’04) — przebąkiwał, że być może niebawem wróci do Polski, do pracy... Nie chciał zdradzać szczegółów.

Do kontaktu

Aż tu nagle 8 lipca 2004 r. pojawił się w sieci komunikat prasowy — „Arteria rozpoczyna kampanię sprzedażowo-wizerunkową”. Arteria to firma specjalizująca się w zarządzaniu relacjami z klientami i wsparciem sprzedaży. Wchodzi w skład grupy Nova Communications (NCG). W tekście komunikatu czytamy m.in.: „Celem podejmowanych działań jest pozyskanie do końca 2004 roku minimum trzech, nowych klientów (...) Kontakt: Krzysztof Czupryna, Nova Communications Group Poland”.

— Zostałem tam dyrektorem zarządzającym. Po angielsku to się nazywa Chief Operating Officer — śmieje się do słuchawki reklamowy rentier.

I zastrzega, że nic więcej nie może powiedzieć — zadanie poufne.

— To jeden z projektów NCG... Albo nie! Inaczej! Ujmijmy to tak: mam do wykonania pewną pracę. W momencie, kiedy ją wykonam (a mam nadzieje, że wykonam ją do końca przyszłego roku!), wracam do Tajlandii — ucina Czupryna.

— A może ściągnęli Pana po to, żeby mieć mocne, sprawdzone w branży nazwisko?

— Być może, nie wnikam. Mam do wykonania szereg działań operacyjnych i robię to — nie daje za wygraną.

Czas ambicji

Krzysztofa Czuprynę do tymczasowego comebacku namawiał gorąco Dariusz Stokowski, jeden z właścicieli Nova Communications Group. Chyba mu bardzo zależało, bo naciskał aż 8 miesięcy! Czym przekonał starego wygę? Nie liczyły się względy materialne. Istotnym argumentem przemawiającym za powrotem okazało się za to wejście doświadczonemu dyrektorowi na ambicję...

— Dla mnie to challenge — zupełnie nie wiem, czy mi się uda. Bo to nie jest zadanie typu przepchnięcie samochodu z punktu „a” do punktu „b”. To robienie czegoś, co może wyjść lepiej, gorzej lub wcale — uważa Czupryna.

Dodaje jednak, że tak naprawdę przekonał go ograniczony czas realizacji projektu — 2 lata.

— Gdyby było założenie, że to ma trwać 5 lat, albo do skutku, to by nie było takiej opcji w ogóle! Nie mielibyśmy o czym rozmawiać — zarzeka się CEO z Nova Communications Group.

Bez mrugnięcia

I jeszcze jedna rzecz! Negocjacje z Dariuszem Stokowskim zaczęły się od umowy: Czupryna będzie mógł sobie wyjeżdżać do Tajlandii dowolnie — kiedy tylko zechce. Chodziło o zachowanie — typowo rentierskiego — poczucia pełnej wolności i swobody.

— Tak naprawdę w Polsce jestem plus minus 2 miesiące — potem wyjeżdżam na Phuket. I tak w kółko. Ostatnio byłem w kwietniu przez miesiąc, teraz znowu wyjeżdżam, potem w listopadzie, potem święta... A potem? To już tylko rok i koniec. Bo, tak czy inaczej, to się zakończy do końca przyszłego roku. I wracam do Tajlandii — bez mrugnięcia okiem — nie posiada się z radości Krzysztof Czupryna.

Na koniec podkreśla, że należy do kategorii ludzi, którzy w pewnym momencie życia potrafią powiedzieć: już nie muszę. I odkłada słuchawkę.