... Bronisława i Anny Komorowskich oraz Andrzeja i Agaty Dudów, na pewno miało znaczenie symboliczne, ale nie mogło przynieść istotnych konkretów. Najważniejszym jego następstwem będzie powrót zamieszkiwania pierwszej rodziny państwa do Pałacu Prezydenckiego. Z tego powodu odetchnie Biuro Ochrony Rządu oraz mieszkańcy Warszawy. Od pięciu lat uprzywilejowana kolumna prezydencka ruszająca z Belwederu dodatkowo — w stosunku do czasów Aleksandra Kwaśniewskiego i Lecha Kaczyńskiego — miesza w ruchu ulicznym nawet kilka razy dziennie.
W interesie Polski oczywiście leży merytoryczne spotkanie w cztery oczy prezydenta odchodzącego i obejmującego urząd. Bezpośrednio przed 6 sierpnia obaj powinni się zamknąć sami na wiele godzin z tajnymi dokumentami, chociażby dotyczącymi relacji Polski z NATO, co jest bardzo ważne w kontekście przyszłorocznego szczytu w Warszawie. W normalnej sytuacji byłoby to wyobrażalne nawet przy wywodzeniu się prezydentów z różnych obozów politycznych. Niestety, w Polsce 2015 to absolutnie wykluczone, ponieważ obaj bardzo silnie angażują się w kampanie swoich partii przed październikowymi wyborami do parlamentu. Bronisław Komorowski, zarządzając na 6 września referendum, rzucił na front ostatni odwód Platformy Obywatelskiej. Andrzej Duda namaścił Beatę Szydło i przekazał jej własny zwycięski autobus, aby w barwach Prawa i Sprawiedliwości niosła po Polsce kaganek zmiany.
Prezydenci RP przekazują sobie jedynie symboliczny klucz do pałacu przy Krakowskim Przedmieściu.
W polskich realiach politycznego zacietrzewienia to nawet dobrze, że nie chodzi o klucz do walizki z szyframi do rakiet z głowicami jądrowymi.