Pandemia wykosiła wiele imprez sportowych z kalendarza, inne mocno skróciła lub przesunęła na terminy, z którymi do tej pory ich nie kojarzyliśmy. O ile da się jakoś w reżimie sanitarnym zorganizować mecz piłki nożnej lub nawet turniej tenisowy, to z rajdem terenowym na pewno jest trudniej. To w końcu tysiące osób obsługi żyjących przez kilkanaście dni w polowych warunkach.
“Każdy z nas w jakimś stopniu odczuł skutki kryzysu zdrowotnego w tym roku, jednak w ostatnich kilku miesiącach rodzina Dakaru również została wypróbowana i okazała się wierna swojemu duchowi. Łączę się w myślach ze wszystkimi, którzy nie mieli innego wyboru, jak przesiedzieć w Dakar 2021, mimo ich wysiłków i aspiracji. Nie mogę jednak ukryć radości widząc, że na starcie w mieście Dżudda stanie ponad 300 pojazdów, czyli prawie tyle samo, ile w zeszłym roku. Oznacza to, że nasza emocjonalna więź z Dakarem może przezwyciężyć ogromne wyzwania” - napisał David Castera, dyrektor imprezy organizowanej w Arabii Saudyjskiej.

Wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią więc, że na początku stycznia znów ruszy pustynne ściganie, choć COVID-19 nauczył nas już, że nigdy niczego nie można być pewnym. Organizatorzy będą budować bańkę trochę jak koszykarska liga NBA - żeby dokończyć sezon zamknęła wszystkich w ośrodku Disneya na Florydzie. Pustynny rajd to jednak nie boisko. Organizatorzy zmienili więc niemal całkowicie trasę, wprowadzili rygorystyczne przepisy sanitarne. W nagrodę dostali zgłoszenia czołowych zespołów - w kategorii samochodów będą to m.in. X-Raid Mini z Carlosem Sainzem i Stephanem Peterhanselem, Toyota Gazoo Racing z Nasserem Al-Attiyahem i Overdrive z Jakubem Przygońskim. Na starcie pojawi się również utytułowany rajdowiec Sebastien Loeb z ekipy Bahrain Raid Xtreme. Innymi słowy — będzie się działo. To na pewno.
Zabraknie niestety Rafała Sonika, polskiego przedsiębiorcy i quadowca. Jego nieobecność jest dużą stratą dla imprezy, bo chodzi o zawodnika, który wygrał rajd w 2015 r., a więc należącego do elity w swojej kategorii. Długo wahał się z decyzją o starcie. Porównywał to do hazardu i stawiania sporych kwot w niepewnej grze. Zgodnie z przyjętymi protokołami, jeśli ktokolwiek z zespołu będzie miał pozytywny wynik testu na COVID-19, to cały zespół zostanie zdyskwalifikowany.
“Okres jest bardzo trudny dla branży centrów handlowych, a ja muszę mieć na uwadze nie tylko swoje ambicje sportowe, ale również ludzi, którzy na mnie polegają. Czuję się za nich odpowiedzialny, więc muszę na jakiś czas zrezygnować z realizowania swoich pasji. Obecnie najważniejsze jest ich zdrowie i bezpieczeństwo” – napisał na Facebooku szef Gemini Holding, działającego na rynku deweloperskim i centrów handlowych.
To m.in. do niego swoje myśli kieruje dyrektor David Castera. Wszyscy, którzy mimo koronawirusa i niepewności zdecydowali się na podjęcie dodatkowego ryzyka, mają załadować sprzęt na prom z Marsylii i dbać o zdrowie przed startem. Dosyć nieoczekiwanie dla fanów motorsportu pojawiła się też informacja, że do zmagań w Dakarze dołączy Audi, co dla organizatora jest chyba niemal tak cenną nagrodą za trud, jak 300 pojazdów na starcie. Audi wystartuje w edycji 2022, czyli w kolejnej, ale już ogłosiło swoje plany. Niemcy wystawią terenowy pojazd z alternatywnym napędem i choć na razie nie podali szczegółów, tylko zdawkowe informacje i zdjęcie zasłoniętego prototypu, to już jest ciekawie.
“Pojazd będzie napędzany przez mocny elektryczny układ napędowy. Potrzebna do tego energia pochodzi z akumulatora wysokonapięciowego, który w razie potrzeby może być ładowany podczas jazdy za pomocą konwertera energii - wysoko wydajnego silnika TFSI” - czytamy w komunikacie Audi.
Producent ostatnio koncentrował się na wyścigach torowych, głównie długodystansowych, jak np. legendarnym 24-godzinnym Le Mans, choć w swoim DNA ma rajdy samochodowe i słynną rajdówkę audi quattro, która siała postrach na odcinkach specjalnych w latach 80. Koncern wykorzystał później to doświadczenie do opracowania, wypromowania i wreszcie sprzedania napędu na cztery koła w seryjnych samochodach. W przypadku Dakaru ma być podobnie, bo choć zwykle patrzymy na ściganie przez pryzmat fanaberii i marketingu, to jednak jest to zawsze pole do testów w warunkach bojowych. Dakar zastąpi w portfolio Audi fabryczny zespół w elektrycznej Formule E. Producent pozostanie tam jako dostawca sprzętu dla prywatnych teamów.
- Robimy kolejny krok w świecie zelektryfikowanych sportów motorowych, stawiając czoła najbardziej ekstremalnym warunkom. Wiele swobód technicznych oferowanych przez rajd Dakar stanowi dla nas doskonałe laboratorium badawcze - mówi Markus Duesmann, prezes Audi.