Pisany na kolanie, niekompletny, niekonsekwentny i niedopracowany — tak posłowie opozycji, posiłkując się krytyczną opinią Biura Analiz Sejmowych, ocenili projekt ustawy, wprowadzającej już od września tego roku „darmowy” i pisany przez pracowników Ministerstwa Edukacji Narodowej (MEN) podręcznik dla pierwszoklasistów. To sztandarowy pomysł Joanny Kluzik-Rostkowskiej, szefowej resortu edukacji od listopada 2013 r. Minister musiała go bronić podczas posiedzenia sejmowej komisji edukacji.

— Idea jest dobra i ma poparcie wszystkich opcji politycznych, ale największym zagrożeniem dla niej jest czas. Pospieszne wprowadzanie podręcznika już od września skończy się porażką, dziś minister edukacji powinna raczej zebrać zamówienia na podręczniki od wszystkich szkół i usiąść do rozmów z wydawcami, żeby przy tej skali dali jak największe upusty — a darmowy dla rodziców podręcznik wprowadzić spokojnie od przyszłego roku — uważa Krystyna Łybacka z SLD, była minister edukacji.
Obecne władze MEN twierdzą jednak, że ustawę należy wprowadzić w życie jak najszybciej,bo we wrześniu do szkół trafi 550 tys. nowych uczniów. Według obecnych zasad ich rodzice musieliby wydać łącznie prawie 140 mln zł na książki (standardowe zestawy kosztują 250 zł), podczas gdy rząd na produkcję i przekazanie książek na własność szkołom chce wydać ok. 10 mln zł.
— Ta ustawa to pierwszy i niezbędny krok, by zmienić rynek. To musi zdarzyć się jeszcze w tym roku, potem będziemy wprowadzać kolejne zmiany — już w piątek do uzgodnień międzyresortowych trafi projekt, dotyczący współpracy z wydawcami przy tworzeniu podręczników, z których będzie można korzystać przez wiele lat i przekazywać je kolejnym rocznikom — twierdzi Joanna Kluzik-Rostkowska.
Tymczasem wydawcy edukacyjni twierdzą, że z ideą „darmowości” podręczników dla rodziców już się pogodzili, ale nadal mają problem z tym, że książka ma być tylko jedna, i to pisana przez państwowych urzędników.
— Jeden podręcznik w Unii mają tylko Grecy i od niedawna Węgrzy, a w Europie jeszcze Islandczycy, a także Ukraińcy i Rosjanie. W innych krajach są sprawdzone modele, w ramach których podręcznik dla rodziców jest darmowy, ale wybiera się go spośród kilku pozycji wydawców. W każdej chwili jesteśmy gotowi do rozmów z ministerstwem na temat nowej formy współpracy — mówi Jarosław Matuszewski, szef sekcji wydawców edukacyjnych w Polskiej Izbie Książki.