Na amerykańskich parkietach rekord goni rekord. Indeks S&P 500 w miesiąc wzrósł o 4,5 proc., podobną zwyżkę zanotował Dow Jones, ocierający się o poziom 20 tys. pkt. Stopy zwrotu od początku roku są dwucyfrowe. Tymczasem fala hossy wezbrała na giełdzie we Frankfurcie. DAX, indeks odzwierciedlający nastroje panujące w całej Europie Zachodniej, w miesiąc urósł o ponad 7 proc., dzięki czemu licząc od początku roku wyszedł nad kreskę.



— DAX jest na plusie tak naprawdę za sprawą ostatnich kilku sesji. Wcześniej aż do pierwszych dni grudnia mało skutecznie walczył z zamknięciem luki z początku roku — mówi Jarosław Niedzielewski, dyrektor departamentu inwestycji Investors TFI. Zdaniem ekspertów, dobra passa dopiero się zaczyna. To byłaby dobra wiadomość dla naszej giełdy, której indeksy w przeszłości najsilniej skorelowane były właśnie z Daxem. Teraz jest podobnie. WIG20 w miesiąc urósł o 9 proc., a licząc od początku roku zwyżka sięga 3 proc.
Koniec smuty
Punktem zwrotnym dla najważniejszej giełdy starego kontynentu był 5 grudnia. Dzień wcześniej ogłoszono wyniki referendum we Włoszech. Głos na „nie” dla konstytucyjnych reform miał być jednocześniegłosem na „nie” dla premiera Matteo Renziego, który zapowiedział, że w przypadku odrzucenia forsowanych w głosowaniu zmian legislacyjnych poda się do dymisji. Tak też się stało. W efekcie, furtka do kolejnych zmian na włoskiej scenie politycznej ponownie się otworzyła. Taki wybór włoskiego społeczeństwa miał być dla globalnych rynków złą wiadomością. Tak się jednak nie stało, a niemieckiemu indeksowi dodał nawet skrzydeł. — To, co uruchomiło DAX w ostatnim czasie, to rozwiązanie problemu włoskiego, a więc zażegnanie niepewności, która towarzyszyła rynkom przed głosowaniem. Okazało się, że każda wiadomość, nawet ta w założeniu mniej przyjazna, jest lepsza od niepewności — wyjaśnia dr Tomasz Bursa, wiceprezes OPTI TFI. Jarosław Niedzielewski twierdzi, że po włoskim referendum Europa znów jest w grze i ma szansę pójść za Stanami Zjednoczonymi. — Po włoskim referendum niemiecki indeks miał teoretycznie się osłabić. Pokazał jednak siłę, podobnie jak zrobił to S&P500 po wyborze Donalda Trumpa. Wydaje mi się, że trzeba wierzyć rynkom. A to, co w ostatnich tygodniach obserwujemy na indeksie DAX, to sygnał tego, że coś istotnego się zmieniło. Że okres smuty się skończył i że w końcu zaczynami podążać za Stanami Zjednoczonymi. Myślę że DAX zmierza do tego, aby przetestować szczyt z kwietnia-maja 2015 r. I to najprawdopodobniej już na początku przyszłego roku — mówi Jarosław Niedzielewski. Także zdaniem Tomasza Bursy jest spora szansa na kontynuację wzrostowego trendu i osiągnięcie szczytu z ubiegłego roku, co oznacza zwyżkę rzędu około 10 proc. — Nie jest to nierealne. Tym bardziej, że ten rok nie był dla Europy najlepszy. Dla USA był za to bardzo dobry, ale obecnie to drogi rynek. Może to dobry czas na transfer aktywów przez Atlantyk — mówi Tomasz Bursa.
Argumentów nie brakuje
Wiceprezes OPTI TFI zwraca uwagę na to, że za odbiciem europejskiej gospodarki stoi wiele czynników. — Za poprawą na europejskich rynkach przemawia m.in. przedłużenie przez Europejski Bank Centralny program luzowania ilościowego, poprawa w sektorze bankowym, z czym notabene nie mieliśmy do czynienia w przypadku hossy z pierwszej połowy ubiegłego roku, zapowiedź wsparcia przez EBC włoskich banków czy poprawa konkurencyjności eksportu za sprawą słabego euro. Sporo czynników ryzyka, uwypuklanych w tym roku, powoli traci na znaczeniu. Wydaje się, że tak jest z ryzykiem politycznym. Do tego EBC sygnalizuje lekką podwyżkę inflacji, co byłoby sprzyjające dla najważniejszych sektorów europejskich. To klucz do budowania wartości indeksów, w tym DAX — twierdzi Tomasz Bursa. Również zdaniem Jarosława Niedzielewskiego, europejskim gospodarkom, w tym przede wszystkim niemieckiej, brakuje oznak słabości. — Wiadomo, Europa to nie Stany Zjednoczone, notujące 2,5-procentowy wzrost PKB. Dla Europy to wzrost rzędu 0,5-1 proc. Ale historycznie bywało zdecydowaniegorzej. Teraz mamy do czynienia ze wzrostem zatrudnienia, spadkiem bezrobocia, wzrostem płac, akcji kredytowej i hossą na rynku nieruchomości — argumentuje Jarosław Niedzielewski.
Jak zainwestować
Na polskim rynku funduszy inwestycyjnych dostępne jest rozwiązanie z bezpośrednią i większościową ekspozycją na rynek niemiecki. Investor Niemcy z oferty Investors TFI lokuje od 70 do 100 proc. aktywów w tytuły uczestnictwa niemieckich funduszy zagranicznych, które z kolei inwestują w akcje emitowane przez niemieckie spółki o różnej kapitalizacji. Miesięczne stopy zwrotu funduszu w okresie marzec — listopad 2016 r. wahały się w przedziale od -4,1 do 5,3 proc. Wycena z połowy grudnia, uwzględniająca wyniki ostatniej dwutygodniowej hossy, pokazuje, że w miesiąc fundusz zarobił 5 proc., a w pół roku ponad 15 proc. Aktywa pod zarządzaniem funduszu na koniec listopada wynosiły 14,1 mln zł. To jednak, jak dotąd, głownie spadek po funduszu Agrobiznes, który został przekształcony w fundusz niemiecki. — Do tej pory trudno było przekonać wynikami. Za sprawą ostatnich dwóch tygodni to się jednak zmieniło. Trudno oczekiwać, aby inwestorzy przekonali się do niemieckich akcji w dwa tygodnie, tym bardziej, że od dłuższego czasu mamy do czynienia z awersją do tej klasy instrumentów ogółem. Niemniej liczymy na to, że w pewnym momencie takie rozwiązanie spodoba się klientom. Być może ten moment właśnie nadchodzi — mówi Jarosław Niedzielewski.