Co?
Garnek
Za ile?
150 000 euro
Słownie
sto pięćdziesiąt tysięcy euro
Wiadomo, Wielkanoc za pasem. A więc, między Bogiem a prawdą, świętowanie czeka nie tylko dusze, ale i żołądki. Przepisy, garnki, łyżki i brytfanki pójdą w ruch.
Pozostaje mieć nadzieję, że rola mężczyzn nie sprowadzi się do ukradkowego podjadania jajecznej masy czy podskubywania mazurka. Ale czy to kuchcik, czy kuchareczka — w wirze wielkanocnego gotowania każdy może dojść do ściany, gdy zabraknie sprzętu.
— Kochanie, nie mam już wolnych garnków. Żuru nie będzie — pada wtedy stanowcze stwierdzenie. I jak uratować te święta, podczas których kulinarnych zgrzytów nie wygładzi seans „Kevina samego w domu”?
Można postawić na Wielkanoc na bogato. Garnek z niemieckim rodowodem powinien zatamować kuchenny krwotok. Cacko z pokryweczką marki Fissler nie gwarantuje, że jajka będą na twardo, a nie na miękko, zaś żur nabierze głębi. Ale... czy herbata z porcelanowej filiżanki nie smakuje lepiej niż z tekturowego kubka?
W razie smakowego niepowodzenia gorycz na talerzu przytłumi blask diamentów i złota bijący z naczynia. Bo w końcu mało kto może sobie pozwolić na garnek, którego cena powoduje, że opowieści o garncu złota na końcu tęczy zalatują promocją z Lidla. Sama przykrywka ma 72 diamenty na mocowaniu uchwytu, z czego 54 kamienie wypełniają fikuśne logo producenta. Rączkę wykonano z kilkuset gramów złota.
Naczynie nie pozostaje w tyle — obfitością inkrustacji nie ustępuje mszalnym kielichom: 730 gramów złota i 270 diamentów, oczywiście w tym znowu 54 kamyczki w logo.
— Unikalna symbioza rękodzieła i sztuki. Najlepsze materiały i doskonałość wzornictwa. Produkt będzie dostępny tylko dla wyjątkowych nabywców. Ten projekt przekracza rozmachem wszystko, co dotychczas widziano, pisze nowy rozdział w historii wyrobów kuchennych — przekonuje producent garnków z diamentów i złota. Na szczęście, „pisząc nowy rozdział w historii”, Fissler nie chwali się, że wynalazł koło.
Przy czym to marka z korzeniami w połowie XIX wieku, więc co nieco udało się jej osiągnąć. Gdy w 1845 r. Carl Philipp Fissler ruszył z własnym biznesem, nawet nie myślał o gotowaniu. By mieć co do garnka włożyć, oferował swe talenta hydrauliczne. Czasy złotej rączki skończyły się, gdy potomek Fisslera opracował całkiem dobry model kuchni polowej.
Wtedy właśnie Fissler związał się z garnkami i patelniami i krok po kroczku doszedł do etapu, w którym potomkowie złotej rączki sprzedają złote garnki. Tylko ani słowem nie wspominają o tym, że do umycia takiej kuchennej biżuterii potrzebna będzie chyba zmywarka o wartości bursztynowej komnaty. &