Niska inflacja i kredyty hipoteczne to nadzieja dla budowlanki. Problemów przysparzają rosnące koszty pracy i szara strefa.
Branża budowlana ma szansę na następne miesiące dobrej koniunktury. Pomoże głównie niska inflacja.
— Zaczyna się bardzo dobry czas, bo inflacja zmniejsza zagęszczenie płatności w pierwszych okresach spłaty kredytu — tłumaczy Andrzej Sopoćko, wiceprezes giełdy.
Coraz popularniejsze kredyty hipoteczne napędzają popyt, choć jeszcze nie tak jak u sąsiadów.
— W krajach UE jesteśmy przedostatni, jeśli chodzi o wskaźnik udzielonych kredytów hipotecznych do PKB. Za nami jest tylko Litwa. Mamy więc duży potencjał — mówi Remigiusz Sopel, analityk IDM.
Dobre perspektywy stoją przed giełdowymi spółkami z branży.
— Zdecydowanie najlepiej radzą sobie spółki oferujące materiały wykończeniowe — ocenia Remigiusz Sopel.
Widać to w wynikach spółek. Od stycznia stopa zwrotu z WIG-Budownictwo wynosi 41 proc. w porównaniu z 25 proc. z WIG.
— Wskaźniki ceny do zysku w spółkach giełdowych sektora budowlanego utrzymują się na poziomie około 15. Koniunktura nie jest więc jeszcze przegrzana — dodaje Andrzej Sopoćko.
Rzeczywistość nie jest jednak całkowicie różowa.
— Producenci materiałów budowlanych obserwują 30-procentowy spadek sprzedaży. Wynika to z substytuowania przez szarą strefę — wyjaśnia Ryszard Kowalski, prezes Związku Pracodawców-Producentów Materiałów dla Budownictwa.
Rynek czekają też wkrótce poważne zmiany własnościowe.
— Rynek jest bardzo rozdrobniony. Duże firmy to tylko około 10 proc. branży. Najbliższy czas musi przynieść konsolidację — mówi Grzegorz Szkopek, wiceprezes Polimeksu-Mostostalu Siedlce.
— To konieczne choćby dlatego, że małe firmy nie mają szansy dostosować się do standardów i technologii — dodaje Ryszard Kowalski.