Najbardziej poszukiwane zawody — nr 1 w Polsce, w Europie i na świecie
— to wykwalifikowani pracownicy fizyczni
Co druga firma ma problem ze znalezieniem pracowników. Ale to nie pracownik rządzi.
48 proc. pracodawców w Polsce ma trudności z obsadzeniem stanowisk z powodu braku kandydatów o odpowiednich kwalifikacjach — wynika z badania Manpower przeprowadzonego w styczniu wśród 750 firm. To tylko o 1 pkt proc. mniej niż rok temu. Choć ludzi szukających pracy w Polsce może być więcej, to nie mają oni umiejętności, o jakie chodzi pracodawcom.
— Jeżeli w sytuacji spowolnienia gospodarczego wciąż mamy niedobór pewnych kwalifikacji, to w momencie, gdy koniunktura wróci, problem może się pogłębić — mówi Iwona Janas, dyrektor generalna Manpower Polska.
Jesteśmy na piątym miejscu wśród 33 krajów (przebadano w nich 39 tys. firm), w których pracodawcy najbardziej borykają się z niedoborem określonych pracowników (patrz wykres).
Hydraulikiem być
Najbardziej poszukiwane zawody — nr 1 w Polsce, w Europie i na świecie — to wykwalifikowani pracownicy fizyczni. Ta grupa obejmuje osoby, których wykształcenie obejmuje dłuższą praktykę, jak elektrycy, cieśle, stolarze, murarze, hydraulicy czy spawacze. Na drugim miejscu w Polsce, i jest to nasza lokalna specyfika, bo na niedobór takich pracowników nie skarżą się firmy w Europie i na świecie, są menedżerowie projektów.
— To nowe stanowisko na liście, które od razu znalazło się na drugim miejscu. Te osoby realizują nowe inwestycje lub projekty w ramach firm — mówi dyrektor generalna Manpower Polska.
Kolejni specjaliści, na których brak skarżą się pracodawcy w Polsce, to pracownicy działu obsługi klienta oraz… szefowie kuchni.
— Polski rynek usług rozwija się bardzo dynamicznie. Firmy muszą zapewnić klientom obsługę, dlatego rozwijają takie działy. Brak kucharzy może być zaskakujący, choć rynek restauracji i hoteli intensywnie się w Polsce rozwija, również w ramach przygotowań do EURO 2012 — tłumaczy Iwona Janas.
Czas na najlepszych
Polska dopiero drugi raz została objęta badaniem Manpower. Jednak osiem stanowisk, które trudno było obsadzić, wymienione w poprzedniej liście, znajduje się także na tegorocznej.
— Aby zmniejszyć rozbieżności między oczekiwaniami pracodawców a dostępnymi kwalifikacjami, należy działać na wielu płaszczyznach. Pracownicy sami muszą dbać o swój rozwój i doszkalać się. Same firmy będą też na pewno inwestować w doszkalanie ludzi. Zmiany konieczne są w systemie szkolnictwa, z którego w latach 90. zniknęło wiele szkół zawodowych. Nadal mamy dużo nowych inwestycji, więc popyt na wykwalifikowanych pracowników będzie rósł. Dodatkowo przedstawiciele tych zawodów wyjechali za grani- cę. Trudno spodziewać się tu poprawy w najbliższym czasie — przewiduje Iwona Janas.
W Czechach sytuacja poprawiła się o 20 pkt proc., ale to dlatego, że perspektywy zatrudnienia w tym kraju są bardzo słabe.
Mimo to nie można mówić, że mamy rynek pracownika.
— Teraz firmy szczególnie dbają o to, by zatrudniać osoby dokładnie spełniające ich oczekiwania — podkreśla szefowa Manpower Polska.
Jej zdaniem, firmy wykorzystują spowolnienie gospodarcze, by znaleźć dobrych i wartościowych pracowników, a takich przyciąga silna marka pracodawcy.
— Warto określić cechy, które mają znaczenie dla pracowników, i umacniać je tak, aby pozyskane talenty pozostały w firmie — tłumaczy Iwona Janas.
Na rynku pracy kryzys
ma łagodne oblicze
O fachowców w Polsce trudno, bo pracownik nie czuje załamania na własnej skórze.
Niedługo będziemy obchodzić rocznicę wybuchu kryzysu na świecie, a polskie firmy nadal mają problemy ze znalezieniem odpowiednich pracowników. Tak samo jak przed rokiem i zupełnie inaczej niż pracodawcy w większości pozostałych krajów naszej części świata. Powód — polska odmiana kryzysu ma wyjątkowo łagodne oblicze, bo nasz konsument nadal jest stosunkowo spokojny o swoją przyszłość.
Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że w maju sprzedaż detaliczna w Polsce wzrosła o 1,1 proc. rok do roku. Konsumpcja, choć w ślimaczym tempie, ale jednak rośnie, co jest dziś na świecie rzadkością. W strefie euro w ostatnich miesiącach sprzedaż spada o 2-4 proc., na Słowacji spadki wahają się między 9 a 14 proc., a w krajach bałtyckich wynoszą kilkanaście, a czasem nawet kilkadziesiąt procent.
— Nasza sprzedaż ma się nieźle. Rosła w kwietniu i maju, w czerwcu prawdopodobnie też będzie szła w górę. To oznacza, że sy- tuacja konsumentów nie pogorszyła się między pierwszym a drugim kwartałem — zaznacza Monika Kurtek, ekonomistka Ban- ku BPH.
Najszybciej rośnie sprzedaż odzieży i materiałów włókienniczych — była wyższa o 17 proc. niż przed rokiem. O 15 proc. więcej kupiliśmy farmaceutyków i kosmetyków, a o 4,5 proc. żywności, napojów i papierosów. Mniej niż przed rokiem wydaliśmy natomiast na samochody (-10,7 proc.) i paliwa (-11,2 proc.).
O tym, że kryzys delikatnie dotyka polskiego konsumenta, świadczy też to, że maleje bezrobocie. Według danych GUS, w maju spadło do 10,8 proc. z 11 proc. w kwietniu i 11,2 proc. w marcu.
— Spadek wynika z kalendarza: zaczynają się prace sezonowe. Ale i tak mamy się z czego cieszyć. Mogę wyobrazić sobie taką sytuację, że mimo lata bezrobocie rośnie. Tak właśnie dzieje się teraz w wielu krajach, również tych z naszego regionu — mówi Wojciech Matysiak, ekonomista BGŻ.