Dochody też będą mniejsze

Marek Knitter
opublikowano: 2002-09-05 00:00

Iwona Pugacewicz-Kowalska główny ekonomista CA IB Securities

- Niższa prognozowana inflacja to niższe dochody. Po rewizji prognoz inflacji i utrzymaniu zasady limitu wzrostu wydatków na poziomie inflacja + 1 proc., wydatki muszą być zredukowane o 3 mld zł. Z drugiej strony rząd chce, by deficyt był niższy niż założone 43 mld zł, minister Kołodko opowiada się za deficytem na poziomie 40 mld zł. Oznacza to, że rząd musi zaoszczędzić 6 mld zł.

Janusz Jankowiak główny ekonomista BRE Bank

- Obniżenie inflacji w założeniach budżetowych nie powinno przynieść znaczących ubytków w dochodach. Bardziej niepokojące jest, że zachowujemy pewne limity, a jednocześnie zwiększamy wydatki w innych kategoriach. Zaczyna rosnąć grupa wydatków sztywnych. Płace realne w budżetówce znacznie wzrosną, podczas gdy w sektorze prywatnym spodziewamy się mniejszej ich dynamiki. Jest to kontynuowanie złego trendu przez obecny rząd. Jeżeli mają być respektowane wcześniejsze zapowiedzi w kwestii deficytu budżetowego niższego niż 43 mld zł, to rząd będzie musiał poszukać gdzie indziej oszczędności.

Jacek Wiśniewski kierownik zespołu analiz i prognoz rynkowych Pekao SA

- Rząd założył niższą inflację, co oznacza, że niższy będzie też nominalny wzrost PKB, na podstawie którego przeprowadza się prognozę wpływów podatkowych. W związku z tym także prognozy dochodów będą musiały zostać zweryfikowane w dół. Z naszych wyliczeń wynika, że z tytułu niższej inflacji dochody będą niższe o 500 mln zł. Z kolei o 1,3 mld zł niższy będzie też poziom wydatków, jeśli oczywiście rząd zastosuje tzw. regułę Belki. Oznacza to, że budżet będzie musiał ograniczyć wydatki. Możliwe są także pewne manewry po stronie dochodowej. Dlatego deficyt na poziomie 40 mld zł jest całkowicie realny.

Arkadiusz Krześniak główny ekonomista Deutsche Bank

- Obniżenie przez rząd prognozowanej inflacji ma wpływ na stronę dochodową. Z pewnością niższe będą przychody z tytułu podatków pośrednich. Utrzymanie dynamiki wynagrodzeń w sferze budżetowej może utrudnić zmniejszanie deficytu. Możliwe jednak, że rząd w ten sposób będzie próbował pobudzić popyt wewnętrzny. Radykalny spadek dochodów budżetu jest jednak mało prawdopodobny, gdyż raczej nie ma niebezpieczeństwa obniżenia prognoz wzrostu gospodarczego.

Mateusz Szczurek główny ekonomista ING Bank

- Obniżenie prognoz inflacji było oczekiwanym posunięciem rządu, w chwili, kiedy inflacja bije kolejne rekordy. Ma to jednak neutralny wpływ na przyszłoroczny budżet, gdyż nie tylko dochody będą mniejsze, ale również wydatki. W pewnym sensie może to pomóc deficytowi, jednak na efekt tych manipulacji musimy jeszcze poczekać.

Richard Mbewe główny ekonomista WGI

- W sytuacji obniżenia prognozy inflacji zmniejszeniu ulegną również przyszłoroczne dochody. Jednocześnie wydatki na razie zostają nie zmienione, choć obawiam się, że mogą jednak nadal rosnąć. W sytuacji, kiedy powinna następować naprawa finansów publicznych, cięcia w wydatkach powinny dotyczyć wszystkich grup bez wyjątku. Bowiem w najbliższym czasie kolejna grupa, na przykład pracodawców prywatnych, może zażądać obniżenia podatków o taki sam wskaźnik, o jaki rosną pensje budżetówki, czyli realnie o 1,7 proc. Moim zdaniem, deficyt w przyszłym roku będzie jednak wyższy niż oczekiwane przez ministra finansów 40 mld zł.