Ostatnie trzy dekady to czas szybkiego zbliżania się Polski pod względem dochodu, dobrobytu, produktywności pracy do najbogatszych państw świata – USA, Niemiec, Szwecji. W kolejnych latach i dekadach proces gonienia najzamożniejszych gospodarek będzie trudniejszy, bo nisko wiszące owoce zostały już zebrane i wzrost gospodarczy będzie wymagał większego wysiłku wewnątrz struktur naszego kraju. Dlatego też temat ten stał się przedmiotem najnowszego Panelu Ekonomistów.
Jak zapatrują się oni na konwergencję gospodarczą Polski? Połowa ankietowanych ekonomistów zgodziła się z tezą, że dogonimy kiedyś najbardziej rozwinięte państwa Zachodu. Natomiast 25 proc. było przeciwnego zdania, a kolejna jedna czwarta wskazała, że nie jest w stanie wyrazić jednoznacznego stanowiska.
Optymiści argumentują: mimo polaryzacji politycznej, regresu instytucji prawa mamy wciąż niezłe otoczenie instytucjonalne, a dodatkowo w rozwoju wspiera nas korzystne położenie geograficzne na przecięciu głównych szlaków komunikacyjnych i handlowych. Jak dodamy do tego przewidywalną i prorozwojową politykę gospodarczą, to proces konwergencji się nie zatrzyma i zaczniemy przebijać kolejne poziomy PKB na mieszkańca w relacji do USA, Niemiec, strefy euro.
"Jestem optymistą, wierzę, że się uda. Nie widzę przy tym obiektywnych podstaw, żeby się nie udało - nie mamy potężnych problemów instytucjonalnych i nie leżymy na peryferiach świata lecz blisko gospodarczego serca Europy" - napisał Maciej Bitner, członek Towarzystwa Ekonomistów Polskich. "Są oczywiście problemy - silny konflikt polityczny, zniszczenie szeregu instytucji wymiaru sprawiedliwości, kłopoty z innowacyjnością, obciążenie gospodarki wydatkami militarnymi, relatywnie słabe uczelnie wyższe, niski poziom zaufania społecznego itd. W wielu obszarach jest jednak ciągły postęp i z czasem - mam nadzieję - wszystkie te bariery rozwojowe uda się ograniczyć lub wyeliminować" - ocenił Maciej Bitner.
Podobnego zdania jest Michał Zator, adiunkt na wydziale finansów Uniwersytetu Notre Dame. "Nie będzie łatwo zbliżyć się poziomem PKB np. do USA, ale generalnie spodziewam się, że jeśli unikniemy nieszczęść takich jak wojna to procesy konwergencji będą trwały i będziemy zbliżać się do państw Europy Zachodniej. Nie widzę powodu, żeby tak się nie stało. Polacy są w stanie pracować na najwyższym poziomie, a historyczne zapóźnienia będą powoli, ale nieuchronnie zanikać" – wskazuje ekonomista.
Niektórzy ankietowani są jednak sceptyczni. Erozja instytucji była tak głęboka w ostatnich latach, że trudno będzie je odbudować na tyle, by wspierały wzrost gospodarczy, luka w produktywności jest wciąż bardzo duża, a ekosystem innowacji jest u nas nieefektywny, przez co wiele towarów i usług, które produkują polskie firmy usadowione są na dole globalnego łańcucha wartości. Jesteśmy też szybko starzejącym się społeczeństwem i trudno stwierdzić, czy będziemy w stanie mitygować ten niekorzystny trend automatyzacją.
"Polskę wciąż dzieli duży dystans rozwojowy od zachodu Europy. W 2022 r. przeciętna płaca godzinowa w Polsce wynosiła 43 proc. płacy francuskiej czy 39 proc. płacy niemieckiej. Nie spodziewam się, żeby w ciągu najbliższych 30 czy 40 lat Polska osiągnęła 90 proc. płac z tych krajów. Barierami będą gorsze otoczenie instytucjonalne, niższa jakość nauki (i chyba też edukacji), brak kultury lifelong learning [uczenia się przez cale życie – red.] oraz niższa pozycja polskich firm w łańcuchach dostaw, co przekłada się na rodzaj zadań wykonywanych w Polsce" – wskazuje Maciej Albinowski, ekonomista w Instytucie Badań Strukturalnych
Podobnego zdania jest Marcin Wroński, wykładowca Szkoły Głównej Handlowej. Ale bardziej wskazuje on na pewną hermetyczność na liście najbardziej innowacyjnych i najzamożniejszych państw świata. "Przy obecnych nakładach B+R, przy obecnym poziomie innowacyjności nie wydaje mi się to możliwe. Konwergencja jest naturalnym procesem, ale pełna konwergencja (tj. konwergencja do lidera) rzadko występuje. Wyłączając niewielkie gospodarki z wiodącym sektorem lista najbogatszych państw na przestrzeni ostatnich dekad zmieniła się w niewielkim stopniu" - pisze.
Jednocześnie w nadchodzących kilkunastu latach wciąż powinniśmy rozwijać się szybciej niż średnio bogate państwa Zachodu. Ponad połowa ankietowanych ekonomistów uważa, że przez 6 do 20 lat wzrost gospodarczy Polski pozostanie relatywnie wysoki. A kolejne 19 proc. sądzi, że potrwa to dłużej niż dwie dekady.
