Domy za jedno euro pełne haczyków

Anna GołasaAnna Gołasa
opublikowano: 2024-06-11 20:00

Wyludniające się gminy z południa Europy kuszą nieruchomościami za bezcen. Zdaniem ekspertów inwestorom nie powinna gasnąć czerwona lampka.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

- czym charakteryzują się nieruchomości za symboliczne 1 EUR

- jakie dodatkowe koszty ponosi potencjalny nabywca

- na co powinien zwrócić szczególną uwagę, analizując ofertę

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

63 m kw., trzy pokoje, i widok na malowniczą włoską miejscowość Chiaromonte - to wszystko za 1 EUR. Ofertę wraz ze zdjęciami zamieszczono na portalu Chiaromonte.casa. Takich propozycji można znaleźć w sieci znacznie więcej.

Włodarze wyludniających się gmin we Włoszech wystartowali z nową pulą nieruchomości za symboliczną kwotę.

- Najczęściej takie oferty zgłaszają gminy z południa kraju. Domy „za 1 EUR” można więc kupić w Kampanii w prowincji Avellino czy na Sycylii w prowincji Caltanissetta. Podobne oferty pojawiają się także bliżej centralnej części Półwyspu Apenińskiego, np. w Abruzji, oraz na Sardynii – wymienia Oksana Agnieszka Żendarska, ekspertka ds. nieruchomości i inwestycji zagranicznych.

Studnia bez dna

Oferty mieszkań za 1 EUR pojawiają się także w Grecji, Chorwacji czy Austrii. Listy takich nieruchomości – z których większość należy do prywatnych właścicieli - tworzą urzędy gmin.

- To one ogłaszają i reklamują te „super okazje”, a także przyjmują oferty od potencjalnych nabywców. Niektóre gminy proponują atrakcyjne dopłaty dla tych, którzy zgodzą się w takich nieruchomościach mieszkać – do 11 tys. EUR rocznie, czy tak jak na Sardynii - nawet do 14 tys. EUR rocznie - tłumaczy Oksana Agnieszka Żendarska.

Zainteresowani zakupem muszą napisać wniosek do gminy i uzasadnić swój wybór. Jeśli wniosek zostanie rozpatrzony pozytywnie, rozpoczyna się standardowy proces zakupu nieruchomości obowiązujący w danym kraju.

- Do znudzenia powtarzam, że cena nieruchomości to nie wszystko. Już w kilka dni po zakupie może się okazać, że w dom "za 1 EUR" trzeba będzie zainwestować nawet setki tysięcy euro. Niemal wszystkie tego typu oferty łączy zobowiązanie do przeprowadzenia remontu w określonym czasie - zazwyczaj jest to od roku do trzech lat. Oczywiście wszystko zależy od stanu domu, ale warto zdawać sobie sprawę, że większość nieruchomości wymaga generalnego remontu. Chodzi m.in. o wzmocnienie fundamentów czy naprawę lub wymianę dachu oraz instalacji. Często też kupujący są zobowiązani zatrudniać lokalnych pracowników, co w rejonach słabo zaludnionych może okazać się problematyczne. Przy wiekowych budynkach warto sprawdzić, czy remont oraz przebudowa nie wymagają dodatkowych pozwoleń - mówi Oksana Agnieszka Żendarska.

Z jej wyliczeń wynika, że koszt remontu zaczyna się od 800 EUR za 1 m kw.

- Oznacza to, że 90-metrowy dom w wiosce we Włoszech lub Grecji będzie docelowo kosztować co najmniej 72 tys. EUR – szacuje Oksana Agnieszka Żendarska.

Jej zdaniem, największym jednak problemem może się okazać to, że nieruchomość - nawet po remoncie - będzie trudno sprzedać.

- Gdyby były to atrakcyjne inwestycyjnie gminy, to przecież nie rozdawałyby domów za symboliczną opłatę - mówi Oksana Agnieszka Żendarska.

Kosztowne są też formalności - pochłaniają zwykle ok. 4-5 tys. EUR.

- W grę wchodzi opłata notarialna, tłumaczenie dokumentacji i prowizja agenta. Ponadto są jeszcze podatki od zakupu nieruchomości, które często opierają się na wartości katastralnej – mówi Oksana Agnieszka Żendarska.

Inwestycja dla przezornych

Według Marcina Jańczuka, analityka rynku nieruchomości w Metrohouse, jeżeli coś sprzedawane jest za podejrzanie niską kwotę, nabywcy powinna się zaświecić czerwona lampka.

- Tani zakup w rzeczywistości może okazać się studnią bez dna. Potrzeby remontowe nieruchomości np. w starych budynkach we Włoszech to specyfika, jakiej nie spotkamy na rodzimym rynku. Może się okazać, że sprowadzony przez nas specjalista nie podoła wyzwaniom stawianym przez kilkusetletnią budowlę. Ponadto, dokonując tego rodzaju transakcji, lepiej nie robić tego na własną rękę. Każdy kraj, a nawet region, to inne unormowania podatkowe i prawne. Obligatoryjnie zalecam skorzystać z doradców na miejscu - coraz częściej są to Polacy - którzy wyjaśnią wszelkie niuanse związane z zakupem nieruchomości – mówi Marcin Jańczuk.

Ostrożność radzi zachować także Andrzej Prajsnar, ekspert portalu RynekPierwotny.pl.

- Osoby zainteresowane domami i lokalami za symboliczną kwotę powinny pamiętać nie tylko o ewentualnych zobowiązaniach finansowych. Rodzi się pytanie, czy okolica zmagająca się z poważnymi problemami demograficznymi zaoferuje za pewien czas odpowiedni standard usług, m.in. społecznych. Pamiętajmy dodatkowo o znowelizowanej dyrektywie budynkowej (EPBD), która będzie obowiązywać również we Włoszech. Kolejne ważne pytanie dotyczy tego, czy okazyjnie sprzedawane domy zostaną zakwalifikowane jako zabytki, co mogłoby zwolnić ich właścicieli przynajmniej z części unijnych obowiązków remontowych - mówi Andrzej Prajsnar.

Marcin Krasoń, ekspert rynku mieszkaniowego w Otodom Analytics, nie ma wątpliwości, że „domy za 1 EUR" to temat chwytliwy.

- Jeśli jednak ktoś myśli, że za symboliczną kwotę kupi toskańską willę, do której prowadzi oliwna aleja, to może się mocno rozczarować. Większość tych nieruchomości jest w bardzo kiepskim stanie, niektóre należy wręcz nazwać ruiną. Z jednej strony należy więc liczyć się z wysokimi kosztami remontu, z drugiej – z ograniczeniami dotyczącymi np. tego, jak powinien wyglądać odrestaurowany budynek, czy jakie funkcje spełniać – mówi Marcin Krasoń.

Oksana Agnieszka Żendarska zwraca natomiast uwagę, że we Włoszech, Grecji czy Portugalii bez programu „dom za 1 EUR” na prowincji można znaleźć nieruchomości za mniej niż 50 tys. EUR. I nie będą one wymagały gruntownych napraw, wystarczy przeprowadzić remont kosmetyczny.

– Jeśli chcemy kupić niedrogą nieruchomość w Europie, lepiej kupić na rynku wtórnym i nie stwarzać sobie dodatkowych kłopotów. Generalnie na ofertach „za 1 EUR” nie zaoszczędzimy – uważa Oksana Agnieszka Żendarska.