Donald Trump dostał żółtą kartkę od konsumentów

Ignacy MorawskiIgnacy Morawski
opublikowano: 2025-03-25 18:00

W ciągu ostatnich trzech miesięcy doszło do gwałtownego pogorszenia nastrojów amerykańskich konsumentów. W normalnych czasach byłby to zły sygnał, ale dziś może być inaczej.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Po wyborczym optymizmie nie ma śladu. Jeszcze w listopadzie nastroje konsumentów w USA rosły w pobliże cyklicznych szczytów na fali pozytywnych oczekiwań dotyczących zatrudnienia i ogólnej sytuacji gospodarczej. Ale w bieżącym miesiącu spadły do najniższego poziomu od czterech lat z powodu obaw o inflację, koniunkturę i stopy procentowe.

Jeden z dwóch najważniejszych indeksów nastrojów amerykańskich konsumentów zanotował w marcu znaczący spadek. Indeks Conference Board obniżył się o 7,2 pkt do 92,9 pkt. W tym badaniu, które powstaje na podstawie comiesięcznych ankiet, ważny jest nie tyle bezwzględny poziom indeksu, co jego wartość w relacji do trendów historycznych. Obecny odczyt jest wyraźnie poniżej średniej z ostatnich lat i jednocześnie najniżej od początku 2021 r., czyli od momentu, kiedy USA dopiero wchodziły w okres ożywienia po pandemii. Co jeszcze ciekawsze, subindeks oczekiwań, mierzący przewidywania dotyczące przyszłej sytuacji finansowej Amerykanów i ich prognozy dotyczące gospodarki, spadł do najniższego poziomu od 13 lat.

Za pogorszenie w dużej mierze odpowiada polityka prezydenta Donalda Trumpa, choć trzeba przyznać, że nie jest to jedyny powód spadków.

Duży wpływ na pesymizm konsumentów mają rosnące obawy przed inflacją, które są pochodną wojny celnej. Jeszcze w listopadzie średnia oczekiwania inflacja wynosiła 4,8 proc., a obecnie sięga 6,2 proc. W praktyce oczekiwania zwykle odstają na plus od faktycznej dynamiki cen, ale istotny jest nie sam poziom, co zmiana.

„Optymizm konsumentów co do przyszłych dochodów, który był dość mocny w ostatnich kilku miesiącach, w dużej mierze zniknął, co sugeruje, że obawy o gospodarkę i rynek pracy zaczęły rozprzestrzeniać się na oceny sytuacji osobistej konsumentów” – napisała w komentarzu do badania Stephane Guichard, starsza ekonomistka Conference Board. Na wpływ wojny celnej wskazuje fakt, że konsumenci planują w najbliższym czasie zwiększenie zakupów dóbr trwałych, prawdopodobnie w obawie przed znaczącym wzrostem ich cen po wprowadzeniu ceł.

Na pogorszenie mogło też wpłynąć kilka czynników niezależnych od decyzji amerykańskiej administracji. Ceny akcji w Nowym Jorku przeszły ostatnio wyraźną korektę, co można tłumaczyć wyśrubowanymi wycenami spółek po długiej hossie poprzednich lat. A ceny akcji mają spory wpływ na nastroje Amerykanów. Ponadto Rezerwa Federalna zatrzymała cykl obniżek stóp procentowych, obawiając się o uporczywość inflacji. To też jest decyzja w dużej mierze niezależna od polityki Donalda Trumpa i zapadła jeszcze zanim został on zaprzysiężony i zaczął podejmować decyzje w sprawie ceł.

Ostatecznie odpowiedzialność polityczna za koniunkturę spada jednak na prezydenta.

W tych danych można więc dopatrzeć się nadziei na to, że rewolucyjny ferwor Donalda Trumpa zostanie nieco przystopowany. Nie odważy się on podejmować decyzji, które pchną Amerykanów w głęboki pesymizm. Jest więc szansa na to, że zasięg wojny celnej zostanie utrzymany w rozsądnych granicach: będzie ona odczuwalna, ale nie prorecesyjna.

Nowe cła mają wejść w życie w przyszłym tygodniu, od 2 kwietnia. Ale co rusz administracja zmienia zapowiedzi dotyczące tego, czego będą dotyczyć i jakie kraje obejmować. Presja ze strony najważniejszej wyroczni światowego systemu polityczno-gospodarczego, czyli ze strony konsumenta, może pomóc.