Prawdę powiedziawszy, tak nudnej konferencji szefa EBC nie pamiętam, ale w polityce pieniężnej nuda czasem jest wskazana. Prezes banku Mario Draghi zrobił swoje przy minimalnym wysiłku i wnioski dla euro się nie zmieniły.
W ostatnich miesiącach powaga sytuacji była tak duża, że nikomu nie przyszłoby do głowy zadawać pytania o to, czy Mario Draghi spędzi wakacje w rodzimym kraju, aby wspomóc włoską gospodarkę. Tym razem atmosfera na konferencji zrobiła się piknikowa, od kiedy stało się jasne, że szef EBC nie powie nic nowego w kwestii programu skupu aktywów (QE).
A stało się to jasne dość szybko, bo już w początkowej części wystąpienia Mario Draghi powtórzył, że rada jest gotowa do użycia niekonwencjonalnych środków (czytaj QE), jeśli zmiana perspektywy inflacyjnej to uzasadni. A to oznaczało, że nawet bankierzy nie uważają, że perspektywa ta się pogorszyła. Kolejne wypowiedzi prezesa potwierdzały takie wrażenie. Niższą inflację usprawiedliwił on cenami energii, szybko podkreślając, że długookresowe oczekiwania inflacyjne są stabilne. Gorsze dane makro zrzucił po części na czynniki techniczne, jak mniejsza ilość dni roboczych.
Z drugiej strony nie pozwolił na umocnienie euro stwierdzeniami, że bank przyspiesza prace nad skupem obligacji, aby być gotowym do wprowadzenia go w każdej chwili. Dodatkowo Mario Draghi podkreślał zadowolenie z reakcji rynku na czerwcową decyzję, w tym osłabienie euro. Stwierdzając m.in., że ujemne realne stopy procentowe utrzymają się w strefie znacznie dłużej niż w USA, wysłał jednoznaczny sygnał do inwestorów.
Taka postawa prezesa nie dziwi. Po zdecydowanym ruchu w czerwcu bank nie był gotowy na kolejne działania, a QE wprowadzi najwcześniej we wrześniu, kiedy będzie dysponował nową projekcją. Pamiętać też należy, że jedna z decyzji z czerwca, czyli wprowadzenie pożyczek TLTRO, dopiero wejdzie w życie, także polityka pieniężna de facto cały czas jest rozluźniana. Mario Draghi zachował się rozsądnie, nie pozbawiając się resztek amunicji, skoro na razie zadowolony jest z reakcji na czerwcową decyzję.
Euro początkowo lekko się umacniało, ale po zakończeniu konferencji zaczęło mocno tracić wobec dolara, co po części jest też zasługą świetnych danych z USA. Posiedzenie EBC nie dało argumentu do przyspieszenia wyprzedaży, ale nie dało też pretekstu do odreagowania. Negatywne postrzeganie euro na rynku powinno się utrzymać.