Strach zajrzał w oczy agentom rozliczeniowym w związku ze zmianami w prowizjach kartowych, jakie od nowego roku wprowadzi Visa Europe. Przypomnijmy, że w ramach porozumienia z Komisją Europejską, od 1 stycznia akceptanci w całej Unii będą mogli korzystać z interchange transgranicznego w wysokości 0,2 proc. dla kart debetowych i 0,3 proc. dla kredytowych. Prowizje są niższe niż opłaty obowiązujące na kilku lokalnych rynkach wspólnoty — w tym w Polsce, gdzie wynoszą od 1 lipca 0,5 proc. Dla handlowców i usługodawców akceptujących karty to spora różnica, bo oznacza spadek opłat transakcyjnych średnio o kolejne 25 punktów bazowych. Wszystko wskazuje jednak na to, że na zmianie zaoszczędzą tylko duzi akceptanci. U mniejszych nie zmieni się nic.
![ZA DROGO: Robert Łaniewski, prezes FROB, uważa, że na zmianie taryfy kartowej w Visie skorzystają głównie duże firmy. Dla małych akceptantów zmiana agenta może być zbyt kosztowna. [FOT. ARC] ZA DROGO: Robert Łaniewski, prezes FROB, uważa, że na zmianie taryfy kartowej w Visie skorzystają głównie duże firmy. Dla małych akceptantów zmiana agenta może być zbyt kosztowna. [FOT. ARC]](http://images.pb.pl/filtered/7b75c206-ce18-4d23-8296-021d65e7b0dd/67c62701-88e6-5d20-952e-4ca86f36e48d_w_830.jpg)
100 EUR za terminal
Żeby skorzystać z dobrodziejstw porozumienia, trzeba spełnić kilka warunków. Po pierwsze, agent rozliczający transakcje musi prowadzić działalność za granicą, tam mieć licencję i zarejestrowaną spółkę. Po drugie, za pośrednictwem agenta trzeba do października wpisać się na listę podmiotów przystępujących do programu obniżania interchange Visy. Akces nie jest darmowy. Za każdy terminal trzeba zapłacić minimum 100 EUR, ale dla jednego akceptanta opłaty nie mogą przekroczyć 5 tys. EUR.
— Regulacje Visy są atrakcyjne głównie z punktu widzenia dużych, sieciowych merchantów, którym 5 tys. EUR szybko się zamortyzuje. Mali akceptanci muszą się zastanowić nad opłacalnością takiego ruchu — mówi Robert Łaniewski, prezes Fundacji Rozwoju Obrotu Bezgotówkowego. Grzegorz Brydak, dyrektor departamentu biznesu w Polskich ePłatnościach (PEP), oblicza, że profity są wątpliwe przy obrotach niższych niż 20 tys. zł miesięcznie. Obecnie interchange od płatności tego rzędu wynosi 100 zł, czyli roczny koszt na rzecz wydawców kart Visa, na które przypada około 60 proc. obrotów, to 720 zł. Przy interchange transgranicznym 0,25 proc. wyniesie on nieco ponad połowę tej kwoty, czyli 360 zł, ale do tego trzeba doliczyć 100 EUR (420 zł) z tytułu wpisowego za każdy terminal.
— Przy niewielu terminalach koszty mogą być wyższe niż korzyści — mówi Grzegorz Brydak. Inaczej rzecz wygląda z punktu widzenia sieciowych akceptantów, dla których skórka zdecydowanie warta jest wyprawki. Roczne obroty kartowe w Polsce oscylują wokół 140 mld zł, co oznacza, że przy 60-procentowym udziale Visy w kieszeni handlowców zostanie 200 mln zł.
Duzi mogą więcej
Dobre wieści dla merchantów rozchodzą się jednak powoli. Paweł Ciszek, prezes sieci Czerwona Torebka, o nowych regulacjach dowiedział się od nas.
— Muszę skontaktować się z dyrektorem finansowym — mówi Paweł Ciszek.
Alfred Kubczak, dyrektor ds. korporacyjnych w Jeronimo Martins Polska, spółce, która jest właścicielem Biedronki, na razie koncentruje się na rozpoczętym niedawno projekcie akceptacji kart w całej sieci dyskontów, a nie zmianach zapowiadanych na rynku kartowym. Podkreśla jednak, że każda zmiana uwalniająca rynek to krok w dobrym kierunku.
— Mam nadzieję, że agenci krajowi będą dzięki tym zmianom na tyle konkurencyjni na tle innych państw, że firmy w Polsce nie będą zmuszone do korzystania z usług agentów za granicą — mówi Alfred Kubczak.
Taką nadzieję mają również agenci rozliczeniowi, którzy poważnie obawiają się, że ich biznes przeniesie się za granicę. Według szacunków, na 20 proc. akceptantów przypada 80 proc. obrotów kartowych. Są to duże firmy handlowe, paliwowe, hipermarkety, często z centralą za granicą, dla których przeniesienie obrotów do zagranicznego agenta nie stanowiłoby większego problemu. Na krajowym rynku do działania w ramach nowych reguł gotowych jest natomiast tylko kilku agentów: Elavon, Six Payments i Paysquare, którzy prowadzą działalność w Polsce na zasadzie oddziału zagranicznej instytucji. Konkurenci, jak First Data, eService, Pekao, czyli krajowa czołówka, mają zagranicznych właścicieli, ale do przeniesienia biznesu za granicę ani nie są przygotowani, ani się nie palą. eCard i PEP, firmy o rodzimych korzeniach, pokładają wiarę w politykach.
— Czekamy na powrót posłów z wakacji. Liczymy na uregulowanie problemu, dotkliwego nie tylko dla agentów, ale całego rynku obrotu kartowego, który może zostać przeniesiony za granicę — mówi Elżbieta Bereśniewicz-Kozłowska, prezes eCardu.
Czasu jest niewiele, bo do października agenci muszą przedstawić Visie listę akceptantów zainteresowanych transgranicznym interchange. Zostało więc tylko kilka miesięcy na zarejestrowanie spółki za granicą i negocjacje z akceptantami. Jest jeszcze jedno wyjście, bolesne dla agentów: zostać w kraju, obniżyć marżę dla dużych klientów nawet poniżej kosztów, zacisnąć zęby i zaczekać, aż Komisja Europejska obniży również interchange krajowy w całej Unii. Może się to stać w przyszłym roku albo na początku 2016 r.