Resort finansów po raz pierwszy pozyskał dwuletnie finansowanie w złotych z zerową rentownością. Pozornie resort korzysta z hossy na rynku długu, w praktyce wygląda na to, że przegapił okazję.
Plasowanie obligacji w otoczeniu rekordowo niskich obligacji oznacza oczywiście zmniejszenie kosztów obsługi zadłużenia i patrząc na to tylko w ten sposób, rząd może uplasować więcej długu nie ponosząc zwiększonych – nominalnie – wydatków na jego obsługę. Wszystko to brzmi świetnie, dopóki nie uświadomimy sobie, że rząd chętniej plasuje obligacje o krótkim terminie zapadalności (ich rentowność jest najniższa, a jak się okazało w środę – nawet zerowa).