Dzik u naczelnika

Stanisław Majcherczyk
opublikowano: 2008-10-03 00:00

W ostatni weekend września chcieliśmy koniecznie odwiedzić Kraków. Wszystko jednak rozbijało się o hotel. Mimo powszechnych lamentów krakusów, że w tym roku w królewskim grodzie turyści nie dopisali, dziwnym zbiegiem okoliczności odsyłano nas z kwitkiem ze wszystkich centralnie położonych hoteli. Wtedy ktoś zasugerował, by nawiedzić niegdysiejszą kwaterę główną Tadeusza Kościuszki na Białym Prądniku (północny Kraków). Zajechaliśmy — miłe miejsce na noc. Do tego ze smakowitą restauracją. Mimo ślubowań na rynku, że koniec już z obżarstwem, złamaliśmy się jednak na widok menu. Było odjazdowe vol-au-vent po polsku z rakami, borowikami oraz winniczkiem (21 zł). Także gołąbki "Podhale-style" (z jagnięcym farszem — 29 zł). Ale na kolana powalił nas dopiero gulasz z dziczyzny. Z plackiem ziemniaczanym i musem z dyni (31 zł). Winami też nas zaskoczono. Jest ich tam wprawdzie garstka, ale za to unikatowych. Sami importują. Kościuszko dogadał się w tym temacie z maleńkim Castello di Tagliolo. Z winniczkiem i gołąbkami świetnie pasowało białe Bianco Nobile. Z dzikiem zniewoliło nas dobrze przewietrzone i chłodne La Castagnola, 2001, Dolcetto d’Ovada (90 zł). A podane na deser naleśniki Gundel (z orzechami) to już smakowa perwersja.

Dwór Kościuszko

ul. Papiernicza 3

Kraków