Gdy dwa lata temu na zimowej olimpiadzie w Vancouver w ostatnim biegu narciarskim Justyna Kowalczyk zdobyła złoty medal, cała Polska oszalała. I to nie tylko na punkcie medalistki. Okazało się, że Polacy pokochali biegówki tak bardzo, że szybko zabrakło ich w sklepach.
— Zwycięstwa Justyny Kowalczyk przełożyły się na wzrost zainteresowania sportem, który wcześniej był mało popularny. W sezonie zimowym 2010-11 w sklepach skończyły się narty biegowe, bo ludzie je masowo wykupywali — mówi Iwona Książek, kierownik działu komunikacji i relacji inwestorskich w giełdowym Intersporcie, który posiada 32 sklepy.
Jej zdaniem, stało się tak, bo sprzęt był niedrogi, a dyscyplina okazała się łatwo dostępna dla klientów i można było ją uprawiać w dowolnym miejscu, pod warunkiem że był śnieg.
— Od tamtego sezonu z roku na rok sprzedaż nart biegowych wzrasta — przyznaje Iwona Książek.
Przedstawiciele firm handlujących odzieżą i sprzętem sportowym liczą, że także letnia olimpiada w Londynie przełoży się na większe zainteresowanie sportem.
— Atmosfera dużych imprez sportowych sprzyja zainteresowaniu akcesoriami sportowymi. Dotyczy to szczególnie produktów związanych bezpośrednio z dyscypliną, wokół której skupia się uwaga klientów. Oglądanie zmagań w telewizorze zachęca ludzi do spróbowania sił w sporcie — mówi Aleksandra Bojarska, kierownik ds. komunikacji w Go Sport, który w Polsce posiada 24 sklepy.
Ciężary niekoniecznie
To, że firmy inwestują ogromne pieniądze w kontrakty reklamowe z czołowymi zawodnikami, zwiększa prawdopodobieństwo, że właśnie te produkty zostaną później wybrane w sklepie.
— Atmosfera wokół imprez sportowych skłania do refleksji nad własną kondycją, dlatego spotykamy się z takimi okazjonalnymi konsumentami. Część z nich pozostaje przy sporcie na dłużej — uważa Aleksandra Bojarska.
Na efekty olimpiady w dłuższym terminie liczy właściciel marki 4F ubierającej polskich olimpijczyków.
— Nasza obecność na igrzyskach nie ma przełożenia na sprzedaż z dnia na dzień. Wyraźne przełożenie będzie widać w długim okresie. Dlaczego nie ma szału w sklepach 4F, skoro nasi sportowcy są ubrani w tę markę od stóp do głów? Po pierwsze — nie wygrywamy w popularnych, uprawianych masowo, dyscyplinach sportu. Po drugie — Polacy wydają dużo mniej pieniędzy na akcesoria sportowe niż bogate kraje, np. Francja, Niemcy, Kanada czy Stany Zjednoczone. Polacy wciąż uczą się konsumpcyjnego wymiaru sportu — mówi Igor Klaja, właściciel marki 4F.
4F ubierze naszych olimpijczyków również na zimowe igrzyska w Soczi w 2014 r.
— Chętnie przystąpimy do rozmów także w kwestii kolekcji polskiej reprezentacji w Rio de Janeiro. Po Londynie mamy też zapytania z innych krajów, którym podobały się stroje Polaków. Nie wykluczamy współpracy — mówi Igor Klaja. Iwona Książek obawia się, że sukcesy Polaków w Londynie w podnoszeniu ciężarów,pchnięciu kulą czy wioślarstwie niekoniecznie przyniosą pożądany efekt.
— Mimo wszystko wiele sportów, w tym także te, gdzie Polacy odnoszą sukcesy, ciężko jest uprawiać. Imprezy sportowe mają przełożenie na zakupy w sklepach z odzieżą i sprzętem sportowym wówczas, gdy są to sporty łatwo dostępne i tanie — mówi Iwona Książek. Na razie Intersport nie zauważył, by letnia olimpiada przełożyła się na sprzedaż.
Druga młodość tenisa
Inaczej ma się sprawa z tenisem.
— Po sukcesie Agnieszki Radwańskiej na Wimbledonie wzrosło zainteresowanie akcesoriami i odzieżą do tenisa. Jednak jest to drogi sport i nie tak łatwo dostępny, bo wymaga choćby wynajęcia kortu — dodaje przedstawicielka Intersportu.
Go Sport uważa jednak, że polski sukces na Wimbledonie sprawił, że tenis przeżywa w Polsce drugą młodość.
— Dostrzegamy wzrost zainteresowania akcesoriami i sprzętem tenisowym i sami jesteśmy ciekawi, czy będzie to trwała tendencja — mówi kierownik ds. komunikacji w Go Sport.