EBC nie umie pomóc

Przemysław Kwiecień
opublikowano: 2013-04-05 00:00

Pierwsze minuty konferencji prezesa Europejskiego Banku Centralnego przyniosły zauważalną przecenę euro.

Mario Draghi, który do tej pory utrzymywał optymistyczną wizję, zakładającą, że poprawa sytuacji na rynkach finansowych przełoży się na ożywienie w strefie euro, odnotował wyraźne pogorszenie koniunktury. Na tym zdecydowanie tak prezesa, jak i rynków sie skończyło. EBC chciałby pomóc, ale nie widzi narzędzi, które mógłby efektywnie wykorzystać.

None
None

Po publikacji danych ze strefy euro za marzec stało się jasne, że nie możemy mówić o ożywieniu gospodarczym. Co więcej, nie tylko sytuacja na południu pozostaje zła, ale wyraźne spowolnienie dotyka także Francji. W tej sytuacji trudno było oczekiwać, że prezes będzie utrzymywał swój optymistyczny ton. Faktycznie odnotował on, iż nawet w krajach, gdzie nie uwarunkowania rynkowe są sprzyjające — mając na myśli właśnie Francję — koniunktura się pogarsza. Kolejnym naturalnym krokiem wydawałoby się podjęcie kolejnych działań przez bank centralny.

Z wypowiedzi prezesa można było wyczytać chęć i potrzebę podjęcia takich działań. Na tym jednak koniec. Większość czasu poświęconego omówieniu narzędzi polityki monetarnej Mario Draghi wykorzystał na tłumaczenie, dlaczego stosowane dotychczas metody nie przyniosłyby pożądanych rezultatów, gdyby zastosowano je w większych dawkach. Prezes EBC mówił tu o niższych stopach procentowych, LTRO i mechanizmie refinansowania pożyczek dla małych i średnich firm.

Trudno nie zgodzić się z prezesem w tej argumentacji. Rynkowa stopa jest obecnie bliska zeru i kolejnym krokiem musiałoby być wprowadzenie negatywnych stóp, co jednak byłoby krokiem bardzo kontrowersyjnym. Mario Draghi zauważył, że program refinansowania pożyczek działa w pewnych krajach, ale nie działa tam, gdzie jest potrzebny najbardziej i zwiększanie jego skali nie przyniesie rezultatów. Kolejne LTRO wydaje nam się najbardziej prawdopodobne z tej listy, choć trzeba pamiętać, iż w europejskim sektorze bankowym nadal mamy do czynienia z dużą nadpłynnością.

Gdyby Mario Draghi zasygnalizował kolejną ekspansję monetarną, doszłoby niewątpliwie do przeceny euro względem dolara. Jednak w przeciwieństwie do sytuacji ze stycznia, kiedy Draghi wykluczył obniżki wobec nadziei na ożywienie, bezczynność banku centralnego nie powinna być odbierana jako wzrostowy impuls dla euro. Natomiast przekaz prezesa banku powinien dać do myślenia inwestorom na rynkach akcji w Europie. Sytuacja, w której EBC przyznaje, iż nie bardzo jest w stanie pomóc kulejącej gospodarce, nie koresponduje z zachowaniem najważniejszych europejskich indeksów.