Eksport mrożonek nie daje zysku
Wbrew wcześniejszym zapowiedziom liberalizacja w handlu rolnym z Unią Europejską nie pomogła w eksporcie polskich mrożonek do krajów „piętnastki”. Powodami są m.in. zbyt wysoki kurs złotego oraz dyktowane przez Unię zaniżone ceny.
Obowiązująca od 1 stycznia 2001 r. umowa o liberalizacji w handlu z Unią artykułami nie przetworzonymi miała znacznie poprawić warunki eksportu polskich mrożonek na rynki „piętnastki”. Ekonomiści byli zdania, że zniesienie ceł oraz kontyngentów znacznie pobudzi polski eksport. Taką opinię podzielał Jerzy Plewa, wiceminister rolnictwa, który jeszcze na początku tego roku podkreślał, że dzięki wyjątkowo korzystnym warunkom porozumienia z UE eksport krajowych warzyw, w tym przede wszystkim mrożonek, może się podwoić lub nawet potroić.
Zabójczy kurs
Tymczasem okazuje się, że firmy z branży zamiast korzystać z nowych preferencyjnych warunków notują coraz większe straty.
— Współpraca z krajami Unii jest bardzo utrudniona m.in. ze względu na wciąż sztucznie utrzymywany wysoki kurs złotego oraz niski kurs marki. Dodatkowymi problemami są wyraźny spadek konsumpcji oraz silna konkurencja ze strony takich państw, jak Maroko, Turcja czy Chiny — wylicza Władysław Cichański, prezes Iglofruit z Dębicy.
Jednak zdaniem Bożeny Noseckiej z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarski Żywnościowej, konkurencja nie jest rzeczywistym powodem trudnej sytuacji eksporterów.
— Wzrost eksportu nigdy nie był możliwy ze względu na ograniczoną chłonność rynku „piętnastki” oraz fatalną kondycję finansową krajowych zakładów. Gra toczy się o ceny, które UE drastycznie zaniża — tłumaczy Bożena Nosecka.
Krajowe zakłady są w sytuacji bez wyjścia, gdyż muszą zaakceptować wszystkie unijne warunki, aby opróżnić magazyny przed nowym sezonem.
— W tej sytuacji jedynym wyjściem byłoby stworzenie silnych organizacji eksporterów, które mogłyby w jakimś stopniu się obronić. Problemem jest jednak słaba kondycja finansowa zakładów — podkreśla Bożena Nosecka.
Walka o przetrwanie
Problem jest na tyle poważny, że firmy zamiast zwiększać swój eksport do Unii walczą o to, by go przynajmniej utrzymać na obecnym poziomie.
— Staramy się nie rezygnować z unijnych rynków, ale utrzymanie eksportu w tak nieopłacalnych warunkach jest trudne — mówi Kazimierz Klimowicz, wiceprezes chłodni Zgoda z Krakowa.
Alternatywą są kontakty z Izraelem oraz krajami arabskimi.
— Paradoksalnie, przyczółki w tej części świata zdobyliśmy dzięki ograniczeniom, jakie do końca ubiegłego roku obowiązywały w Unii Europejskiej. W takiej sytuacji bardziej liczymy na kraje Bliskiego Wschodu, bo te rynki znamy lepiej — podkreśla Kazimierz Klimowicz.