Eksport na Wschód: teraz albo nigdy

Lesław Kretowicz
opublikowano: 2002-12-05 00:00

Eksport polskich towarów do krajów Europy Wschodniej jest coraz większy. Jednak jeszcze szybciej rośnie eksport na wschód krajów UE. To może być ostatnia szansa na zbudowanie silnej pozycji polskich marek za wschodnią granicą.

Najnowsze dane dotyczące polskiego handlu zagranicznego zostały dobrze odebrane przez rynek. Analityków cieszy głównie wysoki, 13,6-proc. eksport w stosunku rocznym. Ich zdaniem, wzrost ten wynika po części z reorientacji polskich eksporterów, czyli mniejszego udziału Unii Europejskiej i Niemiec w eksporcie na rzecz krajów Europy Środkowej i Wschodniej.

— Pozytywnym aspektem jest uodpornienie się wyników eksportu od koniunktury. Potwierdzeniem tego są dane o produkcji przemysłowej: polskie przedsiębiorstwa notują duży wzrost sprzedaży w działach o wysokim udziale eksportu — wyjaśnia Jacek Wiśniewski, szef zespołu analiz Pekao SA.

Po trzech kwartałach 2003 r. wzrost obrotów handlu zagranicznego był wyższy niż w analogicznym okresie 2001 r. Utrzymała się większa dynamika eksportu niż importu, wzrosły obroty ze wszystkimi grupami krajów. W tym czasie eksport do Niemiec stanowił 32,8 proc. eksportu ogółem i wzrósł o 2,1 proc. Natomiast Rosja, której udział w eksporcie ogółem wzrósł z 2,8 proc. w ubiegłym roku do 3,3 proc., dziś uplasowała się na 7. pozycji wśród odbiorców polskich towarów.

W obrotach z głównymi partnerami handlowymi Polski notowano znaczny wzrost eksportu do Rosji (o 27 proc.), Szwecji (25,4 proc.), Francji (24,2 proc.) i na Ukrainę (21,5 proc.). Dane te świadczą o poważnej zmianie podejścia przedsiębiorców do handlu ze Wschodem. Struktura polskiego eksportu oparta od czasu kryzysu rosyjskiego na krajach UE chwieje się, coraz więcej towarów jest wysyłanych za wschodnia granicę.

— Rynek rosyjski jest obecnie bardzo atrakcyjnym miejscem do lokowania towarów. On jeszcze jest do zdobycia przez polskich przedsiębiorców, ale trzeba się spieszyć, bo konkurencja systematycznie rośnie — ponagla Richard Mbewe, główny ekonomista WGI.

Rynek wschodni, szczególnie rosyjski, jest nazywany przez analityków studnią bez dna. Towarochłonność każdego rynku ma swoje granice. A o Rosję i inne kraje byłego bloku socjalistycznego walczą wszyscy. Rolę lidera jak zwykle przejęli Niemcy — we wrześniu ich eksport do środkowej i wschodniej Europy przewyższył sprzedaż niemieckich towarów do USA.

Najwięksi i najbogatsi dobrze wiedzą więc, gdzie w przyszłości zbierać będą największe zyski.

— Nie można powielać starych błędów, żyć przeszłością. Tymczasem ostatnio znów została zmarnowana szansa umocnienia naszej pozycji w Rosji, jaką była ubiegłoroczna wizyta prezydenta Putina — martwi się główny ekonomista WGI.

Tymczasem rosyjska gospodarka, po przezwyciężeniu kryzysu i wprowadzeniu rewolucyjnych reform, jak podatek liniowy, rośnie w siłę. Rynek wschodni jest obecnie najbardziej perspektywiczny, a jego chłonność jest praktycznie nieograniczona. Ekonomiści przypominają, że Polska jest w stanie konkurować nawet z krajami wysoko rozwiniętymi — nasze firmy mają rezerwy w wydajności pracy.

Po wejściu do UE dorównamy standardom unijnym, ale koszty pracy nadal będą u nas znacznie niższe.

— Łatwiej jest konkurować na rynkach wschodnich niż w krajach wysoko rozwiniętych. W Rosji i innych krajach Europy Wschodniej jest jeszcze szansa zbudowania pozycji polskich marek. Jest także czas na ugruntowanie pozycji, ponieważ jeszcze długo będziemy konkurencyjni cenowo — uważa Piotr Bielski, ekonomista BZ WBK.