Elektrim pełen zagadek
Minęło sporo czasu od ujawnienia planów sprzedaży części posiadanych przez Elektrim akcji Polskiej Telefonii Cyfrowej spółce Jana Kulczyka. Fakt, że informację tę skrzętnie ukrywano przed inwestorami, wstrząsnął giełdą. Sprawił, że nawet najlepiej nastawieni do Polski menedżerowie zachodnich funduszy zaczęli nam się przyglądać z wielką ostrożnością.
W SAMYM ELEKTRIMIE wydarzyło się bardzo wiele. Po nieskutecznej próbie przekonania świata do swoich racji, zarząd firmy podał się do dymisji. Zaraz po tym Jan Kulczyk zgodził się zrezygnować z obiecanych akcji za skromne 90 mln zł w gotówce. Inwestorzy poczuli się lepiej i zaczęli inwestować w akcje firmy. W efekcie od początku roku kurs Elektrimu wzrósł i dziś jest na podobnym poziomie, jak przed wybuchem skandalu. Jedyną — wydawałoby się — chmurką na przejaśniającym się niebie jest skierowanie przez KPWiG sprawy Elektrimu do prokuratury.
A JEDNAK mimo upływu kilku miesięcy w sprawie Elektrimu jest nadal wiele niejasności. Firma wciąż działa bez zarządu, bo nie zmieniona rada nadzorcza nie potrafi się porozumieć z głównymi akcjonariuszami. Widać, że oparcie rady nie na przedstawicielach udziałowców, ale na ekspertach, odbija się spółce czkawką.
TYMCZASEM firma na gwałt potrzebuje zarządzających. Żadne przedsiębiorstwo nie może funkcjonować bez głowy, a co dopiero konglomerat, który jednocześnie kupuje elektrownię, buduje w stolicy most, rozwija sieć GSM, zaczyna budować alternatywną wobec TP SA telefonię stacjonarną w Warszawie, łączy największe fabryki kablowe w kraju itd.
SAM ELEKTRIM to tylko jeden z bohaterów głośnych wydarzeń. Innym jest Jan Kulczyk, jeden z najbardziej skutecznych przedsiębiorców w kraju. Po ugodzie z Elektrimem jedni uznali go za przegranego (25 mln USD to trochę mniej niż 130-180 mln USD), inni za niezwykle przebiegłego gracza. Wydaje się, że — zakładając, iż umowa z Elektrimem nie ma drugiego dna — ci drudzy są bliżsi prawdy. Jan Kulczyk wolał zainkasować mniejsze pieniędze, niż skazać się na długotrwały spór prawny z Elektrimem. Spór, w którym największym przegranym byłoby ich wspólne dziecko, czyli PTC.
INNYM AKTOREM w kontrowersyjnym spektaklu był Merrill Lynch. Wielki amerykański bank inwestycyjny, który poprzez swoje inwestycje i doradztwo, zyskał największy wpływ na rozwój Elektrimu. Oficjalnie Amerykanie zostali zaskoczeni informacją z Elektrimu w takim samym stopniu, jak pozostali inwestorzy. Wręcz liderowali grupie wściekłych inwestorów zagranicznych, którzy żądali zadośćuczynienia, wyciągnięcia konsekwencji w stosunku do zarządu Elektrimu.
SĄ JEDNAK PRZESŁANKI ku temu, by sądzić, że Merrill znał sekret Elektrimu już co najmniej pół roku temu. Tak przynajmniej sądzą inwestorzy, którzy przypomnieli sobie o raportach ML, które w ubiegłym roku docierały do nich z dużą częstotliwością.
JESZCZE W MAJU analityk ML szacował wartość 32,9 proc. udziałów Elektrimu na 600 mln USD. Niespełna dwa miesiące później wycena firmy gwałtownie wzrosła (m.in. na fali optymizmu wywołanego debiutem kart pre-paid), ale wycena części Elektrimu zwiększyła się w znacznie mniejszym stopniu (patrz ilustracja). Inwestorzy mogą więc dziś mieć wrażenie, że ML wszystko wiedział i nie powiedział. I tak — jak pisywał były naczelny „Parkietu” kręci się ten finansowy światek.