Elektryki wyprzedziły diesle w Polsce

Marcin BołtrykMarcin Bołtryk
opublikowano: 2025-12-15 13:45

Rynek aut elektrycznych ma Polsce swoje pięć minut. W listopadzie po raz pierwszy zarejestrowano więcej elektryków niż diesli. Elektryczne eldorado może jednak się skończyć.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • ile osobowych aut elektrycznych i ile diesli wchłonął w listopadzie 2025 r. polski rynek
  • jak obecnie kształtują się ceny nowych elektryków i diesli
  • jak rynek zareaguje na zakończenie programu dopłat do samochodów na prąd
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Listopad przyniósł zaskakujące wyniki rejestracji nowych samochodów w Polsce — liczba osobowych elektryków wyprzedziła liczbę diesli. Pierwszych zarejestrowano nieco ponad 5 tys., a drugich niespełna 4,7 tys.

— Cały 2025 r. można uznać za przełomowy dla rynku aut elektrycznych w Polsce. Nigdy wcześniej nie obserwowaliśmy takiego wzrostu sprzedaży z miesiąca na miesiąc. W listopadzie elektryki wyprzedziły auta osobowe z silnikami wysokoprężnymi, podczas gdy jeszcze w styczniu ich rejestracje były pięć razy mniejsze — mówi Grigoriy Grigoriev, dyrektor generalny Powerdot w Polsce.

Według danych Samaru w listopadzie udział elektryków w rejestracjach nowych aut osobowych przekroczył 10 proc.

Rządowy lewar sprzedaży

Sprzedaż elektryków windują dotacje z programu NaszEauto, niższe ceny, a także atrakcyjne formy finansowania dotowane przez producentów. Sprzedawcy kuszą ratami zaczynającymi się już od 99 zł netto miesięcznie (chiński miejski model Leapmotor T03).

— Europejscy producenci też oferują pojazdy za kwotę od kilkuset do 1 tys. zł brutto miesięcznie, raczej nieosiągalną dla aut z tradycyjnym napędem — mówi Grigoriy Grigoriev.

W tym roku agresywnie walczyły stawkami o rynek m.in. Citroen, Audi i Mini. Na pierwszym miejscu na liście najpopularniejszych nowych elektryków w listopadzie znalazł się jednak chiński miejski samochód BYD Dolphin Surf — 291 rejestracji, Leapmotor T03 z wynikiem 247 rejestracji zajął trzecią pozycję. Na drugim natomiast uplasowało się Audi Q4 e-tron — 256 rejestracji.

Diesel kontra elektryk

Szukając przyczyny przegranej diesli w listopadowym rankingu eksperci Superauto.pl przyjrzeli się ofercie tych samochodów. Wytypowali sześć modeli z silnikiem wysokoprężnym, które zestawili ze zbliżonymi pod względem wielkości i wyposażenia autami z napędem elektrycznym. Hyundaia Tucsona porównali z elektrycznym Fordem Explorerem, Citroena C5 Aircross MAX ze Skodą Enyaq Coupe Sportline, Kię Sorento z elektrycznym Oplem Grandlandem X, Skodę Octavię z BYD Sealem, BMW X2 z BMW iX2 oraz BMW 5 z BMW i5. W czterech przypadkach na sześć cena sprzedaży brutto auta z silnikiem Diesla okazała się niższa średnio o ponad 50 tys. zł. Tylko w dwóch parach — KIA Sorento – Opel Grandland X oraz BMW 5 – BMWi5 — okazała się wyższa — odpowiednio o ponad 94 i 46 tys. zł.

— Na pierwszy rzut oka diesle wypadły taniej, natomiast w praktyce samochody te trudno dziś rzetelnie porównać z elektrykami. O ile jest to możliwe pod względem wielkości i wyposażenia, to prawie niemożliwe pod względem mocy silnika. Po pierwsze — kurczy się rynkowa oferta samochodów z silnikiem wysokoprężnym, a po drugie — bardzo trudno znaleźć na rynku auta o dużej mocy. W efekcie porównujemy diesle o mocy 130, 150 czy 190 KM z elektrykami o mocy 200, 300 czy ponad 500 KM. Nic więc dziwnego, że te drugie są droższe — podkreśla Oskar Jedliński, dyrektor działu rozwoju rynku w Superauto.pl.

Wyjątkiem z zestawieniu jest para BMW 5 oraz BMW i5. Pierwszy ma moc 303, a drugi 394 KM, można więc uznać, że są to w miarę porównywalne wartości. Warto zauważyć, że mimo mocniejszego silnika drugi jest o ponad 46 tys. zł tańszy. Inaczej sytuacja wygląda w segmencie dostawczych diesli, które są bezkonkurencyjne. Gdy uwzględnimy je w łącznej rejestracji nowych aut do 3,5 tony, ich liczba rośnie w listopadzie do ponad 11 tys., co daje silnikom wysokoprężnym 20-procentowy udział w rynku nowych aut.

Koniec elektrycznego eldorado

Czy w przyszłym roku hamulcem dla rynku aut na prąd będzie zakończenie programu NaszEauto? Według danych NFOŚiGW na koniec listopada 2025 r. z budżetu wynoszącego prawie 1,2 mld zł wykorzystano już 62 proc. Zdaniem Grigoriya Grigorieva zakończenie programu odbije się na sprzedaży elektryków, gdyż producenci nie będą w stanie tak bardzo obniżyć cen aut oraz kosztu finansowania, aby utrzymać raty za auta elektryczne na obecnym poziomie wspieranym przez dotacje wynoszące 37 tys. zł brutto lub więcej. Sprzedaż elektryków jego zdaniem wróci na ścieżkę wzrostu za 12-24 miesiące głównie dzięki przedsiębiorcom.

— Firmy, które już mają w swojej flocie auta elektryczne, dostawcze czy osobowe kupione dla celów testowych zwykle decydują się na kolejne pojazdy, ponieważ doceniają niższy koszt użytkowania elektryków — twierdzi Grigoriy Grigoriev.

Czynnikiem wspierającym elektryfikację flot będą też korzystniejsze zasady odliczeń podatkowych od zeroemisyjnych aut firmowych. Zakończenie programu NaszEauto spowoduje przejściowy spadek popytu na elektryki w jednoosobowych firmach, ponieważ ten segment jest bardzo wrażliwy na cenę.

— Lukę po dotacjach docelowo wypełnią jednak Chińczycy, rozszerzając ofertę atrakcyjnych cenowo elektryków — uważa Grigoriy Grigoriev.