Pierwsze reakcje na nowego prezesa Enei były wczoraj pozytywne. Dla związkowców kluczowe jest to, że wywodzi się z branży energetycznej. — Trzeba skończyć z zatrudnianiem w energetyce prezesów spoza tej branży — mówi Piotr Adamski, szef Solidarności w Enei.
— Koledzy z obszaru obrotu energią komentują ten wybór pozytywnie — podkreślał też wczoraj prezes jednej z dużych firm energetycznych. Krzysztof Zamasz od 2008 r. zajmował się obrotem i sprzedażą energii elektrycznej w grupie Tauron, a z sektorem energetycznym związany jest od 1999 r.
Rada nadzorcza Enei oczekuje od niego przede wszystkim „dynamicznej kontynuacji”.
— Priorytetem jest szybka realizacja projektów rozpoczętych przez Eneę, czyli po pierwsze — konsolidacja produkcji, sprzedaży i dystrybucji, a po drugie — terminowa i zgodna z budżetem realizacja bloku w Kozienicach [projekt obejmuje budowę bloku węglowego o mocy 1000 MW za ponad 6 mld zł, a jednym z wykonawców jest przeżywający problemy finansowe Polimex- Mostostal — red.] — mówi Jeremi Mordasewicz, członek rady nadzorczej Enei.
Poza tym nowy szef powinien rozwijać dystrybucję i pilnować kosztów. Nowe pomysły też będą oczekiwane, ale dopiero za jakiś czas.
— Generalnie rada ma poczucie, że Enea nie wykorzystuje w pełni potencjału i to jest zadanie dla nowego prezesa — uważa Jeremi Mordasewicz. Krzysztof Zamasz obejmie stanowisko, które pod koniec września opuścił Maciej Owczarek. Złożył rezygnację, na „prośbę” skarbu państwa, który kontroluje 51 proc. kapitału Enei. Rolę pełniącego obowiązki prezesa przejął wtedy Janusz Bil, członek zarządu Enei. —
Nie spodziewam się dalszych zmian w składzie zarządu — mówi Jeremi Mordasewicz.