Krajowe grupy deklarują, że będą szukać oszczędności. Jednak żeby ceny energii udało się obniżyć, górnicy też muszą "się posunąć".
To nieprawda, że przemysł płaci za energię 40-50 proc. drożej niż w ubiegłym roku — twierdzą przedstawiciele czterech państwowych grup energetycznych.
— To manipulacja. Sama energia rzeczywiście jest droższa o około 40 proc. Staniały jednak usługi dystrybucyjne, które w przypadku odbiorców biznesowych stanowią 1/3 kosztów. Ich łączne rachunki wzrosły więc o niespełna 25 proc. — przekonuje Tomasz Zadroga, prezes Polskiej Grupy Energetycznej (PGE).
Państwowe firmy bronią się przed zarzutami krajowego przemysłu, który od kilku miesięcy bezskutecznie walczy z podwyżkami cen prądu.
— Zdajemy sobie sprawę z problemów naszych klientów. Z myślą o nich wprowadzamy do oferty produkty z odroczoną płatnością — mówi Roman Szyszko, wiceprezes gdańskiej Energi — grupy, która ze względu na brak własnych mocy wytwórczych sama mocno odczuwa problem drożejącej energii.
Energetycy twierdzą, że bez renegocjacji cen węgla, niewiele mogą zrobić.
— Koszty zakupu węgla wzrosły w Tauronie o około 50 proc. Pod koniec roku byliśmy też zmuszeni dokupić brakujące uprawnienia do emisji CO2. Wzrosły również nasze obowiązki w zakresie zakupu energii ze źródeł odnawialnych i produkowanej w skojarzeniu z ciepłem — wylicza Dariusz Lubera, prezes Tauronu.
Dodaje, że firma zwróciła się dostawców węgla z prośbą o renegocjowanie ubiegłorocznych umów.
— Odpowiedź była negatywna. A bez tego możemy sobie pozwolić tylko na kosmetyczne obniżki dla poszczególnych klientów. Na większe nas nie stać. Sami mamy kłopoty. Przy obecnych relacjach między cenami energii i paliw musimy prowadzić trudne rozmowy z bankami, bo mamy trudności z utrzymaniem finansowania inwestycji w Elektrowni Łagisza — mówi Dariusz Lubera.
Firmy energetyczne zapewniają, że u siebie też szukają oszczędności. Deklarują zamrożenie płac. Niektóre, jak katowicki Tauron, zapowiadają kolejne programy dobrowolnych odejść. PGE, największa z krajowych grup, która dzięki własnym kopalniom węgla brunatnego zaspokaja samodzielnie 2/3 własnego zapotrzebowania na paliwo i jest w najlepszej sytuacji, zapowiada potężne oszczędności w wyniku planowanej konsolidacji.
— Wkrótce rozpoczynamy ten proces. Przyniesie nam oszczędności rzędu 1 mld zł rocznie. Jednak to wymaga czasu. Efekty finansowe będą widoczne dopiero za 2-3 lata — dodaje Tomasz Zadroga.
Energetycy twierdzą też, że są gotowi zrezygnować z kontraktów z krajowymi kopalniami, jeśli węgiel z importu będzie tańszy. Niektóre grupy, jak poznańska Enea, chcą rozwiązać problem cen paliwa poprzez zakup kopalni.