Importer rosyjskiego węgla chce odszkodowania za blokadę kont. W tle są: anonim, znany z afery podsłuchowej Marek F. i zeznania o łapówce
Do Sądu Okręgowego w Warszawie wpłynął pozew przeciwko Raiffeisen Bank Polska o zapłatę 202,8 mln zł. Pieniędzy domaga się Energo, duży importer węgla rosyjskiego z Bielska Podlaskiego, który roszczenia wywodzi z faktu zablokowania przez Raiffeisen w marcu 2014 r. rachunku bieżącego firmy (i tym samym dostępu do kredytów). Co na to bank? — Nie możemy odnieść się do Państwa pytań z uwagi na tajemnicę bankową — ucina Marcin Jedliński, rzecznik Raiffeisena. Wiadomo jednak, że bank odrzuca roszczenia spółki węglowej, bo zawezwany wcześniej do próby ugodowej, odmówił.
Artykuł dostępny dla subskrybentów i zarejestrowanych użytkowników
REJESTRACJA
SUBSKRYBUJ PB
Zyskaj wiedzę, oszczędź czas
Informacja jest na wagę złota. Piszemy tylko o biznesie
Poznaj „PB”
79 zł5 zł/ miesiąc
przez pierwsze dwa miesiące później cena wynosi 79 zł miesięcznie
Cały artykuł mogą przeczytać tylko nasi subskrybenci.Tylko teraz dostęp w promocyjnej cenie.
przez pierwsze dwa miesiące później cena wynosi 79 zł miesięcznie
Od jakiegoś czasu nie masz pełnego dostępu do publikowanych treści na pb.pl. Nie może Cię ominąć żaden kolejny news.Wróć do świata biznesu i czytaj „PB” już dzisiaj.
Importer rosyjskiego węgla chce odszkodowania za blokadę kont. W tle są: anonim, znany z afery podsłuchowej Marek F. i zeznania o łapówce
Do Sądu Okręgowego w Warszawie wpłynął pozew przeciwko Raiffeisen Bank Polska o zapłatę 202,8 mln zł. Pieniędzy domaga się Energo, duży importer węgla rosyjskiego z Bielska Podlaskiego, który roszczenia wywodzi z faktu zablokowania przez Raiffeisen w marcu 2014 r. rachunku bieżącego firmy (i tym samym dostępu do kredytów). Co na to bank? — Nie możemy odnieść się do Państwa pytań z uwagi na tajemnicę bankową — ucina Marcin Jedliński, rzecznik Raiffeisena. Wiadomo jednak, że bank odrzuca roszczenia spółki węglowej, bo zawezwany wcześniej do próby ugodowej, odmówił.
NA WOLNOŚCI: Marcin W. twierdzi, że to on ze wspólnikiem Markiem F. i przy udziale byłego menedżera Raiffeisena przygotował anonim oczerniający Energo. Biznesmen w przeszłości siedział w więzieniu za oszustwa i w areszcie — w związku z tzw. aferą węglową. Obecnie jest na wolności.„ŻYCZLIWY” ANONIM: Mail, wysłany do pięciu banków kredytujących Energo (jego początek na skanie powyżej), informował o rzekomych „machlojkach” władz bielskiej firmy węglowej. Był podpisany „Życzliwa”. Kto się ukrył pod tym pseudonimem? To wyjaśnia bydgoska prokuratura.
FOT. TYTYS ŻMIJEWSKI/PAP, GK
Pluskwa w teczce
O Energo pierwszy raz zrobiło się głośno w połowie 2014 r., kiedy media ujawniły, że władze bielskiej firmy zawiadomiły prokuraturę o próbie założenia w jej siedzibie (i siedzibie siostrzanej firmy Krex) nielegalnego podsłuchu. Pluskwa ukryta była w okładce teczki z dokumentami, którą dostarczył do Energo bydgoski adwokat Adam D. Jak zeznał na policji — był jedynie kurierem, a teczkę otrzymał w warszawskim biurze Marka F., znanego biznesmena, powiązanego ówcześnie z wieloma firmami, m.in. giełdowymi. Właśnie wtedy, w połowie 2014 r., prokuratura zatrzymała Marka F. i przedstawiła mu zarzuty w innej sprawie: głośnej aferze podsłuchowej, która wstrząsnęła światem polityki. W grudniu 2017 r. za zlecanie kelnerom warszawskiej restauracji Sowa i Przyjaciele nielegalnego podsłuchiwania polityków i biznesmenów biznesmen został prawomocnie skazany na 2,5 roku bezwzględnego więzienia. „Mała afera podsłuchowa” z Bielska Podlaskiego jeszcze nie doczekała się finału. Na razie Marek F., który był i jest udziałowcem konkurencyjnej wobec Energo spółki Składywęgla.pl (obecnie jest w upadłości), usłyszał w tej sprawie nieprawomocny wyrok roku więzienia w zawieszeniu na 3 lata i 10 tys. zł grzywny. Po jego apelacji oskarżeniami śledczych będzie się jeszcze zajmował sąd drugiej instancji.
Mail od „Życzliwej”
Do próby założenia podsłuchów w Energo doszło w kwietniu 2014 r. Miesiąc wcześniej, dokładnie 5 marca 2014 r., do pięciu banków obsługujących bielską firmę węglową (Raiffeisena, BGŻ, BRE, Millennium i ING Banku Śląskiego) trafił mail wysłany za pomocą zapewniającej anonimowość sieci Tor. Przyszedł z adresu [email protected] i był podpisany „Życzliwa”. Osoba, podająca się za pracownika działu księgowego Energo, informowała w nim o rzekomych nadużyciach szefostwa firmy, polegających głównie na zabezpieczaniu wielu kredytów w różnych bankach na tym samym majątku spółki.
— Informacje te były nieprawdziwe, a mimo to Raiffeisen już następnego dnia zablokował rachunek bieżący firmy, a tym samym możliwość korzystania z udzielonych kredytów, których wartość sięgała 31 mln zł. Tymczasem pozostałe banki zareagowały jedynie zapytaniami, na które uzyskały satysfakcjonujące odpowiedzi i zaniechały jakichkolwiek dalszych działań — mówi adwokat Janusz Kaczmarek, były prokurator krajowy i pełnomocnik Energo.
Dodaje, że bank nie tylko nie poinformował spółki o swej decyzji, ale też przez kilka dni blokady nie odpowiadał na liczne próby kontaktu ze strony szefostwa Energo.
— I to mimo że dotychczas wszystkie kredyty były obsługiwane terminowo, a tuż przed otrzymaniem anonimu w lutym 2014 r. przedstawiciele Energo najpierw spotkali się z dyrektorem departamentu ryzyka kredytowego w Raiffeisenie, a następnie przesłali mu strategię i plany spółki na 2014 r. — mówi Janusz Kaczmarek.
Zdaniem Energo, zablokowanie rachunku było niezgodne z zapisami wewnętrznego regulaminu świadczenia usług kredytowych Raiffeisena. I spowodowało zaburzenia w terminowym regulowaniu bieżących zobowiązań przez spółkę, utratę jej dobrej reputacji i znaczną szkodę finansową. Tę ostatnią na 202,8 mln zł wyliczył wynajęty przez Energo biegły rewident. Mają się na nią składać szkoda rzeczywista (182,8 mln zł) i utracone korzyści (20 mln zł).
Mocne oświadczenie
Naruszenie wewnętrznego regulaminu to nie jedyna podstawa pozwu. Zdaniem Energo, „działania Banku Raiffeisen, podejmowane przez swoje organy, nie miały charakteru przypadkowego, a przeciwnie— były starannie zaplanowane i nakierowane na osiągnięcie konkretnych rezultatów”. O co chodzi? O zeznania i oświadczenia niejakiego Marcina W., nieformalnie kontrolującego bydgoską spółkę MM Group (właścicielami są jego dzieci), która również działała na rynku węglowym i była wspólnikiem Marka F. w Składachwęgla.pl. Przed bielskim sądem, rozpatrującym sprawę założenia podsłuchów w Energo i Krex, Marcin W. zeznał, iż Marek F. opowiadał mu, „że miał bardzo dobre relacje z bankiem Raiffeisen, a konkretnie w zarządzie tego banku”. Następnie, w obecności notariusza, Marcin W. złożył oświadczenie, z którego wynika, że to on, wspólnie z Markiem F., wymyślili sposób na wyeliminowanie Energo z rynku poprzez wysłanie anonimu do obsługujących tę firmę banków. W oświadczeniu Marcina W. można przeczytać m.in., iż „Marek F. twierdził, że jest w bliskich relacjach z członkiem zarządu Raiffeisen Bank Polska. Z tego, co pamiętam, jego nazwisko to X [tu pada rzeczywiste nazwisko byłego członka zarządu banku — przyp. aut.], który poinstruował Marka F., co powinniśmy zrobić. (…) Kilkakrotnie »wzmacnialiśmy« treść, wymyślając jeszcze mocniejsze argumenty, ponieważ pan X mówił Markowi F., że potrzebuje większej »bomby«. Marek F. twierdził, że pan X chce za wypowiedzenie kredytów firmie Energo 200 tys. zł. Marek F. poinformował mnie, że przekazał te pieniądze”.
Wstrzemięźliwi śledczy
W pozwie spółka Energo twierdzi też, że oświadczenie Marcina W. „znalazło odzwierciedlenie” w jego przesłuchaniu przed bydgoską prokuraturą, prowadzącą duże śledztwo w sprawie nieprawidłowości w spółkach MM Group i Składywęgla.pl, w którym W. jest jednym z głównych podejrzanych (patrz ramka obok). Zapytaliśmy śledczych, czy rzeczywiście? I czy w sprawie dotyczącej wysłania anonimu do banków komukolwiek przedstawiono zarzuty?
— Na obecnym etapie śledztwa nadal gromadzony jest materiał dowodowy, który podlega bieżącej weryfikacji, dlatego nie ujawniamy treści składanych przez podejrzanych wyjaśnień. Mogę jedynie potwierdzić, że postępowaniem objęto także ten wątek. Z uwagi na stan sprawy, nie udzielamy dalszych informacji w tym zakresie — ucina Agnieszka Adamska-Okońska, rzecznika prasowa Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy.
O sprawę anonimu chcieliśmy zapytać Marcina W., ale odmówił „PB” rozmowy na jakikolwiek temat. Treść jego oświadczenia stanowczo podważają natomiast Marek F. i były członek zarządu Raiffeisena wymieniony z nazwiska w oświadczeniu, do którego udało nam się dotrzeć.
„Totalne brednie”
Marek F. swój komentarz przysłał nam SMS-em. „Marcin W. już wielokrotnie oskarżał mnie przed kilkoma sądami o czyny, które to właśnie on popełnił. Tak samo było w tym przypadku. Jest mi bardzo przykro, bo zaufaliśmy mu, a on okazał się nieuczciwym człowiekiem. Wystarczy przeczytać i porównać jego zeznania w sprawach, w których zeznawał przeciwko mnie. Za każdym razem na te same pytania udzielał innych odpowiedzi. Na współpracy z nim moje firmy straciły około 34 mln zł. Przestrzegam wszystkich przed tym człowiekiem. Z tego, co pamiętam, to w tej sprawie nie byłem przesłuchiwany. Nie mam z tą sprawą nic wspólnego. Z tego, co słyszałem, to dwóch pracowników W. przyznało się do fałszerstw, które on im zlecał. To chory człowiek”. Były członek zarządu Raiffeisena (nazwisko do wiadomości redakcji) twierdzenie Marcina W. o jego udziale w przygotowywaniu anonimu i łapówce nazywa „totalnymi bredniami”.
— Z panem W. nigdy nie miałem kontaktu, a Marka F. znałem jedynie na gruncie zawodowym, jako długoletniego klienta Raiffeisena. Nie była to żadna bliska znajomość, a jej kluczowym elementem był okres, gdy wypowiedzieliśmy mu kredyt i prowadziliśmy windykację. Około dwa lata temu byłem w tej sprawie przesłuchiwanyjako świadek i tak wtedy, jak dziś zapewniam, że postanowienia o blokadzie rachunków zawsze mają charakter kolegialny, a ja w tym konkretnym przypadku nie podejmowałem żadnych decyzji — mówi były menedżer Raiffeisena. Dodaje, że sprawa była też badana przez dział compliance Raiffeisena i wewnętrzny audyt nie wykazał żadnych nieprawidłowości.
Afera węglowa
Śledztwo dotyczące nieprawidłowości w dwóch spółkach handlujących węglem, MM Group (MMG) i Składywęgla.pl (SW), ruszyło w 2013 r., po zawiadomieniu Generalnego Inspektora Informacji Finansowej. W czerwcu 2014 r. do akcji wkroczyli funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego, zatrzymując kilkanaście osób, w tym kierownictwo obu firm: Marcina W., jego żonę Monikę, Arkadiusza P. i Tomasza P. Obecnie status podejrzanych posiada 26 osób, nie tylko z MMG i SW, ale też podmiotów współpracujących. Zarzuty dotyczą popełnienia wielu przestępstw, m.in. udziału w zorganizowanej grupie przestępczej (miał nią kierować Marcin W.), podrabiania dokumentów, oszustw na szkodę odbiorców węgla, wyłudzania podatku VAT i prania brudnych pieniędzy na kwotę 85 mln zł. Kilka osób podejrzewanych jest też o wymuszenia rozbójnicze. Śledztwo przedłużone jest do końca lipca 2018r., jednak, m.in. w związku z oczekiwaniem na realizację międzynarodowych pomocy prawnych, nie uda się go zakończyć w tym terminie. Prokuratura planuje przedłużyć postępowanie do końca 2018 r.