Kiedy Ryszard, Paweł i Michał Gronowscy odziedziczyli ziemię w miejscowości Łukowa na skraju Puszczy Solskiej, nawet nie pomyśleli o jej sprzedaży – posiadłość należy do rodziny od pokoleń. Zakorzenieni w Warszawie bracia, inżynierowie telekomunikacji i informatycy, planowali, że rekreacyjne wypady na Zamojszczyznę będą dla nich odskocznią od stresującego życia w mieście. Stało się jednak inaczej. W 2008 r. hobbystycznie posadzili pierwsze szczepy winorośli – raptem 100 krzewów – a już w 2013 zaczęli produkować wino.
Wina z krainy tytoniu
– Dopasowaliśmy biznes do nazwiska. Winnica to nasza pasja, której podporządkowujemy weekendy. Zawodowo realizujemy się gdzie indziej, bo utrzymanie trzech rodzin z produkcji wina jest niemożliwe. Winnica to przedsięwzięcie o takiej skali, że… rozpoczyna się ten biznes dla wnuków – twierdzi Paweł Gronowski, współwłaściciel Winnicy Gronowscy.
W jej miejscu dawniej rósł ciemny gaj – z łac. lukus, stąd nazwa wytwarzanych tu win. Są rezultatem nie tylko pasji, lecz także fizycznej pracy trzech pokoleń Gronowskich – winnicą zajmują się założyciele, ich rodzice i dzieci. Owoce zbierają ręcznie, a wino produkują tradycyjnymi metodami.
Początkowo uczyli się winiarstwa z książek Romana Myśliwca. W 2014 r. Paweł Gronowski skończył podyplomową enologię na Uniwersytecie Jagiellońskim.
– Przez osiem lat dokładaliśmy do interesu – remontowaliśmy, kupowaliśmy sprzęt. W dziewiątym roku wyszliśmy na zero. Wciąż jednak wszystkie pieniądze wkładamy w winnicę – przyznaje Paweł Gronowski.
Posadzili już około 7 tys. krzewów, z każdego zbierają 3–3,5 kg owoców. Produkują głównie wina białe. Mają dziewięć etykiet, w tym trzy, cztery dostępne tylko u nich. Ze szczepów solaris, muscaris, seyval blanc, hibernal, johanniter, cabernet cortis, cabernet cantor, regent, traminer i pinot noir powstają wina rześkie, owocowe i pełne słońca, którego na Roztoczu jest wyjątkowo dużo – to region Polski z największą liczbą słonecznych dni w roku, co sprzyja dojrzewaniu winogron i zakładaniu winnic. Roztocze może się też poszczycić najczystszym powietrzem w kraju.
Winnica Gronowskich zajmuje 2,5 ha, ale przedsiębiorczy bracia nakłaniają lokalną społeczność do zakładania winnic i przekazywania im owoców. Przez pierwsze dwa, trzy lata ludzie tylko ich obserwowali, w końcu niektórzy poszli w ich ślady. Powstały już cztery mniejsze winnice w gminie, co powinno podwoić areał i od 2025 r. umożliwić rodzinie Gronowskich produkcję dwukrotnie większej ilości wina (na zbiory czeka się trzy lata od nasadzenia).
– W tej okolicy rolnicy uprawiają tytoń, nasz dziadek też to robił. Prawdopodobnie dlatego nasze czerwone wina mają dymną nutę bez leżakowania w beczce – może w ziemi zostało coś po tytoniu, który tu wcześniej rósł – zastanawia się Paweł Gronowski.
Rodzina rozwija też enoturystykę. W winnicy organizowane są koncerty i imprezy, goście przyjeżdżają na degustacje i zwiedzanie.
Offroad wśród winorośli
Roztocze Środkowe – kraina wzgórz, z których rozciągają się piękne widoki, rozległych torfowisk i głębokich lessowych wąwozów – jest wyjątkowo malownicze. Z walorów krajobrazowych słynie też Lipowiec położony w Szczebrzeszyńskim Parku Krajobrazowym, w otulinie Roztoczańskiego Parku Narodowego i obszaru Natura 2000.
Stąd pochodzi Leszek Popko, właściciel Winnicy Lipowiec. 24 lata temu jego rodzice założyli agroturystykę, a po kilku latach postanowili uatrakcyjnić siedlisko dla gości, sadząc dekoracyjną winorośl na stromej wapiennej skarpie.
– W 2008 r. zasadziliśmy 60 krzewów winorośli na zboczu między domami Polana i Na Skarpie. Kiedy pojawiło się na nich pół tony owoców, nie wiedzieliśmy, co z nimi robić. Wpadliśmy na pomysł produkcji wina. Bez wiedzy, bez doświadczenia, w domu, mając do dyspozycji szklaną butlę, wodę i cukier – wyszła nam… nalewka. W agroturystyce przebywali wówczas goście z Niemiec, właściciele winnicy, którzy udzielili nam paru rad – wspomina Leszek Popko.
Pierwsze prawdziwe wino uzyskane z odmiany dornfelder sprawiło, że jego produkcja stała się pasją całej rodziny – początkowo Leszek Popko i jego siostra prowadzili agroturystykę i winnicę wspólnie z rodzicami, potem przejęli rodzinną firmą. Dziś siostra Leszka Popko i jej mąż zajmują się głównie uprawą winorośli, on z żoną przetwarzaniem owoców na wino. Wcześniej, żeby zdobyć kwalifikacje, szkolił się w Akademii Wina w Jaśle na Podkarpaciu, skąd pochodzi jego żona. Wszystkie siły poświęca agroturystyce i winnicy.
– Nie wyobrażam sobie pracy na etacie. Prowadzenie agroturystyki i produkcja wina to absorbujące, wymagające zajęcia, ciągle coś się dzieje. Od maja do września wykonujemy ręczne prace w winnicy, np. selekcjonujemy pędy, by było tyle owoców, ile nam potrzeba. W kolejnych miesiącach wytwarzamy wino – opowiada przedsiębiorca.
Winnica Lipowiec zajmuje łącznie 2 ha, na których rośnie 4,5 tys. winnych krzewów odmian białych – chardonnay, riesling, solaris, johanniter, souvignier gris i czerwonych – cabernet cantor, cabernet cortis, dornfelder, acolon, zweigelt. Produkuje średnio 4–5 tys. butelek wina rocznie. Przeważają białe i różowe – specjalnością Winnicy Lipowiec jest mocno wytrawny róż. Właściciele z reguły wytwarzają tylko jedną czerwień. Eksperymentują też z tzw. musiakami – początkowo produkowali 30–50 butelek wina musującego, w tym roku powstała pierwsza duża partia – 300 butelek.
– Nasza winnica zajmuje trzy oddzielone od siebie parcele. To zaleta, bo kiedy gdzieś jest gradobicie, nie tracimy wszystkich zbiorów. Kolejną naszą specyfiką są duże odstępy między rzędami krzewów, co zapewnia im lepszą wentylację – dlatego używamy mniej środków ochrony roślin – wskazuje Leszek Popko.
Sadząc winne krzewy, wydobywał z ziemi kamień – bardzo dużo wapienia, który, obok słońca, znacząco wpływa na wyjątkowy aromat i smak roztoczańskich win. Można je degustować – Winnica Lipowiec jest otwarta dla zwiedzających przez cały rok.
– Goście odwiedzający nasze gospodarstwo mogą się zapoznać z uprawą i pielęgnacją winorośli, zwiedzić winiarnię, obejrzeć urządzenia do wytwarzania wina, a wieczorem przy ognisku lub kominku degustować lokalne specjały i słuchać opowieści o naszej pasji – zachęca winiarz.
Nie tylko enoturystyka przyciąga turystów do Lipowca – usytuowanie przy wielu szlakach czyni tę miejscowość dobrą bazą wypadową do innych roztoczańskich zakątków. Atrakcją jest też offroad. Można wynająć terenówkę i objechać okoliczne winnice i trasy.
Marzenia i rzeczywistość
Dla Ryszarda Bojarskiego winnica miała być pomysłem na sielską emeryturę. Szybko się okazało, że to raczej pomysł na dynamiczne życie zawodowe dla całej rodziny i ciężka praca.
– W 2013 r., jeszcze przed emeryturą, kupiłem zarośnięte, zaniedbane siedlisko z planem założenia winnicy. Miałem wyobrażenie, że prowadząc ją, odpocznę. Oczami wyobraźni widziałem siebie z kieliszkiem wina w ręku, przechadzającego się wśród krzewów winorośli. Rzeczywistość zweryfikowała te marzenia – przyznaje winiarz.
Był pionierem – pierwszy zasadził winorośl w powiecie lubelskim. Przed nim działali tu tylko producenci win owocowych. Wiedzę zdobywał samodzielnie, ale jego syn szkolił się w Podkarpackiej Akademii Wina u Romana Myśliwca.
Winnica, którą nazwał Winogrody, powstała w 2015 r. we wsi Stoczek nad rzeką Mininą, na terenie Kozłowieckiego Parku Krajobrazowego. Geograficznie to teren zaliczany do tzw. płaskowyżu nałęczowskiego.
– Byłem menedżerem w firmie leasingowej. W latach 60–70 XX w. rekreacyjnie żeglowałem. W Chorwacji i Grecji, próbując stołowych win w portowych tawernach, doszedłem do wniosku, że takiego sikacza, jaki tam jest podawany, to nawet ja jestem w stanie zrobić. Postanowiłem, że moje wina będą lepsze – wspomina Ryszard Bojarski.
Pod nasadzenia przeznaczył 1,5 ha, wybierając szczepy klasyczne dla polskiego winiarstwa, dobrane do mikroklimatu Lubelszczyzny, odporne na niskie temperatury i choroby. Pierwsze były odmiany białe – seyval blanc, deserowa jutrzenka, regent, leon millot, marszałek foch, hibernal, johanniter. Potem dosadził solaris, cabernet cortis, souvignier gris i muscaris.
Owoce zbiera ręcznie i ręcznie pielęgnuje winorośl. Celowo wybrał odmiany hybrydowe, bo do ich ochrony nie trzeba używać środków chemicznych, wystarczy wapno nawozowe. Jest zwolennikiem tradycyjnych metod produkcji. Rocznie Winnicę Winogrady opusza około 5 tys. butelek wina intensywnie aromatycznego, o wyraźnym charakterze i owocowej świeżości. Pierwszym testem jakości wina było wesele syna Ryszarda Bojarskiego w pobliskim pałacu – Muzeum Zamoyskich w Kozłówce.
– Zrobiłem 70 butelek wina z połączenia szczepów seyval i jutrzenka. Kiedy zniknęło ze stołów szybciej niż hiszpańska rioja, uwierzyłem w powodzenie swojego winiarskiego projektu – mówi winiarz.
Do Stoczka przyjeżdżają grupy na zwiedzanie i degustację w altanie wzniesionej w winnicy. Prowadzone są w niej także zajęcia m.in. z historii uprawy winorośli. Chętni mogą też aktywnie uczestniczyć w pracach w winnicy. W sierpniu Ryszard Bojarski organizuje wieczory spadających meteorytów – rozwiesza hamaki z moskitierą, goście mogą spać pod chmurką, ale buduje też pensjonat.
– Wierzę, że polskie winiarstwo czeka złoty czas. Dlatego chcę rozwijać enoturystykę i liczę, że winnicę przejmie następne pokolenie. Mam nadzieję, że prowadzenie tego biznesu w Polsce będzie na tyle opłacalne, by nie konkurowało z pracą na etat – konkluduje Ryszard Bojarski.
Winogranie coraz bliżej
W Polsce powstają wina rozpoznawalne i cenione przez smakoszy i sommelierów. Nie mamy się czego wstydzić. Rodzime wina biorą udział w światowych wystawach i zdobywają nagrody. Są też promowane.
Na przykład tego lata pasażerowie PLL LOT mają okazję skosztować polskich win wybranych przez sommelierów z Centrum Wina – m.in. odmian solaris czy seyval blanc z Winogrodów, Lipowca i od rodziny Gronowskich. Kto nie planuje podniebnych podróży, może spotkać polskich winiarzy np. 10 sierpnia w Zamościu na piątej już edycji festiwalu Zamojskie Winogranie. Jego ideą jest promocja polskich win i naturalnych produktów, a także turystycznych atrakcji regionu.