Erbud jest za drogi dla inwestora publicznego

EG
opublikowano: 2012-08-31 00:00

Mniej pracy, ale lepiej opłacanej — oto plan szefa budowanej spółki. Najlepiej za granicą albo w deweloperce.

Udział inwestycji publicznych w portfelu zamówień Erbudu maleje. Choć jeszcze na początku kwietnia stanowił 40 proc., po kolejnym kwartale już tylko 24 proc. Wartość całego portfela rośnie i wynosi na koniec półrocza 1,5 mld zł, z czego do realizacji jeszcze w tym roku jest 600 mln zł.

— Przetargi publiczne, w których mamy spore doświadczenie,wydawały się bezpieczne i pewne. Okazuje się, że wcale tak nie jest. Z inwestorem prywatnym można renegocjować pewne warunki, a publiczny jest zamknięty na wszelką rozmowę. Nadal startujemy w przetargach samorządowych, ale kalkulujemy nasze ryzyko, co powoduje, że nasze oferty nie są najtańsze. Na szczęście nie narzekamy na brak zleceń — mówi Dariusz Grzeszczak, prezes Erbudu.

W pierwszym półroczu spółka wypracowała 603,4 mln zł przychodów, co oznacza spadek o prawie 12 proc. Ograniczenie przychodów ma iść w parze ze zwiększeniem poziomu marży.

W I półroczu rentowność EBIT wyniosła 2,35 proc., a czysty zysk — 8,3 mln zł. W analogicznym okresie 2011 r. Erbud miał 28,3 mln zł straty, spowodowanej źle oszacowanym kontraktem na budowę centrum handlowego w Katowicach.

— W pozostałej części roku nie będzie żadnych gwałtownych ruchów. Skoncentrujemy się na marży i najlepszych segmentach — takich jak deweloperka czy działalność zagraniczna. W kolejnym roku chcemy utrzymać przychody na poziomie 1 mld zł, jednocześnie pilnując zysków — mówi Dariusz Grzeszczak.