Falę rozpoczął oczywiście sukces „Pięćdziesięciu twarzy Greya” – debiutanckiej powieści Brytyjki E.L. James, która rozeszła się po świecie w dziesiątkach milionów kopii. Wkrótce dołączyły do niej kolejni przedstawiciele tzw. literatury erotycznej, nie dający się niestety kwalifikować do literatury wysokich lotów.

– Większość z nich jest tak słabo napisana, że gdyby nie e-book nigdy nie ujrzałaby światła dziennego – mówi AFP Roman Jansen-Winkeln z niemieckiego wydawnictwa Satzweiss.
Jak pokazują badania zdecydowaną większość amatorów literatury erotycznej stanowią kobiety. – Te książki są pisane o kobietach, dla kobiet, i przez kobiety – tłumaczy zjawisko Jansen-Winkeln.
I teraz w epoce Kindle’a właśnie kobietom jest łatwiej po taką literaturę sięgać. – Myślę, że kobiety zawsze lubiły literaturę erotyczną, ale się wstydziły ją czytać: która z nich chciałaby wymachiwać w autobusie czy metrze okładką z nagim facetem? – wyjaśnia Giada Armani z wydawnictwa Giadas.
Teraz nie muszą się wstydzić nawet pójścia po porno-książkę do sklepu – ściągną ją przecież anonimowo na swój komputer. A potem nawet gładko usuną, jeśli chciałyby po skrywanej pasji zatrzeć wszelkie ślady.