Euro podrożeje, ale niewiele

Bartosz Krzyżaniak
opublikowano: 2005-05-09 00:00

Polityka i zagranica — to one w najbliższych miesiącach będą rządzić złotym. Przed samymi wyborami euro może podrożeć do 4,4 zł. Na chwilę.

Sejm trwa, podobnie jak premier Marek Belka ze swoim rządem, co oznacza przesunięcie wyborów i związanej z nimi niepewności inwestorów na rynku walutowym do jesieni. Taki scenariusz był przewidywany, o czym świadczy choćby pozycja złotego, który od końca kwietnia umocnił się już o ponad 15 gr.

— Rynek nie lubi niepewności, która zawsze towarzyszy zamieszaniom politycznym. Tym razem do nich nie doszło — mówi Richard Mbewe, główny ekonomista WGI.

Według Przemysława Remina, głównego ekonomisty Raiffeissen Banku, na razie będziemy mieli na rynku względny spokój.

— Ten stan utrzyma się do lipca-sierpnia, co oznaczać będzie kurs w okolicach 4,1 zł za euro — dodaje Marek Rogalski, analityk Palladia Capital Markets.

Nigdy jednak nie można wykluczyć powrotu nerwowości.

— A tę rynek zawsze potrafi usprawiedliwić — twierdzi Przemysław Remin.

Nasze podwórko

Co zatem w najbliższym czasie kształtować będzie kurs złotego?

Zdania ekonomistów są podzielone. Część zwraca uwagę na niepewność polityczną związaną z wynikami przedwyborczych sondaży.

— Zakładam, że zrealizuje się pozytywny scenariusz, w którym sondaże przez najbliższe miesiące wskazywać będą na dominację PO i PiS, a po wyborach rządzić będą dwie partie. Jeśli trzy, w tym co najmniej jedna populistyczna, złoty oczywiście straci — prognozuje Marcin Bilbin, analityk Pekao.

Richard Mbewe uważa, że istotne będą także deklaracje sondażowych liderów dotyczące przyszłej polityki gospodarczej rządu, ich zamierzenia względem reformy fiskalnej czy wejścia do strefy euro.

— Rynek będzie śledził te wypowiedzi, a każda z nich, zwłaszcza że dotąd były dość enigmatyczne, może mieć wpływ na wahania kursu — uważa ekonomista WGI.

Odgrzewana kiełbaska

Nie bez znaczenia będą też obietnice posłów, którzy mogą pokusić się o nierozsądne z punktu widzenia finansów państwa posunięcia, np. SLD będzie forsował podniesienie płacy minimalnej czy jednorazowe dodatki dla emerytów i rencistów.

— Taka sytuacja zdarzyła się już cztery lata temu, gdy uchwalano kolejne ustawy pogarszające sytuację budżetu — przypomina Marcin Mrowiec, analityk Banku BPH.

Marcin Mróz, główny ekonomista Societe Generale, zauważa, że popularność populizmu jest jednak funkcją sytuacji gospodarczej.

— Jej perspektywy są jednak w miarę dobre — dodaje Marcin Mrowiec.

Tańczący złoty

Zdaniem części ekonomistów, dla złotego dużo ważniejsza od wydarzeń na naszej scenie politycznej będzie sytuacja zewnętrzna. I to ona będzie grała pierwsze skrzypce w kształtowaniu kursu złotego, podobnie jak innych walut regionu.

— Dopiero po wyborach, kiedy poznamy program rządu, rynek zacznie bardziej interesować się naszą polityką. Do tego czasu będziemy tańczyć w rytm regionalnej melodyjki — przewiduje ekonomista SG.

Marcin Mrowiec zwraca też uwagę na pojawiające się przypuszczenia, że amerykański Fed zdecyduje się prowadzić politykę szybszych podwyżek stóp procentowych.

— Wówczas różnica między oprocentowaniem stóp w USA i Polsce zmniejszy się, więc złoty może stracić na wartości — ocenia analityk.

Ekonomiści zwracają też uwagę na wyniki francuskiego referendum w sprawie konstytucji europejskiej. Odrzucenie konstytucji będzie skutkowało osłabieniem euro.

— Słabsze euro to także słabszy złoty — dodaje Marcin Bilbin.