Do 2009 r. Polska, oczywiście, może być przygotowana do wejścia do strefy euro i zastąpienia złotego wspólną walutą europejską, tylko czy warto dążyć do tego za wszelką cenę? Tym bardziej że czeka nas naprawdę dużo pracy i nie jestem pewien, czy właściwie zostaną rozłożone priorytety. Bo niby ograniczenie deficytu budżetowego do 3 proc. PKB z pewnością jest celem szczytnym, na stałe poprawiającym stan finansów państwa, ale wymaga przecież trwałych zmian w strukturze wydatków publicznych. Tymczasem mamy, ukształtowany przez dziesięciolecia, model społeczeństwa prosocjalnego. Ludzie żyjący na garnuszku państwa muszą w tym procesie ponieść konsekwencje. Czy wyłoniony po wyborach parlamentarnych rząd będzie chciał wziąć na siebie ten przykry obowiązek? Osobiście wątpię.
Naszym głównym problemem, wymagającym szybkiej reakcji, jest więc nie pośpiech do strefy euro, ale walka z bezrobociem. To jest problem realny, rodzący poważne skutki społeczne, a nawet polityczne. Może więc warto przynajmniej spróbować zmierzyć się z nim, poprawić ogólną zamożność społeczeństwa, a dopiero później zajmować się nawet najatrakcyjniejszymi przedsięwzięciami makroekonomicznymi. Te procesy, na szczęście, się nie wykluczają, ale niekiedy złe rozłożenie priorytetów wysadza w powietrze cały, nawet precyzyjnie zaplanowany, proces gospodarczy.
Richard Mbewe, główny ekonomista WGI