Po drugie expose miało w jak najmniejszym stopniu zdenerwować Polaków i rozłożyć obciążenia. Stąd wszelkie posunięcia, które uderzają w obywateli są albo przesunięte w czasie albo zmiękczone tak, żeby ucierpieli tylko bardziej zamożni Polacy. Bardziej zamożni, a nie bogaci, bo ci ostatni w Polsce podatków nie płacą. Brak mi było czegoś, co dotknęłoby też tę grupę. Na przykład przywrócenie podatku spadkowego w gronie najbliższych od jakiegoś (bardzo wysokiego) poziomu. Chęć pokazania, że wszyscy płacą doprowadziła do tego, że w expose znaleźli się przedsiębiorcy (składka rentowa), firmy (KGHM i inne), mundurowi, górnicy, rolnicy, księża i wszyscy Polacy (system emerytalny).
O samym expose można w skrócie powiedzieć, że było bardzo konkretne, a propozycje były w większości sensowne. Tzw. „windfall tax", czyli opodatkowanie zysków z kopalin jest stosowany np. w Australii i Chile. Zapewne będzie też stosowany do wydobywanego (za wiele lat) gazu łupkowego. Pytanie tylko, czy będziemy te środki przejadali, czy odkładali w specjalnym funduszu na gorsze czasy (tak jak w Norwegii).
W tej propozycji jest „sprawa KGHM". W Sejmie i nie tylko w Sejmie (sam otrzymywałem wiele mejli pełnych oburzenia) ta sprawa wzbudziła wiele emocji. Nie dziwię się. Nie chodzi mi o to, że ceny akcji spadły tak mocno - musiały po takiej informacji spaść i nie ma znaczenia kiedy i w jaki sposób byłaby ta informacja podana. Była to jednak zadziwiająca koincydencja: we wtorek 15.11 prezes ogłasza skup akcji w celu podniesienie ich wartości, w piątek premier podatek od wydobycia - różnica w cenach akcji około 20 procent. Rzeczywiście jak twierdzą oburzeni dużo do zarobienia przy grze na krótko.
Wszystkie organa kontrolne od GPW po KNF twierdzą, że z oglądu sesji piątkowej wynika, że nie było przecieku umożliwiającego wykorzystanie tej informacji w celu zarobkowym. Należy w to wierzyć ( chodzi o sesję piątkową). Było jakieś 100 tys. zysku na krótkiej pozycji, co może jednak pewne wątpliwości nasuwać. Kto pożycza i sprzedaje akcje tuż po zapowiedzi skupu tych akcji przez samą firmę, kiedy prezes twierdzi, że warte są 190 złotych czyli o 15 procent więcej niż przed expose? Dosyć to dziwne i wymagające sprawdzenia.
Generalnie sytuacja, w której państwo ma udziały w KGHM, której zarząd trzy dni wcześniej przed expose ogłasza skup akcji wygląda dziwacznie. Nie można przecież wykluczyć (bez podejrzeń o dbanie o własną kieszeń), że ktoś zasugerował zarządowi KGHM podjęcie decyzji o skupie i opublikowanie jej przed expose. Byłaby to jednak skrajna nieodpowiedzialność (delikatnie mówiąc), a autora takich sugestii należałoby przykładnie ukarać. Można też spekulować, że ktoś uczestniczący w tworzeniu expose pytał w KGHM o takie rzeczy, które dawały sugestię, w jakim kierunku będzie ono szło. Decyzja o skupie wynikałaby więc z nadgorliwości zarządu. Podkreślam: to tylko spekulacje, a nie zarzuty.
Jedno jest pewne: jeśli ktoś grał na krótko (pożyczał akcje i je sprzedawał) wiedząc o tym, co znajdzie się w expose to sprzedawałby akcje we wtorek po ogłoszeniu informacji o skupie. Sprzedaż tuż przed expose byłaby dla osoby, która coś wie bardzo ryzykowna. Generalnie: jeśli ktoś doprowadził do przecieku to szybciej obsługa rządu niż ktoś z rządu. Zarobienie kilkuset tysięcy nie jest czymś wartym grzechu, jeśli wiąże się z ryzykiem popełnienia politycznego samobójstwa i perspektyw życia za kratami. A ryzyko było dla człowieka znającego treść expose olbrzymie.
Tyle na temat KGHM. Podwyżka składki rentowej o 2 punkty procentowe po stronie pracodawców jest sensowna, bo po stronie pracobiorców ograniczyłaby popyt. W Brazylii prezydent Lula zwieszając dochody biednych doprowadził do wzrostu gospodarki (oczywiście pomogły mu też surowce). Mówienie o zwiększeniu z powodu wzrostu składki bezrobocia jest według mnie nieporozumieniem i zawsze to twierdziłem. Jeśli z tego powodu ktoś będzie zwalniał lub nie przyjmował, to znaczy, że jego biznes dąży ku bankructwu. Na kontach firm leży 170 mld złotych. Nic im się nie stanie, jeśli sytuacja wróci do normalnej, czyli tej sprzed obniżki. Pytanie tylko skąd rząd wziął 13 mld złotych rocznie przychodów z tego tytułu. Profesorowie ekonomii mówią, że jeden procent składki to 3,5 - 4 mld złotych, a nie 6,5 mld. To wymaga wyjaśnienia.
Jeszcze raz powtórzę to, co nieraz mówiłem. Zadziwia mnie postawa ludzi, którzy narzekają na „lawinowy wzrost zadłużenia", a jednocześnie chwalą przyjęte przez PiS i PO obniżki składki rentowej i redukcję progów PIT, które to decyzje zwiększyły zadłużenie o co najmniej 7 proc. PKB. Gdyby nie te decyzje to zadłużenie byłoby dalekie od progu 55 procent. Decyzje o obniżkach podobno pomogły nam przejść przez kryzys. Pomogły jednak w bardzo ograniczonym zakresie, bo olbrzymia większość tych pieniędzy poszła do kieszeni zamożniejszych Polaków, a to nie oni wydają wszystko, co otrzymują.
Idźmy dalej. Niewątpliwie słuszne są zapowiedzi stopniowego przechodzenie rolnictwa na opodatkowanie podatkiem dochodowym. Nie można niczego zarzucić konieczności uregulowania sprawy emerytur mundurowych, czy górniczych. To wszystko pokazuje, że rząd chce dbać o równe rozłożenie obciążeń.
Likwidacja becikowego oraz ulgi na jedno dziecko dla rodzin o dochodzie przekraczającym 85 tys. złotych rocznie jest trafne. Dotychczasowe rozwiązania nie miały sensu. Po co dopłacać za posiadanie dzieci ludziom, którzy nawet tej dopłaty w swoich wynagrodzeniach nie zauważą? Jest jednak problem. Słyszałem jak minister Jacek Rostowski zaplątał się w wyjaśniania dziennikarzowi, czy te 85 tysięcy rocznie dotyczy jednego z rodziców, czy sumy zarobków. Wyszło, że sumy zarobków. Wtedy dziennikarz podzielił na dwa te 85 tysięcy i wyszło mu nieco powyżej 3,5 tysiąca, czyli mnie niż średnia w przedsiębiorstwach. Minister potem tak wszystko tłumaczył, że nawet ja tego nie zrozumiałem, ale mam wrażenie, że tutaj jest jakieś nieporozumienie wymagające wyjaśnienia. Faktem jest to, że tak jak od początku zapowiadałem zmiany w ulgach wejdą w życie od 2013 roku, bo nie da się ich przyjąć do 30.11 tego roku.
Część expose, w którym premier mówił o kwotowej rewaloryzacji emerytur i rent w miejsce procentowej zapewne jest niekonstytucyjna. Myślę, że rząd ma świadomość, że to nie przejdzie. W sytuacji, kiedy nasz system emerytalny jest systemem zdefiniowanej składki, a nasze emerytury są pochodną zgromadzonego kapitału rewaloryzacja powinna być procentowo dla wszystkich jednakowa. Trybunał Konstytucyjne inne rozwiązania może odrzucić.
Najbardziej kontrowersyjne są propozycje zmian systemu emerytalnego. Teoretycznie są słuszne, bo żyjemy dłużej. Nie należy słuchać demagogów, którzy podają średni wiek życia w Polsce i twierdzą, że na przykład dla mężczyzny, czas życia na emeryturze to tylko 4 lata (po zmianach). Tak, średnia życia mężczyzny to nieco ponad 71 lat, ale takiego, który już dożył do obecnego wieku emerytalnego (65 lat) jest o około 9 lat dłuższa. Po prostu część ludzi umiera przed emeryturą. Długość życia po osiągnięciu wieku emerytalnego od wielu lat rośnie, więc logiczne wydaje się wydłużenie wieku.
Nie uważam jednak, żeby w sytuacji, kiedy w systemie emerytalnym mamy zdefiniowaną składkę, a stopa bezrobocia jest kilkunastoprocentowa (i będzie rosła) sensowne jest wydłużania wieku emerytalnego. Pamiętać trzeba, że w Polsce około 70 procent ludzi w wieku 55+ nie ma pracy. Niektórzy twierdzą, że wydłużenie wieku emerytalnego zwiększy bezrobocie wśród młodzieży. Podobno badania (?) tego nie potwierdzają. Ale z całą pewnością zwiększy je wśród osób starszych.
Rozumiem, dlaczego premier to zapowiedział (bo tego żądają rynki), ale nie popieram. Nawiasem mówiąc przed wyborami zarówno minister jak i premier opierali się idei obowiązkowego wydłużenia wieku emerytalnego. Twierdzili, a ja to twierdzę nadal, że bardziej sensowne byłoby dawanie zachęt dla dłuższej pracy tym, którzy tę pracę mają. Ideałem byłoby dążenie do sytuacji szwedzkiej, gdzie ludzi całkiem dobrowolnie pracują majac dobrze ponad siedemdziesiąt lat.
Jeśli już jednak zdecydujemy się na ustawowe wydłużenie wielu emerytalnego (różnie to się może jeszcze w Sejmie skończyć) to zakładam, że nie uda się go przedłużyć kobietom aż do 67 roku życia. Opór polityczny będzie zbyt duży. Uważam, że w Polsce kobiety pracują na więcej niż jednym etacie. W Polsce, bo daleko nam jeszcze do super-partnerskich układów Zachodu. Poza tym nasza infrastruktura (żłobki, przedszkola, a raczej ich brak) znacznie obciąża kobiety. Wiek emerytalny kobiet powinien być u nas niższy niż mężczyzn.
W expose zaproponowano, żeby wydłużanie wieku było stopniowe (od 2013 roku, co 4 miesiące dodawałby się jeden miesiąc dłuższej pracy). Podobnie było w Niemczech, ale tam odpowiednią ustawę przyjęto w 2007 roku, a wiek przedłużać się będzie od 2012 roku. Poza tym Niemcy nie objęli tymi regulacjami ludzi, którzy w 2007 roku mieli już 60 lat. Uważam, że w Polsce również należy ustanowić wiek, powyżej którego wydłużenie wielu emerytalnego nie będzie dokonywane. Wbrew pozorom nie mówię tego we własnym interesie. Jeśli zdrowie pozwoli to będę pracował tak długo jak długo będę mógł nie zwracając uwagi na ustawowy wiek emerytalny.
Na koniec. Dziwić mogło, że premier nie wspomniał o planowanym (nawet dość odległym) wejściu do systemu ERM2 przygotowującego do wejścia do strefy euro. To bardzo pomogłoby kursowi złotego, bo przecież spełnienie warunków niczym nie grozi i nie zmusza do przyjęcia euro, a bardzo uspokaja rynki. Nie bardzo rozumiem dlaczego brak było tego elementu w expose. Może po prostu premier bał się skojarzeń takiej zapowiedzi z bałaganem, który obecnie panuje w strefie euro?
Podsumowując można powiedzieć, że wygłaszając expose premier osiągną zamierzone cele. W kraju rozpoczął dyskusję, która musi niedługo zaowocować ustawami. Za granicą dzienniki poświęcone gospodarce expose chwalą, a agencje ratingowe nie grożą już obniżką ratingu. To oddala od nas zainteresowanie rynków finansowych, które niszczą kolejne kraje strefy euro. Nie jest to jednak szczepionka na wiele lat - raczej na kilka miesięcy. I o tym trzeba pamiętać.
Zapraszam na zaprzyjaźniony ze mną portal: http://studioopinii.pl/
