Na początku roku wchodzi w życie kilkadziesiąt nowych podatków, w tym również takie, których konsekwencje na własne skórze odczują konsumenci, m.in. podatek cukrowy, opłata od tzw. małpek, podatek od sprzedaży detalicznej i opłata mocowa. Efektem będzie oczywiście wzrost inflacji, ale również niezadowolenia społecznego.
Negocjacje płacowe, które już wcześniej prowadzone były w wyjątkowo napiętej atmosferze, wobec usztywnienia się obu stron – zarówno związków zawodowych, jak i zarządów – stają się praktycznie niemożliwe. W kolejnych firmach, zwłaszcza w największych, ogłaszane są spory zbiorowe. Szefostwo zakładów albo je lekceważy, albo podważa legalność działań załóg (co zresztą zdarzało się już w końcówce 2020 r.). To tylko potęguje napięcia i spory zbiorowe szybko przeistaczają się w pogotowie strajkowe. Obejmują kolejno firmy z branży chemicznej, naftowej,s górniczej i energetycznej. Nowe zarządy – w wielu przedsiębiorstwach właśnie dokonano zmian personalnych na najwyższym szczeblu – nie mając wielkiego doświadczenia w rozwiązywaniu tego typu sporów i nie są w stanie poradzić sobie z problemem. Zaczyna dochodzić do incydentów siłowych, w tym z udziałem policji, którą wzywają na pomoc zarządy. Odpowiedzią załóg są strajki i okupacja zakładów. Stają najpierw poszczególne wydziały, a zaraz potem całe przedsiębiorstwa.
Nie skutkują ani prośby, ani groźby coraz wyższych rangą przedstawicieli rządu. Nic nie daje także wygłoszone wiosną w sejmie dramatyczne przemówienie premiera. Szef rządu nie tylko nie przekonuje strajkujących do odstąpienia od protestów, ale pokazuje bezsilność władzy. Oliwy do ognia dolewa wypowiedź jednego z prominentnych polityków obozu rządzącego, który sugeruje cofnięcie 500+ na drugie i kolejne dziecko.
Zaraz po Wielkanocy na ulice polskich miast wylewa się fala protestów. Przekrój społeczny jest bardzo zróżnicowany - protestują uczestnicy jesiennego marszu kobiet i osoby, które dotychczas popierały rząd, korzystając na jego polityce.
Mocy nabiera też cichy dotychczas głos prywatnych przedsiębiorców, którzy padli ofiarą lockdownu, bo przepisy wykluczyły ich z grona beneficjentów rządowych tarcz. Pojawia się efekt domina - przerwy w dostawie prądu, braki paliwa na stacjach. Społeczeństwo jest zbuntowane, a kraj ogarnia paraliż zniesienia.