Farmaceutka z marzeniami

Ewa Tyszko
opublikowano: 2019-02-28 22:00

Gdy w 2015 r. Ewa Karwacka, kierownik apteki w Łodzi, zakładała firmę Soap Deli, liczyła, że będzie to praca na pół etatu, w której da upust pasji tworzenia kosmetyków naturalnych. Nie spodziewała się, że cztery lata później będzie wstawała do mydeł o piątej rano i nie nadążała z ich produkcją.

Podczas pracy w aptece Ewa Karwacka spotykała wiele osób z problemami skórnymi. Od dawna sama robiła mydła i maści dla rodziny, kusiło ją więc, żeby zaproponować klientom coś własnej produkcji. Z oczywistych względów nie mogła tego zrobić, lecz powoli zaczął w niej kiełkować pomysł budowy sklepu internetowego. Ukończyła studia podyplomowe dotyczące bezpieczeństwa kosmetyków na Wydziale Chemii Uniwersytetu Łódzkiego — jest specjalistą do spraw GMP, czyli dobrej praktyki produkcyjnej — i odważyła się na kolejny krok: założyła Soap Deli, sklep internetowy z kosmetykami — mydłami, pastami do zębów, olejkami i masłami do ciała. Stworzenie logo i sklepu w sieci powierzyła specjalistom, jednak w głowie miała dokładny plan, jak ma wyglądać ta strona. Obsługuje ją sama, sama też pakuje kosmetyki, nakleja etykiety i wysyła paczki.

Własna receptura

Specjalnością Ewy Karwackiej stały się ręcznie robione mydła do ciała i włosów. Przez pierwsze pół roku funkcjonowania firmy robiła je dzień w dzień, by wypracować sprawdzoną i satysfakcjonującą recepturę, która później miała posłużyć jako baza wszystkich mydeł. Samo tworzenie mydła to stosunkowo prosta reakcja chemiczna — potrzebne są rozpuszczony w wodzie wodorotlenek sodu i tłuszcz. Przy takiej produkcji trzeba zachować ostrożność — ług sodowy jest substancją silnie żrącą. Rezultat, czyli jakość mydła i jego właściwości pielęgnująco-myjące, zależy od doboru tłuszczów i proporcji między nimi — powstają mydła twardsze, miększe, tłustsze, słabiej lub mocniej się pieniące. Co więcej, by te cechy sprawdzić, trzeba poczekać kilka tygodni, podczas których mydło dojrzewa w przewiewnym miejscu — w tym czasie łagodnieje i twardnieje.

— Pierwsze mydło to była katastrofa… Chciałam zrobić oliwkowe, lecz kruszyło się, nie chciało się pienić. Po czasie dopiero znalazłam informację, że potrzebuje wielomiesięcznego leżakowania — tak się robi słynne mydło Aleppo. W końcu wypracowałam recepturę bazową swojego mydła. Pozostaje niezmienna do dziś — wspomina Ewa Karwacka.

Domowa manufaktura

Pracownia wydzielona w domu musi spełniać takie same wymagania jak laboratorium w dużej fabryce, zatrudniającej 1000 osób. O ile założenie firmy jest bardzo proste, o tyle wprowadzenie kosmetyku na rynek wymaga przejścia długiej i czasochłonnej drogi dokumentacyjnej. Niezbędne są: raport bezpieczeństwa, badania, wpis do bazy.

— Dokumenty kolekcjonowałam przez pół roku, jednocześnie przygotowując, razem z mężem, pracownię. Wyposażyliśmy ją sami, za własne pieniądze — płytki, szafki, blaty robiliśmy własnymi rękoma, licząc się z koniecznością spełnienia restrykcyjnych przepisów. Nie mam w ofercie tzw. białej kosmetyki (kremy, mleczka), bo przystosowanie pracowni, spełnienie wymagań, byłoby bardzo kosztowne — przyznaje Ewa Karwacka.

W marcu w 2016 r. farmaceutka otworzyła sklep internetowy i… zaczęła się bać, bo choć przygotowała zapasy mydła na sprzedaż, klientów było jak na lekarstwo.

— W firmie jestem człowiekiem od wszystkiego — receptur, produkcji, ale najgorzej się czuję w roli handlowca. Na targach, na których się pojawiałam, byłam kimś nowym, nieznanym. To był czas, gdy każde zamówienie oznaczało radość — wyznaje producentka.

Coś się ruszyło, gdy blogerka Anita Sroka opisała mydła Soap Deli na swoim blogu.

Udział w Targach Kosmetyków Naturalnych Ekocuda był już sukcesem. Teraz Soap Deli ma stałych odbiorców, wystawia się na kolejnych targach i wciąż wysoko ceni pocztę pantoflową. Ewa Karwacka musiała zaakceptować życie w podróży, bo regularnie pojawia się na targach w Warszawie, Poznaniu, Katowicach, Gdańsku, Wrocławiu — w sezonie od września  do listopada nawet co tydzień. Nie wstawia jednak swoich kosmetyków do sklepów stacjonarnych — internetowy pochłania całą jej produkcję. Ponieważ firma jest jednoosobową manufakturą, pracę trzeba planować z wyprzedzeniem. Właścicielce marki sił wystarcza na jednorazowe przygotowanie 9 kg mydła, z czego powstaje 60 kostek. Gdy dzieci idą do szkoły, cały swój czas przeznacza na produkcję. Często pracuje w nocy, czasem wstaje o piątej rano, bo proces technologiczny wymaga pokrojenia mydła po określonej liczbie godzin od wlania do formy. Ale praca, mimo ścisłego przestrzegania receptur, owocuje niespodziankami.

— Raz, gdy robiłam mydło ogórkowe, które przygotowywałam wielokrotnie, zastygło błyskawicznie, skamieniało, nie do uratowania. To była lekcja pokory — twierdzi Ewa Karwacka.

Ponieważ mydło przed sprzedażą dojrzewa, produkcję na święta trzeba planować już w lipcu. W 2018 r. po raz pierwszy się okazało, że została niedoszacowana — przed Bożym Narodzeniem wyprzedało się wszystko. Dlatego Ewa Karwacka nabiera odwagi, by planować rozwój i założenie nowej pracowni — marzy o otworzeniu sklepu stacjonarnego z miejscem na dużą pracownię i prowadzenie warsztatów mydlarskich. Nadal jednak pracuje w aptece na pół etatu, nie chce z tego rezygnować.

Produkcja bez śmieci

Farmaceutka stara się postępować zgodnie z filozofią zero waste. Zakładając firmę, miała nadzieję, że za pięć lat także w Polsce ludzie zaczną odchodzić od plastiku, od mydeł w żelu i nie będzie to postrzegane jako hipsterska fanaberia. Stara się pomóc klientom w podejmowaniu proekologicznych decyzji — stosuje szklane, papierowe i tekturowe opakowania. Na targach wystawia mydła w misce, można je kupić bez kartonika, coraz częściej klienci przychodzą z własnymi torebkami papierowymi. Tych ludzi nie trzeba już przekonywać, że mydło w kostce to nie tylko prezent dla babci.

— Mydła to wyroby całkowicie zero waste. Robię je bez zbędnych dodatków, po produkcji nie zostają odpady. Wielu klientów decyduje się odbiór osobisty lub przesyłkę listem. Do pakowania szkła — hydrolatów i olejków — używam folii bąbelkowej, którą mam z otrzymywanych przesyłek — wyjaśnia Ewa Karwacka. Rynek kosmetyków naturalnych rośnie, właścicielka Soap Deli zdecydowała się jednak iść w kierunku minimalizmu i wielofunkcyjności produktów — jeśli przygotowuje dezodorant, jest to wariant unisex, olej do brody Leśny Niedziadek skomponowała tak, by służył też do pielęgnacji męskiej skóry. Jako dodatku do mydeł używa warzyw bogatych w witaminy i minerały. W ofercie sklepu są m.in. mydło marchew-bergamotka zawierające oliwę z oliwek z pierwszego tłoczenia, olej kokosowy, masło shea nierafinowane, sok marchewkowy, olej rycynowy, olejek bergamotkowy. Są też środki do pielęgnacji twarzy, np. Nocny Wielbiciel z olejem tamanu, maliną i neem (miodla indyjska). Pachnące kule do kąpieli z siarczanem magnezu, olejem kokosowym z pierwszego tłoczenia i innymi dodatkami są dobre dla skóry i… dobrego samopoczucia. Ceny w Soap Deli zaczynają się od 6,50 zł za kule do kąpieli przez 15 zł za mydło po zestawy kosmetyków za kilkadziesiąt złotych. Zamawiając surowce do swoich wyrobów, Ewa Karwacka stawia wysokie wymagania — wszystkie produkty muszą mieć certyfikaty jakości, niektóre także karty charakterystyki. Część pochodzi z Polski, inne muszą pokonać długą drogę z Francji, Włoch, Filipin, Ghany.

Naturalne, czyli jakie?

Słowo naturalne w odniesieniu do kosmetyków wprowadza nieco zamieszania, bo można sobie zadać pytanie, czy generalnie kosmetyk jest czymś zgodnym z naturą?

— Dla mnie naturalne oznacza wykonane ze składników niesyntetycznych, jednak mydło, jako produkt reakcji chemicznej, musi być zrobione z wykorzystaniem wodorotlenku sodu. Mam w ofercie mydła pachnące wyłącznie mydłem, bo dużo osób ma skórę wrażliwą, nie tolerują barwników, zapachów. To mydła z warzywami, dobrym składem olejowym, zapachem pochodzącym z olejków eterycznych — zapewnia producentka. Przebojem okazało się mydło do włosów. Początkowo klienci się dziwili, że można myć włosy kostką, teraz o nią dopytują. Recepturę opracowywała, testując na sobie.

— Nie muszę już myć włosów codziennie, a skóra głowy jest zdrowa. W końcu zdecydowałam się na zapuszczenie włosów. Teraz mam opracowane receptury na mydło kokosowe, pokrzywowe, orientalne — wylicza właścicielka Soap Deli. Ewa Karwacka od dawna jest wegetarianką. Jej najświeższym, noworocznym postanowieniem było przejście na weganizm. Ta decyzja miała wpływ na asortyment sklepu i skład wyrobów. Zdecydowała, że wytwarzane przez nią kosmetyki nie będą zawierały ani produktów zwierzęcych (co wyklucza mleko, miód, wosk pszczeli, smalec, łój), ani oleju palmowego, którego produkcja jest niszcząca dla środowiska.

— Nazwa Soap Deli pochodzi od angielskiego soap delicious, bo większość składników moich produktów — gdyby nie tworzyły mydła — można byłoby z apetytem zjeść — wyjaśnia Ewa Karwacka. I tego ma zamiar się trzymać. &