Dla przeciętnego obywatela Unii Europejskiej okoliczność, że 1 lipca prezydencję po Austrii przejęła Finlandia, to pewna abstrakcja. Półroczne przewodnictwa UE (patrz tabelka poniżej) ważne są głównie dla państw je sprawujących. Czują się one ogromnie dowartościowane, co ostatnio stwierdziłem i w Wiedniu, i w Helsinkach. Co prawda posiedzenia Rady Europejskiej przeniesione zostały na stałe do Brukseli, ale prezydencje rekompensują sobie to organizowaniem dodatkowych eventów. Austria gościła dwa globalne szczyty UE — z Ameryką Łacińską i Karaibami oraz z USA. Finlandii też się trafia coś wielkiego — 10-11 września szóste ASEM, czyli organizowane co dwa lata spotkanie Europy z Azją. A 20 października w Lahti unijni przywódcy spotkają się na roboczym szczycie energetycznym.
Przewodnictwo kolejnych państw UE ma znaczenie nie tylko psychologiczne, ale i praktyczne. Pamiętamy dyplomatyczne umiejętności duńskiego premiera Andersa Fogha Rasmussena na szczycie w Kopenhadze w 2002 r. — gdyby nie jego postawa, to do rozszerzenia UE od 1 maja 2004 r. by nie doszło. Rolę rotacyjnej prezydencji zdecydowanie osłabiłoby dopiero wejście w życie Konstytucji dla Europy w obecnym kształcie. A dla Finlandii tak się szczęśliwie składa, że drugie półrocze 2006 zapowiada się na kaszkę z mleczkiem. Pierwszy z palących unijnych tematów, czyli budżet 2007-13, został już załatwiony. Drugim jest los Konstytucji dla Europy, ale okres refleksji nad nią został przedłużony i do podjęcia debaty szykują się Niemcy w pierwszym półroczu 2007. Notabene Finowie właśnie podczas swojej prezydencji, zaraz po wakacjach, ratyfikują konstytucyjny traktat jako szesnaste państwo.
W stosunkach zewnętrznych priorytetem Unii Europejskiej w tym półroczu są Bałkany Zachodnie, ale z naszego punktu widzenia dużo ważniejszy jest inny wątek fińskiej prezydencji — polityka wobec Rosji oraz bezpieczeństwo energetyczne. Finowie już zaprosili Władimira Putina na wspomniany roboczy szczyt do Lahti i to ich — a nie polskie! — koncepcje będą stanowić podstawę ładu energetycznego w naszej części Europy. Na razie wysyłają sprzeczne sygnały, z których wynika, że i chcieliby, i się boją. Na przykład w sprawie Gazociągu Północnego premier Matti Vanhanen wyraża obawy ekologiczne, ale zarazem podkreśla biznesową i polityczną neutralność wobec tego przedsięwzięcia. Finlandia zdaje sobie sprawę z konieczności znalezienia alternatywy wobec energetycznego zaopatrzenia z Rosji, ale także rozważa, czy się do bałtyckiej rury (jeszcze w jej odcinku lądowym) nie podłączyć...