Do końca marca ma zostać znowelizowana ustawa, której celem jest zamrożenie cen prądu. Na razie resort energii konsultuje poprawki z Brukselą, rozporządzenia do ustawy nie ma, a zegar tyka. Jeśli problem nie zostanie szybko rozwiązany, może zachwiać płynnością wielu niezależnych firm.

Zwalniamy lub odchodzą
— Wstrzymaliśmy akcję sprzedażową, nie pozyskujemy nowych klientów i zwolniliśmy kilkanaście osób. Koncentrujemy się na dostawach dla kluczowych odbiorców — twierdzi jeden z naszych rozmówców, menedżer w niezależnej firmie energetycznej.
Wtóruje mu inny, też zatrudniony u sprzedawcy niezależnego.
— Zamroziliśmy akcję sprzedażową, więc sprzedawcy nie mają szans na prowizję. Skoro nie zarabiają, to sami odchodzą. Panuje niepewność co do przyszłych przepływów gotówki. Czy wystarczy dla nas rekompensat? — mówi nasz rozmówca.
Szczególnie skomplikowaną sytuację mają podmioty zajmujące się dystrybucją prądu. Urząd Regulacji Energetyki nie zatwierdził im wyższych taryf. Mimo że prąd podrożał, muszą sprzedawać go po cenach ubiegłorocznych, w dodatku obniżonych o tzw. opłatę przejściową. Jest obawa, że przyczyni się to do problemów z płynnością. Firmy, które odpowiedziały oficjalnie na nasze pytania, o finansach mówią oszczędnie.
— Na tym etapie nie możemy skomentować, jak realizowanie ustawy przełoży się na finanse spółki obrotu. Czekamy na rozporządzenie w zakresie wypłat rekompensat, zapowiedziana została też nowelizacja ustawy — odpisało nam biuro prasowe Innogy.
Enefit, młody gracz na tym rynku, wydaje się optymistą.
— To sytuacja bardzo indywidualna i zależy od wielu czynników, m.in. cenników i zapisów w umowach z klientami. Przy obecnym stanie wiedzy o ustawie nie widzimy zagrożenia dla naszej działalności. Opublikowaliśmy nowy cennik, prowadzimy sprzedaż zarówno z dostawą na rok bieżący, jak i kolejne lata, i podpisujemy nowe umowy z odbiorcami — mówi Maciej Kowalski, dyrektor zarządzający Enefitu w Polsce.
Fakturę każdy widzi inaczej
Obawom o płynność towarzyszą zagwozdki formalne. Za nami styczeń, czyli pierwszy miesiąc obowiązywania ustawy o cenach energii. Dostawcy muszą wystawić rachunki.
— Faktury już wychodzą do klientów, najwięcej pod koniec miesiąca. Co się na nich znajdzie? To zależy od interpretacji ustawy, a jest ich wiele — mówi menedżer pracujący u jednego z niezależnych sprzedawców energii.
Z jego obserwacji wynika, że spółki obrotu nie są zgodne w kwestii interpretacji ustawy, a w dodatku nie zgadzają się z interpretacją rządową.
— Każda spółka wystawi fakturę tak, jak uważa, a potem ewentualnie będzie ją korygować — przewiduje nasz rozmówca.
Sprawdziliśmy wczoraj strony internetowe sprzedawców prądu. Większość umieściła na nich, zgodnie z ustawą, nowe cenniki, z cenami z połowy zeszłego roku. Większy problem firmy mają z akcyzą. Niektórzy z naszych rozmówców twierdzą, że na fakturach wpiszą obniżoną stawkę podatku, czyli 5 zł za MWh, inni nie są pewni, jakie faktycznie stawki obowiązują.
— Akcyza jest odprowadzana przez przedsiębiorstwa energetyczne, nie przez klientów. Żeby jej obniżenie miało realne przełożenie, konieczne jest aneksowanie obecnie obowiązujących umów do końca marca — uważa Maciej Kowalski z Enefitu.
Innogy stwierdza zaś, że „zgodnie z zapisami ustawy akcyza wynosi 5 zł/MWh”.
— Zgodnie z ustawą dostosowaliśmy cennik taryfowy do poziomu z 30 czerwca 2018 r. Uwzględnia zmniejszenie akcyzy — słyszymy zaś od Mariusza Majewskiego, rzecznika PGE Obrót.
Wątpliwości nie mają klienci. Stefan Dzienniak, prezes Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej zakłada, że producenci stali dostaną za styczeń rachunki z niższą akcyzą.
Nowe umowy poczekają
O ile faktury za styczeń to sprawa pilna, o tyle kwestię renegocjowania umów z firmami i samorządami można odwlekać. Ustawa nakłada obowiązek podpisania nowych do końca marca.
— Jeszcze nie renegocjujemy umów z klientami. Zmiany cen mogą być wprowadzane na podstawie aneksów do końca marca. W przypadku ewentualnych różnic będziemy wystawiali korekty za pierwsze miesiące roku, które będą wyrównywane przy kolejnych rachunkach — mówi Maciej Kowalski.
— Zgodnie z Ustawą mamy czas na wdrożenie tych zapisów do 1 kwietnia 2019 r. Trwają analizy, czekamy też na rozporządzenie w zakresie wypłat rekompensat — pisze Innogy Polska.
— W przypadku firm i samorządów umowy skorygujemy zgodnie z terminem wskazanym przez ustawodawcę. W związku z tym prosimy klientów o cierpliwość i wyrozumiałość, a także o terminowe regulowanie bieżących należności za energię elektryczną — mówi Mariusz Majewski z PGE Obrót.
Czy starczy rekompensat?
Do rekompensat firmy energetyczne podchodzą z obawą. Ministerstwo Energii oszacowało ich koszty, a także skutki obniżki akcyzy i opłaty przejściowej, na 9 mld zł.
— Uważam jednak, że przyjęta pod koniec ubiegłego roku ustawa nie tylko zamraża ceny energii, ale — z powodu zmniejszenia akcyzy i opłaty przejściowej — faktycznie je obniża. Szacujemy więc, że na sfinansowanie skutków tych przepisów budżet państwa potrzebuje 12 mld zł — mówi przedstawiciel jednego z dostawców energii.
Z analiz instytucji finansowych wynika, że koszty mogą być jeszcze wyższe i sięgnąć 13-16 mld zł. Przedstawiciele firm energetycznych boją się więc, że nie wystarczy w budżecie pieniędzy na wypłaty rekompensat. Na dodatek bez nowelizacji i rozporządzeń trudno ocenić, kiedy i ile pieniędzy otrzymają.
— Pewnie dopiero 1 kwietnia dowiem się, na jakich warunkach sprzedawałem energię od początku roku, oraz czy i jakie rekompensaty otrzymam — przypuszcza jeden z menedżerów.
Inwestycyjne domino
Dystrybutorzy energii zaciskają pasa, by dotrwać do czasu doprecyzowania przepisów oraz wypłaty rekompensat. Jeśli proces będzie się przedłużać, płynność będzie się pogarszać, wpływając na realizację inwestycji sieciowych. Rykoszetem mogą dostać inne sektory, np. kolej. Z informacji „PB” wynika, że przedstawiciele PKP Energetyka i PKP Polskich Linii Kolejowych (PLK) spotkali się niedawno, by o nich porozmawiać. Energetyczna spółka ma program inwestycyjny wart prawie 4 mld zł. Jego ważnym elementem jest drugi etap modernizacji układów zasilania, tzw. MUZA II.
Z naszych informacji wynika, że jeśli przepisy zostaną wkrótce doprecyzowane, to firma — zaciskając pasa — będzie w stanie stabilnie realizować inwestycje. Warunek: ustawowe regulacje, nie pozwalające dostawcom prądu na kształtowanie cen odzwierciedlających faktyczne koszty, będą obowiązywać tylko w tym roku. Jeśli obejmą także przyszły rok, problemy płynnościowe mogą się pogłębiać, chyba że rząd zwiększy pulę na rekompensaty i będzie je wypłacać systematycznie, w przewidywalnych terminach.
— Jeśli nie uda się zgodnie z planem wykonać programu MUZA II, nie zostaną osiągnięte parametry techniczne przewidziane dla inwestycji o wartości około 25 mld zł, zapisanych w Krajowym Programie Kolejowym — twierdzi jeden z naszych informatorów.
Wówczas trudno będzie rozliczyć przeznaczone na nie fundusze unijne. PKP Energetyka nie odnosi się oficjalnie do tych doniesień, czeka na przedstawienie nowych przepisów uzgodnionych z Brukselą.
— Wszystkim w branży zależy na jak najszybszym wyjaśnieniu sytuacji i doprecyzowaniu zasad prowadzenia działalności. Ustawa ma kolosalny wpływ na wszystkie podmioty na rynku, dlatego konieczne jest szybkie wydanie rozporządzenia. Uważam, że potrzebna jest także nowelizacja ustawy. Chcielibyśmy, by nowe przepisy były uzgadniane nie tylko z Komisją Europejską, ale by przed uchwaleniem odbyły się też otwarte konsultacje z podmiotami, których one dotyczą. Dysponujemy szczegółowymi analizami skutków wdrożenia ustawy i gotowi jesteśmy się tą wiedzą podzielić. Pomimo znaczącej niepewności na rynku dążymy do tego, by zarówno dostawy energii dla kolei, jak i realizacja inwestycji modernizacyjnych przebiegały bez zakłóceń — podkreśla Wojciech Orzech, prezes PKP Energetyka. Do czasu zamknięcia wydania sprawy nie skomentowali przedstawiciele PKP PLK.