Firmy ze wschodu redukują kadry

Górecki Radosław, Markiewicz Tadeusz
opublikowano: 1999-02-08 00:00

FIRMY ZE WSCHODU

REDUKUJĄ KADRY

Kryzys w rosyjski spowodował załamanie produkcji nie tylko małych, ale także średnich i dużych firm

W ostatnich miesiącach przedsiębiorstwa ze wschodniej Polski zaczęły zwalniać pracowników

PORÓWNANIE

Z CAŁYM KRAJEM: W ciągu ostatnich trzech miesięcy średnia stopa bezrobocia w Polsce wynosiła odpowiednio 9,7, 9,9 i 10,4 proc. Prawdopodobnie dane za styczeń będą jeszcze gorsze. W urzędach pracy zarejestrują się bowiem osoby, którym będzie zależeć wyłącznie na uzyskaniu bezpłatnej opieki zdrowotnej.

Przedsiębiorstwa ze wschodniej Polski zaczęły masowo zwalniać pracowników. Jak twierdzą ich przedstawiciele, wpływ na obecną sytuację ma przede wszystkim kryzys w Rosji. Krótko mówiąc nie ma zamówień, nie ma pracy.

Wagę problemu widać w doniesieniach lokalnych mediów, które ostatnio wyjątkowo często informowały o masowych zwolnieniach w wielu przedsiębiorstwach wschodniej Polski. Lista tych spó-łek jest dość długa. Zakłady Mięsne w Lublinie zredukowały zatrudnienie w grudniu o 180 osób, Fabryka Łożysk Tocznych w Kraśniku Lubelskim planuje zwolnienie 300 osób. Przedstawiciele Łukowskich Zakładów Przemysłu Skórzanego liczą się z tym, że z początkiem marca zmniejszą załogę o 426 osób. W tym samym mieście zakłady mięsne chcą zwolnić 258 pracowników. Grupowe zwolnienia zapowiadane są też w Międzyzakładowej Spółdzielni Inwalidów w Zamościu. Pracę straci 54 pracowników Roztoczańskiej Spółdzielni Mleczarskiej w Łaszczowie. W Białej Podlaskiej stałe zatrudnienie straci 140 osób z Zakładów Włókienniczych Biawena. Podobnie dzieje się w Chełmie, gdzie Przedsiębiorstwo Handlu Spożywczego zwolniło już 30 osób i zapowiada, że to jeszcze nie koniec. W Przedsiębiorstwie Remontowo-Montażowym Remur pracę straciło 17 osób z planowanych 70. Gazbud zamierza zwolnić 17 pracowników. Pracodawcy nie przedłużają umów o pracę. W Chełmskim Frutimeksie nie przedłużono umów 35 osobom. W wielu zakładach pracownicy ogłosili akcje protestacyjne. Przedstawiciele związków mają nadzieję, że uda się im przynajmniej częściowo ograniczyć zwolnienia.

Winny jest kryzys

Jak twierdzą przedsiębiorcy, do takiej sytuacji doprowadził kryzys w Rosji. Większość firm ze wschodniej Polski nastawiona była przede wszystkim na zbyt na tamtych rynkach. Przedsiębiorcy narzekają, że w chwili obecnej nie mają po co produkować, ponieważ nie mają zamówień.

— Bardzo odczuliśmy kryzys na Wschodzie, który negatywnie odbił się na naszej sprzedaży, więc właściciele zamierzają zwolnić 560 pracowników, w tym 98 kobiet powracających z urlopów macierzyńskich. Podobna sytuacja jest w całym rejonie podlaskim. Napływ tanich tekstyliów z Korei, Wietnamu i Turcji rozłożył całkowicie przemysł tekstylny — twierdzi Edward Pietrowcew, przewodniczący NSZZ Solidarność w Zakładach Bawełnianych Fasty.

Zauważa on, że wpływ kryzysu wyraźnie widać na bazarach, które świecą pustkami. Wielu ludzi miało z nich dodatkowe dochody, teraz stracili i tę możliwość.

Trwają negocjacje

— Od pierwszego lutego 140 osób dostało wypowiedzenia. Na szczęście ci ludzie nie zostają całkowicie bez środków do życia, ponieważ do osiągnięcia wieku emerytalnego będą dostawać zasiłek, a później emeryturę. Właściciele zakładu planują zmniejszenie zatrudnienia o 500 osób. Jesteśmy przeciwni takiemu rozwiązaniu. Uważamy, że takie posunięcia będą katastrofą dla całego regionu. Zapowiadane są też zwolnienia w innych przedsiębiorstwach, więc sytuacja wygląda bardzo nieciekawie — mówią przedstawiciele związków zawodowych Fabryki Śrub Śrubex w Łańcucie.

Jan Sierżęga, przewodniczący Związku Przemysłu Elektromaszynowego, i Marek Uberman, przewodniczący NSZZ Solidarność, uważają, że dalsze zwolnienia są bezcelowe, ponieważ firma nie jest deficytowa. Szacują wynik finansowy za zeszły rok na 2 mln zł zysku netto.

— Co prawda sprzedaż w styczniu w porównaniu z zeszłym rokiem jest mniejsza o 20 proc., ale to jest dopiero początek roku, więc mamy nadzieję, że coś się zmieni. Myślę, że nie należy jeszcze zwalniać tylu pracowników. Ogłosiliśmy akcję protestacyjną 21 stycznia i będziemy negocjowali z właścicielami — dodają.

Rozwiązania i obawy

— Zastanawiające jest to, że na tych terenach nikt nie chce inwestować. Przecież jest tu dużo taniej siły roboczej. Poprosiliśmy więc burmistrza, aby starał się utworzyć w naszym regionie specjalną strefę ekonomiczną. Wszystko jest teraz w rękach władz. Utworzenie strefy mogłoby być bodźcem dla firm, aby tu zainwestowały — mówi Jan Sierżęga.

Nasz rozmówca twierdzi, że wiodący udziałowiec przedsiębiorstwa, czyli IX NFI, rozesłał już ofertę sprzedaży Śrubexu. Związkowcy twierdzą, że właściciele zwalniając pracowników liczą, że firma zostanie lepiej wyceniona.

— Z obserwacji wiemy, że sprzedanie spółki może w efekcie doprowadzić do jej likwidacji. Nasze przedsiębiorstwo eksportuje na Zachód 50 proc. wyrobów, obawiamy się więc, że jakiś inwestor zagraniczny może nas wykupić tylko po to, aby pozbyć się konkurencji — dodaje Jan Sierżęga.

Urząd Pracy uspokaja

— Jeśli chodzi o kolejki przed urzędami pracy, to taka sytuacja ma miejsce w całej Polsce. W wielu zakładach pod koniec roku pracodawcy rozwiązują umowy ze swoimi pracownikami. Zgłaszane są też zwolnienia grupowe, dotyczy to przede wszystkim zakładów, które się restrukturyzują. Dodatkowo też wpływ na kolejki ma reforma administracyjna, co powoduje, że docierają do nas bezrobotni z ościennych gmin. Myślę jednak, że kolejki są spowodowane przede wszystkim reformą ubezpieczeń zdrowotnych. Jak wiadomo, aby korzystać z bezpłatnej służby zdrowia, trzeba mieć pracę lub być zarejestrowanym w urzędzie pracy — twierdzi Beata Sygara z Powiatowego Urzędu Pracy w Lublinie.

Uważa ona, że wpływ zwolnień grupowych nie ma w tym wypadku wielkiego znaczenia.

— Sytuacja powinna się ustabilizować za parę miesięcy — dodaje.

Tymczasem liczba zarejestrowanych bezrobotnych w tym urzędzie wzrosła od grudnia o 2-3 tys. osób. Obecnie rejestruje się po blisko 190 osób dziennie, dla porównania w grudniu było to około 70 osób.

Związkowcy twierdzą, że urzędy pracy nie dysponują ofertami zatrudnienia.

— Dla nas zwolnienie to tragedia — mówią.

Światełko w tunelu

Pracodawcom pozostaje jedynie nadzieja. Po pierwsze, że zdesperowani pracownicy nie zaczną w końcu strajkować, bo to pogorszy jeszcze sytuację ich przedsiębiorstw, po drugie, że w końcu pojawią się jakieś zlecenia. Tak na przykład stało się w Drimpeksie.

— Rzeczywiście planowaliśmy zwolnienie 60 osób. Spowodowane to było tym, że spadł popyt na konserwy na Wschodzie. Obecnie zawarliśmy kontrakt na produkcję na rynek krajowy, pojawiają się też nadzieje na sprzedaż do Rosji i na Ukrainę. Ostatnio dodatkowo zatrudniliśmy nawet 20 osób i zakład będzie pracował na dwie zmiany. Mamy nadzieję, że sytuacja się już nie pogorszy. Być może w przyszłości zatrudnimy kolejnych pracowników i będziemy mogli pracować na trzy zmiany — przewiduje Tadeusz Kajdaszuk, dyrektor Zakładów Przetwórstwa Mięsnego Drimpex.

Podobnie udało się lubelskiej Sipmie produkującej maszyny rolnicze. Jak twierdzą jej przedstawiciele, poprawiła się sytuacja na rynku i po dwumiesięcznej przerwie 600 pracowników powróciło do pracy.

EFEKT KRYZYSU: Nie mam wątpliwości, że te zwolnienia mają związek z kryzysem na Wschodzie. Wprawdzie oficjalnie eksport na tamtejsze rynki stanowił 2-3 proc. całości eksportu, ale statystyki te nie uwzględniały handlu przygranicznego. Na rzecz rynku wschodniego pracowało wielu przedsiębiorców, głównie tych mniejszych. W tej chwili nie mają gdzie ulokować swojej produkcji. Stąd też zwolnienia. Taki pogląd jest powszechny wśród przedstawicieli biznesu. Nawet mimo urzędowego optymizmu czynników rządowych — komentuje Władysław Wyród z Management Focus.

PROBLEM REGIONALNY: Zwolnienia pracowników na wschodzie Polski mają charakter regionalny. Myślę, że nie będą one miały większego wpływu na gospodarkę naszego kraju. Zwolnienia te doprowadzą po prostu do zwiększenia bezrobocia w tamtym rejonie. Sytuacja ta może ulec poprawie, gdy przestaną być odczuwalne skutki kryzysu w Rosji. Mówi się, że może to nastąpić w drugiej połowie roku, ale gdybym wiedział na pewno, to wziąłbym za to duże pieniądze — żartuje Bogdan Wyżnikiewicz z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową.

HANDLOWA PUSTKA: Nie powstają nowe firmy produkcyjne. Jest to wielki problem, ponieważ nie tworzą się nowe miejsca pracy. To, że sytuacja na wschodzie Polski jest niewesoła, widać nawet po wynikach sprzedaży Mlekovity. W tym rejonie są one najgorsze. Świadczy to o tym, że siła nabywcza jest coraz mniejsza. Praktycznie zanikł handel przygraniczny, co spowodowało, że wielu przedsiębiorców produkujących meble i tekstylia zanotowało znaczny spadek sprzedaży. Obecnie bazary świecą pustkami. Czy zwolnienia pracowników doprowadzą do strajków — trudno przewidzieć, ale w kilku przypadkach można spodziewać się takiego rozwiązania — zauważa Dariusz Sapiński, prezes Mlekovity. fo. Marcin Wegner

Radosław Górecki

Tadeusz Markiewicz