Fortuna stawia na sieć

DTK
opublikowano: 2010-04-30 00:00

Właściciel bukmacherów w Polsce, Czechach i Słowacji do końca czerwca zdecyduje, czy wejść na GPW.

Właściciel bukmacherów w Polsce, Czechach i Słowacji do końca czerwca zdecyduje, czy wejść na GPW.

Polskie firmy bukmacherskie potrzebują wejścia do internetu, jak kania dżdżu. Świadczą o tym wyniki kontrolowanej przez fundusz Penta Investements Fortuny. W 2009 r. jej przychody na polskim rynku (suma stawek wpłaconych przez graczy) wzrosły o zaledwie o 3 proc., do 251 mln zł (wyniku finansowego spółka nie podaje). Jej przedstawiciele przyznają też, że spadek przychodów w I kwartale 2010 r. (od 1 stycznia podatek dla bukmacherów wzrósł z 10 do 12 proc.) był większy niż spodziewany.

— Liczymy, że negatywny trend odwrócą piłkarskie mistrzostwa świata w RPA, a przede wszystkim uruchomienie zakładów przez internet —mówi Alesz Dobesz, dyrektor generalny Fortuny w Polsce.

Przewidująca taką możliwość nowelizacja ustawy hazardowej czeka na notyfikację Komisji Europejskiej. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, polscy bukmacherzy będą mogli oferować e-zakłady od początku 2011 r. Czeka ich jednak walka z zagranicznymi serwisami zarejestrowanymi w rajach podatkowych.

— I w Czechach, i na Słowacji już w pierwszym roku oferowania zakładów w sieci przejęliśmy sporo ich klientów, a nasze przychody wzrosły o 30-40 proc. Na to samo liczymy w Polsce — mówi Alesz Dobesz.

Twierdzi, że Polska ma szansę stać się największym rynkiem dla Fortuny. Na razie przychody w naszym kraju są prawie dwa razy mniejsze niż na Słowacji i prawie trzy razy mniejsze niż w Czechach. Cała Fortuna w 2009 r. wykazała 338 mln EUR przychodów i 16,9 mln EUR zysku netto (na obu poziomach wzrost wyniósł około 5 proc.).

Od 2005 r. właścicielem zarejestrowanej w Holandii spółki jest Penta Investments. W ostatnich miesiącach głośne stały się plotki, że fundusz zamierza wprowadzić Fortunę na GPW.

— W ciągu dwóch miesięcy zdecydujemy, czy trzymamy akcje i czekamy na wpływy z internetu w Polsce czy szukamy kupca albo wprowadzamy na giełdę. Jedną z opcji jest Warszawa — mówi Wilf Walsh, wiceprezes Fortuny.