Podczas czwartkowego wystąpienia przed przedsiębiorcami w Londynie Street określił Francję mianem „sklerotycznej” i „beznadziejnej”.

- Nigdy nie byłem w kraju tak chorym...nic tam nie działa, a co gorsze, nikogo to nie obchodzi – powiedział brytyjski biznesmen.
Streetowi nie spodobała się także nagroda, którą wręczyli mu Francuzi. Określił ją jako „plastikową” i „prawdziwie odrażającą”. Stwierdził, że nagroda będzie dla niego przypomnieniem, jak bardzo upadła Francja.
Za każdym razem jak na nią popatrzę powinienem pomyśleć: Boże pomóż Francji – powiedział Street.
Rzecznik spółki John Lewis oświadczył, że uwagi jej szefa były żartem. Francuzi chyba uznali inaczej. Ambasada tego kraju przesłała do brytyjskiej prasy oświadczenie, w którym podkreśla, że „Francja jest piątą gospodarką świata i drugą w Europie, przyciągnęła także piąte pod względem wielkości bezpośrednie inwestycje zagraniczne na świecie, co w sposób oczywisty pokazuje, że wielu zagranicznych inwestorów nie podziela opinii Pana Streeta”.
