Duzi inwestorzy niezbyt wierzą w zapowiadane przez rząd debiuty
Fundusze mówią „tak” ofertom firm energetycznych. Nie spieszą się jednak z analizami, bo polityczny wiatr może zdmuchnąć giełdowe plany.
Na warszawską giełdę mają trafić w przyszłym roku akcje krajowych grup energetycznych, które rząd pracowicie konsolidował prawie półtora roku. Pierwsza chce być poznańska Enea, która już pod koniec I kwartału 2008 r. zamierza wyemitować akcje warte około 1,5 mld zł. Przynajmniej na dwa razy tyle liczy śląska grupa Tauron, planująca debiut na koniec przyszłego roku. Na jakie przyjęcie największych potencjalnych inwestorów — funduszy inwestycyjnych — mogą liczyć przyszli debiutanci? Raczej ciepłe, ale nie bez zastrzeżeń.
Portfele czekają
Zarządzający nie mają wątpliwości: energetyka to sektor dla nich atrakcyjny i planowanym na nadchodzący rok ofertom publicznym dużych firm z branży z pewnością uważnie się przyjrzą. Ale nie ma pośpiechu.
— Na giełdach zagranicznych zazwyczaj jest w czym wybierać, jeśli chodzi o firmy z sektora energetycznego. Na polskim parkiecie nie ma ich na razie zbyt wiele. To jasne, że im więcej spółek o dużej kapitalizacji, tym lepiej, bo łatwiej ułożyć dobry portfel. Ale jeszcze nie analizowaliśmy zapowiadanych debiutów. Czekamy na konkrety — prospekty i analizy — mówi Konrad Łapiński, zarządzający Skarbcem TFI.
Fundusze się nie spieszą, bo nie są pewne, czy należy traktować całkiem serio zapowiedzi zarządów państwowych grup podlegających politycznym zawieruchom. Zwłaszcza w przededniu wyborów.
— Mówi się o wprowadzeniu na giełdę, a przecież nie wiadomo, jaka koalicja będzie rządzić po wyborach. Już wiele prywatyzacyjnych planów rozeszło się po kościach. Dlatego dopóki prospektów nie ma w komisji, to dla nas żadna informacja. Będziemy przymierzać spółki do portfela i zastanawiać się nad wyceną, gdy pojawią się konkrety. Szkoda czasu na analizy, skoro rządowe plany jeszcze trzy razy mogą się zmienić — przekonuje Mariusz Staniszewski z Noble Fund TFI.
Państwowe, czyli gorsze
Zarządzający dodaje, że energetyka to branża zdecydowanie atrakcyjna dla funduszy, zwłaszcza że zużycie energii rośnie, ale potencjalni krajowi debiutanci z tego sektora mają duży minus — są kontrolowani przez państwo. Za poważny mankament uważają to zgodnie wszyscy nasi rozmówcy reprezentujący fundusze.
— Zawsze lepiej inwestować w spółki prywatne. A to będą typowe firmy państwowe. Zarządy, które potencjalnie mogą być złożone z krewnych i znajomych królika, niekoniecznie gwarantują biznesowy sukces — twierdzi Konrad Łapiński.
— Spółki z dużym udziałem skarbu państwa z definicji nie ekscytują zarządzających. Oferty na pewno będą cieszyły się powodzeniem, bo firmy są duże, z pewnością wejdą w skład głównych indeksów i żaden fundusz nie pozwoli sobie na to, by nie mieć ich w portfelu. Ale brak właściciela z krwi i kości to bardzo duży minus, który z pewnością przełoży się na wyceny, zwłaszcza że nie ma nawet planów, żeby te firmy sprywatyzować — mówi Tomasz Adamus zarządzający funduszami PKO/Credit Suisse.