FUNDUSZE PO MOCOWE PŁYNĄ Z POŚLIZGIEM

Kozmana Magdalena, Świerżewski Łukasz
opublikowano: 2000-03-09 00:00

FUNDUSZE PO MOCOWE PŁYNĄ Z POŚLIZGIEM

Od 2000 roku Polska może otrzymywać corocznie nawet 1 mld EUR, a w 2003 roku wielkość pomocy może wynieść nawet 4,5 mld EUR

TRUDNO WSPIERAĆ PRZEDSIĘBIORCÓW: Programy pomocowe dla firm nie zawsze są efektywnie wykorzystywane. Z powodu braku zainteresowania część linii kredytowej Banku Światowego dla małych i średnich przedsiębiorstw musieliśmy zwrócić — mówi Krzysztof Ners, wiceminister finansów. fot. Borys Skrzyński

Nadal nie wiadomo, ile funduszy Polska dostanie w tym roku z programów pomocowych Unii Europejskiej. Trwa jeszcze przygotowywanie procedur przyznawania i rozdysponowania pomocy w ramach programów ISPA i SAPARD. Pierwsze pieniądze zobaczymy dopiero jesienią.

Od 2000 roku mamy szansę dostawać corocznie do 1 mld EUR (4 mld zł) pomocy z Unii Europejskiej. Dotychczas w ramach programu Phare otrzymywaliśmy około 200 mln EUR (800 mln zł) rocznie.

— Wsparcie w ramach Phare wzrośnie w tym roku do około 250-300 mln EUR (1-1,2 mln zł). Uruchamiane są też programy ISPA —350 mln EUR (1,4 mld zł) i SAPARD -168,7 mln EUR (675 mln zł), które mają nas przygotować do otrzymywania środków z funduszy strukturalnych po przystąpieniu do Unii Europejskiej — mówi Krzysztof Ners, wiceminister finansów i pełnomocnik rządu ds. wykorzystania funduszy pomocowych.

Kwoty te są jednak tylko zobowiązaniem Unii. Środki te są przekazywane zaliczkowo na konto Narodowego Funduszu kontrolowanego przez Ministerstwo Finansów i zajmującego się obsługą środków pomocowych w ramach realizacji kolejnych programów. W tej chwili na jego koncie znajduje się ponad 20 mln EUR (80 mln zł).

SAPARD jesienią

Mimo oficjalnych deklaracji i obietnic pieniądze często przychodzą z kilkumiesięcznym opóźnieniem. Program wsparcia dla rolnictwa SAPARD miał wystartować na początku 2000 roku. Unia spóźniła się z przygotowaniem procedur i pierwsze pieniądze zobaczymy najwcześniej jesienią. Uzyskanie pomocy uzależnione jest też od oceny przygotowanej przez Polskę strategii dostosowania rolnictwa do członkostwa w UE.

— Dokument złożyliśmy w grudniu, Komisja Europejska ma pół roku na ustosunkowanie się do niego. Potem są wakacje... — mówi Krzysztof Ners.

Rolnictwo nie zostanie jednak bez pomocy.

— Aby nie tracić czasu, negocjujemy teraz pożyczkę 120 mln USD (prawie 500 mln zł) na rozwój obszarów wiejskich od Banku Światowego. Jesteśmy w końcowej fazie rozmów. Pieniądze będą przydzielane na podobnych zasadach jak w przypadku SAPARD — uważa Krzysztof Ners.

Ze środków tych skorzystają wszystkie województwa. Bogatsze będą musiały w większym stopniu samodzielnie dofinansowywać projekty.

Czas na efekty

Krzysztof Ners przyznaje, że trudno oszacować, jaka część pomocy trafia do polskich przedsiębiorców. W wielu programach zapisane są fundusze przeznaczone na granty lub korzystne kredyty dla firm, na przykład w programie rozwoju zasobów ludzkich, programie dotyczącym certyfikacji i standardów, we wspólnym funduszu mleczarskim Phare i EBOR.

— O wykonanie inwestycji w ramach projektów mogą starać się firmy z Polski lub z państw UE. Zdecydowana większość kontraktów jest jednak zawierana z przedsiębiorcami polskimi. Na przykład, krajowy rynek konsultingowy od początku szybko się rozwijał właśnie dzięki programom pomocowym — twierdzi Krzysztof Ners.

Jego zdaniem, środki napływające z zagranicy przyczyniły się do rozwoju technologii, kultury ekonomicznej, zasad nowoczesnej rachunkowości. Nie było natomiast transferu metod oceny efektywności inwestycji. Dlatego tak trudno jest obecnie stwierdzić, jakie wymierne korzyści odniosła polska gospodarka.

Wyścig do kasy

Wraz z wejściem Polski do UE strumień pieniędzy pomocowych znacznie się zwiększy. W budżecie UE na lata 2000-2006, znanym jako Agenda 2000, są już zapisane środki na ten cel. Wysokość pomocy dla nowych członków wyniesie początkowo 6,4 mld EUR (25,3 mld zł) i wzrośnie do 16,8 mld EUR (66,5 mld zł) rocznie w 2006 roku. Podział pieniędzy zależy od tego, kto i kiedy zostanie przyjęty.

— Zakładamy, że Polska znajdzie się w Unii w 2003 roku. Na nowych członków będzie wtedy przypadało 9 mld EUR (35,6 mld zł) pomocy strukturalnej. Przyjmijmy, że dostaniemy połowę z tego. W takim razie już w 2003 roku mamy szansę nawet na 4,5 mld EUR (17,8 mld zł) — szacuje Krzysztof Ners.

Wiceminister podkreśla, że te pieniądze nie mogą zostać wydane przez UE na inny cel.

— W raportach oceniających stan naszego przygotowania do członkostwa na pierwszym miejscu stawiane są kryteria makroekonomiczne. Nie chcę lekceważyć harmonizacji prawa, ale uważam, że w ocenie szans naszego szybkiego wejścia do UE najważniejszy będzie stabilny, długoterminowy wzrost gospodarczy. Wtedy obawy bogatych państw, że wchodzimy do ich klubu, będą mniejsze — dodaje Krzysztof Ners.

Równi partnerzy

Zdaniem ministra, przez unijnych biurokratów uważani jesteśmy za solidnego partnera.

— Nie przypominam sobie żadnej afery z nieprawidłowym wykorzystaniem pomocy. Bardzo starannie kontrolujemy prawidłowość wydawania środków. Unia szczegółowo sprawdza, czy nie został zdefraudowany choćby jeden grosz, często zapomina jednak o kontroli efektywności wykorzystania tych pieniędzy. Każdy zarzut o nieprawidłowe dysponowanie pomocą mógłby nam na długo zaszkodzić — twierdzi Krzysztof Ners.

Nie oznacza to jednak, że w kontaktach z biurokracją europejską nie dbamy o własne interesy.

— Przez ostatnie pół roku wręcz kłóciliśmy się z Brukselą o zapis dotyczący odpowiedzialności za dokończenie projektu. Nie chcieliśmy zgodzić się, by spadała ona tylko na nas. Projekt może bowiem nie zostać dokończony z winy Unii. Ostatecznie uzyskaliśmy kompromis w tej sprawie — odpowiedzialność proporcjonalną — twierdzi Krzysztof Ners.