Notowania spółki, w którą zainwestowałeś, spadają? To na giełdzie dość częsta sytuacja. Najlepiej, gdy jest się na nią przygotowanym już w momencie, gdy akcje trafiają na rachunek. Nie sztuką jest dobrze kupić, ale dobrze sprzedać. Co więc robić, gdy spadki cię zaskoczą? Niestety, gotowej recepty po prostu nie ma. Są jednak pewne reguły postępowania, które pozwolą ci ograniczyć ryzyko znacznych strat, w wypadku gdyby sprawy potoczyły się w niekorzystnym kierunku. Najważniejsze, by szybko znaleźć przyczynę spadków. To da ci odpowiednią wiedzę, by podjąć decyzję, co zrobić: sprzedać, trzymać, a może jeszcze dokupić akcji. Często będziesz jednak musiał pogodzić się z sytuacją, w której — mimo dokładnej analizy sprawozdań i napływających wiadomości — nie będziesz potrafił stwierdzić, dlaczego notowania spadają coraz niżej. Część inwestorów musiała widocznie uznać, że fundamenty przedsiębiorstwa się pogorszyły, choć w sprawozdaniach finansowych wciąż jeszcze brak namacalnych tego oznak.




Tnij straty
Jeżeli się mylą, może to być świetna okazja do kupna. Jednak w innych przypadkach może to być pułapka — mogą minąć tygodnie, a nawet miesiące, zanim prawdziwe przyczyny spadków ujrzą światło dzienne. Gdy nie wiemy, co stoi za spadkami, jedynym bezpiecznym wyjściem może okazać się pozbycie się udziałów. W przypadku dużych spółek wielu doświadczonych graczy zaleca, by straty ciąć automatycznie już wtedy, gdy przekroczą 8 proc. Przeciwną strategią do cięcia strat jest uśrednianie ceny w dół. Sprawdza się, gdy jesteśmy absolutnie pewni, że — mimo spadku kursu — perspektywy przedsiębiorstwa pozostają bez zmian, a nawet się poprawiają. Jeżeli jednak spółka z naszego portfela popadła w tarapaty, zwiększanie pakietu, w miarę jak notowania spadają, może okazać się bardzo ryzykowne. Może znacznie pogłębić nasze straty, bo prowadzi do zwiększenia w portfelu wagi — jak wiele wskazuje — nietrafionej inwestycji.
Zapomnij, ile zapłaciłeś
Zaakceptowanie strat jest znacznie łatwiejsze, gdy notowania poszły w dół dopiero nieznacznie. Gdy kurs jest o 30 czy 50 proc. poniżej ceny kupna, decyzja jest o wiele trudniejsza. Dlatego lepiej zapomnieć, po jakiej cenie kupiliśmy papiery, i postarać się zanalizować obecną sytuacją fundamentalną spółki tak, jakbyśmy rozważali jej kupno. Jeżeli z naszej analizy wynika, że za jej kupnem przemawia obecnie niewiele argumentów, to może warto rozważyć jej sprzedaż, bez oglądania się na poniesione straty. Równie niekorzystne jak kurczowe trzymanie się przynoszących straty akcji może jednak okazać się nerwowe sprzedawanie przy każdym obsunięciu kursu. Zawieranie zbyt wielu transakcji sprawia, że — zamiast ciebie — zarabia twoje biuro maklerskie. Jeżeli jednak analiza wskazuje, że notowania spadają nie bez powodu, nawet to nie powinno być pretekstem, by nietrafioną inwestycję zatrzymać w portfelu.
Co robić, gdy kurs spada
1. Znajdź przyczynę spadków
2. Zapomnij, po ile kupiłeś
3. Bądź gotów ciąć straty, uwaga na uśrednianie w dół
4. Ogranicz koszty transakcyjne
Bessa na rynku
Słabość całego rynku to rzadko dobry powód, by pozbywać się akcji. Oczywiście, najlepiej byłoby kupować akcje na początku hossy, a w czasie bessy trzymać się od nich z dala. W praktyce to jednak nie takie proste. Mało komu udaje się przewidzieć, kiedy tendencja na rynku się odwróci. Po fakcie może się okazać, że sprzedaliśmy w dołku i — zamiast uciec przed bessą — nie załapaliśmy się na falę zwyżek.
Pamiętajmy, że dobrze zdywersyfikowany portfel akcji powinien zawsze odrobić straty z bessy. W długim terminie akcje są najbardziej zyskowną formą lokowania kapitału. Jeżeli zatem twój horyzont inwestycyjny jest długi, nie powinieneś zniechęcać się krótko- czy nawet średnioterminowymi wahaniami koniunktury.
Najlepszym przykładem była silna wyprzedaż z sierpnia ubiegłego roku. Ucierpiały wtedy niemal wszystkie spółki. Akcjonariuszom solidnych przedsiębiorstw włos z głowy jednak nie spadł, o ile tylko nie dali się ponieść emocjom i nie sprzedali w dołku. Jednym z wielu przykładów może być InterCars. Choć akcji nie ominęła wyprzedaż, to jednak kurs szybko ją odrobił. Obecnie znajduje się już powyżej szczytów z ubiegłego lata.
Aby móc sobie radzić z przejściowymi spadkami czy nawet bessą, każdy inwestor powinien być świadomy jeszcze w momencie zakupu papierów, że pogorszenie koniunktury może nadejść w każdej chwili. Musimy więc być pewni, że zainwestowanych pieniędzy nie będziemy musieli wycofać, zanim koniunktura się nie poprawi. Pełny cykl giełdowy zwykle trwa ponad trzy lata i przynajmniej taki horyzont najlepiej założyć, decydując się na giełdowe inwestycje.
Branża dołuje
Żadna spółka nie oderwie się od sytuacji branży, w której działa. Firmy, które dysponują dobrze rozpoznawalnymi markami i innowacyjnymi produktami, mogą przynajmniej do pewnego stopnia uodpornić się na niekorzystne doniesienia dobiegające z ich konkurencji (a czasem nawet skorzystać na tym, że inni gracze tracą rynek).
Jednak te, które nie mogą pochwalić się jedynymi w swoim rodzaju produktami i usługami, będą bardzo wrażliwe na takie informacje. Dlatego wiadomość, że konkurencyjna firma ma kłopoty, może odbić się na kursie akcji, które mamy w portfelu. W takim wypadku warto przyjrzeć się sygnałom dobiegającym z konkurencji, by upewnić się, że problemy nie dotyczą całej branży.
Czasami kłopoty mogą nie ograniczać się do jednego emitenta, ale do wielu przedsiębiorstw z sektora. Wtedy warto zastanowić się, czy stoją za tym cykliczne zmiany koniunktury, czy trwałe pogorszenie sytuacji w branży. Gdy jesteśmy pewni, że spadki mają charakter cykliczny, pospieszne sprzedawanie papierów może być błędem. Jeżeli wzięliśmy pod uwagę możliwość pogorszenia koniunktury, to nie zabraknie nam kapitału, by okres słabości sektora wykorzystać nawet do zwiększenia zaangażowania.
Gdy jednak perspektywy trwale się pogarszają, lepiej mieć się na baczności. Spadki kursów mogą dotknąć wszystkich przedstawicieli branży. Najlepszym przykładem są ostatnie kwartały w branży budowlanej. Inwestycje związane z EURO 2012 okazały się dla wielu firm zbyt dużym wyzwaniem. Walka konkurencyjna okazała się zabójcza, a wysokie zadłużenie i zatory płatnicze doprowadziły do utraty płynności nawet przez największych przedstawicieli sektora.
Firma ma kłopoty
Największa przyczyna do zmartwień jest jednak wtedy, gdy powody spadków leżą w samej spółce. W szczególności warto uważać, gdy nasze akcje spadają silniej do rynku. To może, choć nie musi, świadczyć o tym, że sytuacja spółki nie maluje się w tak różowych barwach jak wtedy, kiedy przystępowaliśmy do jej zakupu.
Przecena może mieć wiele przyczyn, skupmy się więc na jednej z najczęstszych: gorszych od oczekiwań wynikach finansowych. Jeżeli zawód nie jest znaczący, a spółka na ogół nie sprawia niemiłych niespodzianek, spadek kursu może być okazją do kupna. Tak było z Kernelem, który w maju opublikował słabe wyniki za I kwartał (dla spółki to trzeci kwartał roku obrotowego) i obniżył prognozy zysków na cały rok, a inwestorzy wystraszyli się też możliwej dewaluacji ukraińskiej hrywny. „Karą” była 30-procentowa przecena, po której jednak notowania wróciły do zwyżek.
Z inną sytuacją możemy mieć jednak do czynienia, gdy spółka zwykle rozpieszczała inwestorów. Publikacja dużo gorszych od oczekiwań wyników może być sygnałem, że dobra passa się kończy. Warto więc przyjrzeć się, czy za pogorszeniem rezultatów nie stoją czynniki mogące mieć długotrwały wpływ na notowania. Jeszcze bardziej niebezpiecznie może się okazać, gdy spółka zaskakuje negatywnie drugi czy trzeci kwartał z rzędu. Wtedy szanse, że to tylko przypadek, mogą się okazać nikłe. Z takiej inwestycji lepiej zrezygnować, nim straty nie wymażą znacznej części naszego kapitału. Tak seryjnie zawodziły np. Vistula, Sygnity czy Bomi. [MWIE, AAII.COM]


