Pracę rozpoczął w 1998 r. jako operator kamery w lokalnej stacji telewizyjnej Kujawy we Włocławku. Przez kolejne lata rozwijał umiejętności, współpracując z największymi stacjami telewizyjnymi w Polsce głównie przy produkcjach rozrywkowych.
Przełom w jego życiu nastąpił w 2013 r., kiedy zainteresował się lampami industrialnymi. Inspirację znalazł w sklepie, w którym zobaczył replikę reflektora filmowego. Zamiast kupować gotowy produkt, postanowił stworzyć własną wersję. Wyszukał odpowiedni oryginalny stary reflektor i go odrestaurował. Rezultat zachwycił znajomych, a przyjaciółka zasugerowała, że warto byłoby spróbować sprzedaży takich lamp.
Przecieranie szlaków
Radosław Nakonowski zaczął odnawiać lampy w wolnym czasie między zleceniami operatorskimi. Coraz bardziej angażował się w to hobby. Początkowo sprzedawał lampy na portalach aukcyjnych, a projekt, który miał być jedynie zajęciem dodatkowym, przerodził się w regularną działalność. Reflektor, od którego wszystko się zaczęło, nadal znajduje się w jego domu i jest aktywnie używany.
Zainteresowanie stylem industrialnymi wyniósł z dzieciństwa, kiedy obserwował ojca – cenionego tokarza – tworzącego w wolnym czasie różne elementy wyposażenia domu, w tym żyrandole. Rozpoczynając renowację lamp industrialnych, uczył się na własnych błędach. Nie miał mentora ani specjalistycznych poradników, które mogłyby go poprowadzić. Renowacja oświetlenia przemysłowego na potrzeby domowe była wówczas dziedziną praktycznie nieznaną, więc w dużej mierze przecierał szlaki w tej niszy.
Na początku zdobywał materiały, odwiedzając złomowiska. Często trafiał na uszkodzone egzemplarze, w których brakowało ważnych elementów, takich jak szklane klosze. Pierwszymi klientami były głównie osoby prywatne, jednak jego prace szybko zaczęły trafiać do restauracji, które doceniły unikatowość i styl lamp. Wkrótce współpraca z właścicielami lokali gastronomicznych przekształciła się w stałe zlecenia – zarówno do nowych miejsc, jak i już działających, które z czasem potrzebowały kolejnych lamp. Dzięki temu jego projekty znajdują się w wielu restauracjach w całej Polsce, a także w Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku czy Fabryce Norblina w Warszawie.
– Moje lampy można znaleźć w restauracjach praktycznie w każdym większym mieście. Sprawia mi ogromną satysfakcję i dumę, kiedy widzę, że te ocalone lampy dalej funkcjonują. Gdyby nie moja praca, prawdopodobnie trafiłyby na złom – mówi Radosław Nakonowski.
Pracę nad lampami rozpoczął w przydomowym garażu, który już po dwóch latach okazał się niewystarczający. Skala przedsięwzięcia rosła, a garaż przestał mieścić narzędzia i zgromadzone materiały. Przeniósł więc pracownię do dawnego warsztatu samochodowego, który wynajmuje do dziś.
Zasypany zleceniami
Pracuje sam. Opracowuje większość technicznych i rzemieślniczych rozwiązań, jednak czasami konsultuje się z ojcem. Z biegiem lat zgromadził ogromną wiedzę praktyczną i historyczną, którą czerpał ze specjalistycznych katalogów oświetlenia przemysłowego, które kolekcjonuje. Dzięki aktywności w mediach społecznościowych zyskał rozległą sieć kontaktów. Ludzie często przysyłają mu informacje, a nawet własne lampy, które chcieliby zobaczyć odrestaurowane.
Działalność finansował z oszczędności, które zgromadził, pracując jako operator kamery. Przyznaje, że dzięki dobrze płatnej pracy mógł sobie pozwolić na zakup podstawowych narzędzi, takich jak wiertarki, szlifierki czy sprzęt do lakierowania, które były wystarczające do renowacji lamp. Nie potrzebował zaawansowanych maszyn, ponieważ jego praca nie polega na produkcji lamp, tylko na ich odnawianiu.
Renowacja lamp przemysłowych składa się z kilku etapów. Na początku Radosław Nakonowski musi je zdobyć. Pozyskuje lampy z różnych źródeł – od złomowisk przez targi staroci po likwidowane zakłady. Często dzięki popularności w mediach społecznościowych otrzymuje informacje o dostępnych lampach od osób, które śledzą jego działalność – na Instagramie ma ponad 60 tys. obserwujących. Kolejne etapy prac są rozłożone w czasie, np. niektóre elementy wysychają po malowaniu, kolejne są poddawane patynowaniu, czyli tworzeniu postarzanej warstwy. W tym czasie zajmuje się innymi lampami, a do tych, które schną, wraca, gdy są gotowe do dalszej obróbki. Dzięki temu może jednocześnie prowadzić kilka projektów. Największym wyzwaniem bywa liczba zamówień, która czasami przekracza jego możliwości. Jako jednoosobowa firma musi samodzielnie zarządzać każdym etapem działalności – od renowacji lamp po kontakt z klientami.
– Czasami liczba zamówień mnie przerasta, bo jest ich naprawdę sporo, a moje media społecznościowe, które sam rozbudowałem, generują dużą ich liczbę. Często brakuje mi czasu na życie prywatne, bo cały czas jestem zaangażowany w lampy. Sprawia mi to jednak tyle satysfakcji i radości, że to robię, bo to moja pasja, a nie biznes. Pieniądze są tylko wypadkową – tłumaczy Radosław Nakonowski.
Ceny odrestaurowanych przez niego lamp zaczynają się od 200 zł i mogą sięgać nawet 4–5 tys. zł za unikatowe egzemplarze. Na cenę wpływa kilka czynników, takich jak stan lampy przed renowacją, czy odnawianie będzie skomplikowane i historyczna wartość oprawy. Wszystkie lampy przechodzą gruntowną wymianę instalacji elektrycznej – to nieodłączny element jego pracy niezależnie od wieku lampy. Największą satysfakcję sprawia mu odnawianie lamp z okresu międzywojennego.
Radosław Nakonowski nie planuje przekształcenia firmy w większy biznes, ponieważ ceni sobie satysfakcję, jaką niesie własnoręczna praca nad każdym elementem renowacji. Nie wyobraża sobie, by ktoś mógł przejąć od niego nakładanie patyny czy montowanie instalacji elektrycznej. Te zadania wymagają lat doświadczenia i precyzji, które trudno przekazać innym. Przy prostych czynnościach, takich jak rozkręcanie lamp, czasami korzysta z pomocy członków rodziny, ale rezultat zawsze zależy od jego zaangażowania. Mimo rosnącej liczby zamówień nie rozważa zatrudnienia dodatkowych osób ani rozszerzenia działalności. Jest przekonany, że jakość jego pracy wynika z osobistego podejścia i wiedzy zdobytej przez lata, której nie da się łatwo zastąpić.
– Każdego człowieka można zastąpić, ale w tym wypadku efekt pracy będzie widocznie różny – twierdzi Radosław Nakonowski.
Czasami dzieli się informacjami historycznymi na temat lamp w swoich mediach społecznościowych, ale techniczne aspekty renowacji stanowiące jego unikalne know-how pozostawia dla siebie.
Staroświecki Netflix
W wolnym czasie zbiera klisze z bajkami, głównie z czasów PRL-u. Jego kolekcja liczy obecnie ponad 700 klisz, w tym unikatowe egzemplarze z lat 40. i 50. Ta pasja narodziła się pięć lat temu wraz z jego córką. Chciał, by od najmłodszych lat mogła poznawać klasyczne historie, odmienne od współczesnych bajek telewizyjnych.
Klisze są wyświetlane na starym projektorze Ania, który Radosław Nakonowski zmodyfikował, zastępując oryginalną żarówkę mocniejszym oświetleniem LED. Dzięki temu obraz jest wyraźniejszy, co pozwala na lepsze odtworzenie bajek nawet na większą odległość. Oglądanie klisz stało się w ich domu rytuałem – zasłanianie okien i tworzenie odpowiedniej atmosfery przypomina teatralne przedstawienia, co buduje wyjątkowy klimat.
Radosław Nakonowski dostosowuje narrację klisz do współczesnych realiów. Często improwizuje, zmieniając fragmenty, które dziś mogłyby być niezrozumiałe lub nieodpowiednie, np. w kwestiach rasistowskich czy stereotypów dotyczących ról kobiet i mężczyzn. Dzięki temu jego córka nie tylko czerpie radość z oglądania, lecz także poznaje historie w sposób dostosowany do jej wieku i wrażliwości. Kolekcjonowanie klisz to niejedyna jego pasja – zbiera także przedwojenne pocztówki związane z Włocławkiem.
Wieczorami, kiedy córka i żona odpoczywają, nadal pozostaje aktywny zawodowo. Odpowiada na mejle, wystawia faktury i zajmuje się mediami społecznościowymi. Często montuje materiały do publikacji, co potrafi trwać do późnych godzin nocnych.
– Lampy zmieniły moje życie o 180 stopni. Gdyby nie one, nadal byłbym operatorem pracującym w Warszawie i dzielącym życie między dwa miasta. Dzięki decyzji o zajęciu się lampami na pełen etat zyskałem niezależność i mogę pracować na własnych zasadach, co dało mi nie tylko satysfakcję, lecz także możliwość bycia bliżej rodziny – podsumowuje Radosław Nakonowski.