Prawa noga do kanału — ta prosta zasada umożliwiała zagubionym górnikom odnalezienie drogi do wyjścia w kopalniach w XVII, XVIII w., a nawet wcześniej. Przez wiele lat kanały odwadniające budowano zawsze z prawej strony chodnika. Idąc wzdłuż nich, zaginiony trafiał w końcu do wyjścia. Niepisana zasada była konieczna, bo do pracy pod ziemią przyjeżdżali także ludzie z innych krajów. W razie kłopotów wszyscy wiedzieli, jak się zachować. Dzisiaj w kopalni raczej nikt się nie gubi, a górnictwo zmieniło się przez wieki. Teraz wykorzystuje najnowocześniejsze rozwiązania. Za przemysłem idzie przedsiębiorczość i wokół tej gałęzi gospodarki działa wiele mniejszych firm, które dostarczają sprzęt światowej klasy. Jedną z nich jest Atut z Katowic, producent elektroniki dla górnictwa. Powstała na początku transformacji w 1989 r. Były to lata intensywnej mechanizacji i elektryfikacji wydobycia. Właściciel i prezes Atutu Krystian Szebesta rozpoczął własny biznes, chociaż — jak wspomina — nie miał żadnego kapitału, jedynie dyplom z górnictwa na Politechnice Śląskiej i 25 lat praktyki jako główny elektryk w kopalni. Modernizował urządzenia, by były bezpieczniejsze i łatwiejsze w użytkowaniu.

Prawie jak GPS
Doświadczenie wyniesione z kopalni zaprocentowało. Krystian Szebesta tworzył technologie, które pomagały w rozwiązywaniu problemów górnictwa. Nigdy nie wziął kredytu, a zarobione pieniądze przeznaczał na kolejne inwestycje. Od początku stawiał na innowacyjne rozwiązania lub udoskonalanie dotychczasowych. — Kopalnie wciąż unowocześniają urządzenia, wymieniają je na nowe. Wiele rozwiązań sprawdzało się kilkanaście lat temu, gdy były bardzo zaawansowane, ale dzisiaj już nikt ich nie stosuje. Dlatego trzeba cały czas pracować nad nowymi projektami i wybiegać do przodu. Źródłem innowacji jest rynek, firmy takie jak nasza muszą po prostu odpowiadać na te potrzeby — tłumaczy Michał Szebesta, jeden z dwóch synów właściciela i członek zarządu spółki Atut (drugi, Marcin, również zasiada w zarządzie). Od 2011 r. firma zajmuje się rozwiązaniami z zakresu radiokomunikacji i transmisji danych. Jednym z efektów jej prac jest system bezprzewodowej komunikacji. Potocznie nazywa się go GPS-em dla górników, ale wykorzystuje inną technologię niż urządzenia stosowane przez kierowców.
— Działa to bardzo podobnie. Funkcje satelit pełnią bramki. Odbierają sygnał radiowy z nadajników, tzw. znaczników, niewielkich urządzeń, które noszą przy sobie pracownicy — wyjaśnia Michał Szebesta. System identyfikacji radiowej obiektów dzieli się na aktywne i pasywne. Znaczniki pasywne są dobrym sposobem monitorowania materiałów, stanowiąc źródło danych dla systemów logistycznych umożliwiających lokalizację i bilansowanie materiałów. Firma Atut jako jedna z pierwszych wdrożyła tego typu technologię do pracy w warunkach zagrożenia metanowego. System aktywny umożliwia ciągłe monitorowanie personelu zatrudnionego w zakładzie górniczym. W przypadku komunikacji aktywnej bramka odczytuje sygnał kilkakrotnie w ciągu sekundy. Pozwala to dokładnie określić położenie znacznika w czasie rzeczywistym. Częsty odczyt ma jeszcze jedną zaletę: umożliwia dokładne określenie położenia także szybciej poruszających się obiektów.
Poszukiwania pod ziemią
Krystian Szebesta zaznacza, że nadajniki mogą się przydać nie tylko do monitorowania ludzi. Znaczniki pasywne są dobrym sposobem śledzenia materiałów lub urządzeń przemieszczanych w kopalni.
— Zdarzało się, że urządzenie pozostawało w wyrobiskach, a potem zapominano o nim — mówi Krystian Szebesta. Obie funkcje pozwalają odpowiednio zarządzać logistyką zakładu, zwłaszcza że informacje dotyczące położenia znaczników są archiwizowane i w każdej chwili można odtworzyć starsze dane.
— Oczywiście ta technologia nie musi być stosowana jedynie w kopalniach. Można ją wykorzystywać wszędzie tam, gdzie sygnał GPS jest blokowany, np. w większych halach czy przy budowie metra — tłumaczy Krystian Szebesta.
Bezpieczeństwo to jeden z najważniejszych elementów wszystkich systemów i urządzeń w kopalniach. Zastosowanie systemu lokalizacji może się przydać najbardziej, kiedy nastąpi wypadek taki jak wstrząs 18 kwietnia w tzw. ruchu Śląsk — części kopalni Wujek znajdującej się w Rudzie Śląskiej (w dniu wysyłania magazynu do drukarni służby ratownicze nadal szukały dwóch zaginionych górników). Nie ma jednak gwarancji, że ewentualny wypadek nie zniszczy bramek. Wtedy służby ratownicze mają inną bardzo ważną informację: geometryczne współrzędne nadajnika zarejestrowane tuż przed wypadkiem. Dzięki temu nie muszą szukać zaginionych po omacku. Wiedza, gdzie dokładnie znajdują się poszczególni górnicy, pozwala też sprawniej przeprowadzić ewakuację pracujących pod ziemią.
Jak wygrana w totka
System lokalizacji to tylko jeden z innowacyjnych projektów firmy Atut. Jak wspomina Michał Szebesta, pierwszym przełomowym wynalazkiem był w 1993 r. system sterowania podziemnym transportem kolejowym. Wtedy też po raz pierwszy katowicką firmę chciała kupić niemiecka spółka, która produkowała podobne rozwiązanie, ale droższe i mniej efektywne.
Inny przykład to głosowe powiadamianie, w którym miejscu znajduje się szola, czyli winda w kopalni. Atut wprowadził je na rynek w 2000 r. Wtedy też na rynku sprzętu górniczego zaczął się kryzys.
— Szukaliśmy innego pola, na którym moglibyśmy budować swoją przewagę, i dobrze wykorzystaliśmy ten czas na zdobycie pozwoleń i certyfikatów dla naszych urządzeń. Kiedy w 2004 r. Polska weszła do Unii Europejskiej, mieliśmy już komplet niezbędnych dokumentów — wyjaśnia Michał Szebesta. Podkreśla, że kluczem do sukcesu przy tworzeniu rozwiązań dla górnictwa jest niska awaryjność urządzeń katowickiej firmy, co jest szczególnie doceniane w trudnych ekonomicznie czasach dla górnictwa.
Zagranica czeka
Systemem lokalizacji radiowej interesują się kopalnie w Turcji i Australii, gdzie o kontrakt trzeba konkurować z międzynarodowymi gigantami.
— Czasem dziwnie się czuję, kiedy jako przedstawiciel niewielkiego, ponad 60-osobowego przedsiębiorstwa siedzę obok osób z międzynarodowych korporacji. Na koniec dnia to jednak świetne uczucie, że chociaż nie jesteśmy dużą firmą, to nasze rozwiązania konkurują jakością, pomysłami i cały czas mamy kolejne projekty do realizacji. Zwłaszcza, że kopalnie bardzo dokładnie wybierają urządzenia, to często wieloetapowe procesy — opowiada Michał Szebesta.
Zaznacza, że przez lata w firmie udało się stworzyć zgrany zespół specjalistów, którzy zgłaszają kolejne pomysły. W Polsce zainteresowanie urządzeniami katowickiej firmy jest, ale często brakuje ostatecznych decyzji, a tworzenie takich produktów jak system lokalizacji wymaga sporych nakładów. Opracowanie projektu kosztowało spółkę około 1 mln zł.
— Lokalizacja pod ziemią jest możliwa dzięki wykorzystaniu wielu technologii, np. sieci radiotelefonii opartej o stacje bazowe zamontowane w wyrobiskach górniczych. Oczywiście rozwój takich rozwiązań jest potrzebny, by zwiększyć dokładności lokalizacji, a zalety stosowania są bezdyskusyjne. Niestety w Polsce dużą przeszkodą dla ich wykorzystania są duże nakłady finansowe. Kopalnie podziemne to potężne zakłady, posiadające po kilkanaście a nawet kilkadziesiąt kilometrów wyrobisk. Rozłożenie infrastruktury lokalizacyjnej na takiej przestrzeni to wielomilionowa inwestycja. Aby porównać jej skalę, wystarczy sobie wyobrazić, że małe miasteczko chciałoby umieścić takie lokalizatory na wszystkich ulicach — mówi dr hab. inż. Tomasz Lipecki z Katedry Ochrony Terenów Górniczych, Geoinformatyki i Geodezji Górniczej Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie.
— Inwestycje w wydobycie są i będą we wszystkich kopalniach, inaczej przestałyby one istnieć. Gorzej z inwestycjami pobocznymi, które są wstrzymywane albo ze względu na sytuację finansową albo niepewność co do przyszłych decyzji politycznych i biznesowych. Pojawiają się np. pomysły przenoszenia niektórych kopalń do innych firm. W tej sytuacji nikt się nie zdecyduje na inwestycje inne niż niezbędne dla zachowania ciągłości wydobycia — tłumaczy Michał Szebesta.
Dlatego spółka stawia na eksport — z jedną z zagranicznych kopalni już doszła do ostatniego etapu negocjacji. &© Ⓟ
Technologia w rodzinie. Krystian Szebesta, właściciel firmy Atut, otrzymywał oferty jej sprzedży, lecz je odrzucił. Dzisiaj w zarządzie zasiadają również jego synowie, którzy chcą kontynuować dzieło ojca. Na zdjęciu: Krystian Szebesta z żoną Barbarą (w środku) i synowie Michał (z lewej) i Marcin.
TĘ TECHNOLOGIĘ MOŻNA WYKORZYSTYWAĆ WSZĘDZIE, GDZIE SYGNAŁ GPS JEST BLOKOWANY
Precyzja. System lokalizacji radiowej firmy Atut pozwala na bardzo precyzyjną lokalizację pod ziemią. Umożiiwia ją m.in. częsty odczyt położenia znacznika, który bramka sprawdza kilka razy na sekundę.