Gerpol podstępem pozbył się wierzyciela
Protestujący wyjechali, dług pozostał
JAŁMUŻNA: Jedyne co dostałem w Gerpolu odjeżdżając z Rybnika to 1 tys. zł. Więcej podobno w kasie nie mieli. Kolejny raz zostaliśmy upokorzeni przez dyrekcję Gerpol Brauerei — mówi Władysław Pietrzak, likwidator Browaru Grybów. fot. ARC
W Rybniku zakończyła się trwająca trzy tygodnie okupacja zakładów spółki Gerpol przez pracowników browaru w Grybowie. Jej celem było odzyskanie należności za dostarczone piwo. Akcja nie doprowadziła do odzyskania pieniędzy. Dyrektor Gerpolu chytrze odprawił desperatów z Grybowa. Browar liczy swoje dni, a właściciel rybnickiej firmy wciąż unika wierzycieli.
Dwa tygodnie temu opisywaliśmy szczegółowo konflikt grybowskiego browaru z rybnicką spółką Gerpol. Jego przedmiotem było 350 tys. zł, których browar w Grybowie, wydźwignięty ze stanu upadłości przez swego likwidatora, potrzebował do spłacenia zobowiązań wobec fis-kusa. Gdy nie poskutkowały przyjęte w praktyce gospodarczej sposoby wyegzekwowania należności, pracownicy browaru rozpoczęli trwającą 3 tygodnie okupację siedziby kontrahenta.
W końcu 14 października dwudziestu pracowników Browaru Grybów opuściło Rybnik. Wyjeżdżali ze świadomością zwycięstwa. Byli pewni, że ich roszczenia zostaną zaspokojone. Na terenie Gerpolu pozostał tylko likwidator grybowskiego browaru — Władysław Pietrzak. Wszystko wskazywało na to, że między Gerpolem a Grybowem zostanie zawarta ugoda. Tak przynajmniej zapewniał dyrektor firmy Gerpol Brauerei, Andrzej Figiel.
— Pomyślałem sobie, że to koniec problemu. Kazałem ludziom pakować się i wracać do Grybowa. Byli bardzo zmęczeni, więc tym bardziej ucieszyłem się z takiego obrotu sprawy — relacjonuje Władysław Pietrzak.
Znikające beczki
Dług wobec Grybowa miał być pokryty pieniędzmi ze sprzedaży tzw. kegów — metalowych beczek na piwo, należących do Gerpolu. Pod zastaw miało iść 6-7 tys. beczek, o wartości około 200 zł każda. Gdyby zostały sprzedane za połowę ceny, dałoby to kwotę około 600-700 tys. zł, czyli dwukrotnie więcej niż wynosi dług Gerpolu, wobec grybowskiego browaru.
— W środę rano przyszedł do mnie dyrektor Figiel. Zaproponował spłatę długu. Pieniądze miały pochodzić z zastawu kegów —opowiada likwidator z Grybowa.
Ugoda miała nastąpić 14 października o godzinie 13. Władysław Pietrzak czekał na swojego radcę prawnego. Dyrektor też miał przyjść ze swoim prawnikiem.
— Andrzej Figiel nie przyszedł na umówione spotkanie. Odnalazłem go po godzinie, na terenie firmy. Gdy zapytałem o porozumienie, odpowiedział, że sprawa jest nieaktualna. Okazało się, że beczki od dawna są już zastawione. Zostałem po prostu oszukany — puentuje Władysław Pietrzak.
Pytany o komentarz do wydarzeń opisywanych przez likwidatora grybowskiego browaru, dyrektor Andrzej Figiel odpowiada tylko „Jeżeli ja oszukałem pana Pietrzaka, to on jest łysy”.
Cios w plecy
Sytuacja browaru w Grybowie jest nie do pozazdroszczenia. Likwidator zwolnił już trzech pracowników. Obcina pensje, redukuje wydatki inwestycyjne. Zapowiada, że będzie coraz gorzej. W zakładzie brakuje pieniędzy. A Urząd Skarbowy w Gorlicach szykuje się, by wyegzekwować należności z tytułu akcyzy i VAT.
— Powoli minimalizuję koszty działalności browaru. Przygotowuję się na cios w plecy, ze strony Urzędu Skarbowego — twierdzi Władysław Pietrzak.
— Jeżeli to nastąpi, będę musiał zlikwidować zakład — dodaje.
Jest jednak nadzieja, że to nie nastąpi. Gorlicki urząd może zająć wierzytelności Grybowa. A tym samym, domagać się ich z masy upadłościowej Gerpolu. Firma bowiem trzy tygodnie temu ogłosiła upadłość, do czego nie przyznaje się dyrektor Figiel.
— Firma normalnie funkcjonuje — zapewnia.
W dalszym ciągu nie udało nam się nawiązać kontaktu z właścicielem firmy Gerpol Brauerei, Zdzisławem Kęsikiem. Dyrektor Andrzej Figiel mówi, że nie jest upoważniony do podawania jego numeru telefonu. Ponoć kontaktował się z nim tydzień temu. Prezes jak zwykle zapewniał, że skontaktuje się z „Pulsem BiznesuŐŐ, ale nie dotrzymał słowa.
Na Grybowie nie koniec
Tymczasem znalazł się kolejny wierzyciel Gerpolu. Są nim Zakłady Urządzeń Piwowarskich w Zwierzyńcu pod Zamościem.
— Gerpol jest nam winien 1265 zł za produkcję elementów sprzęgieł gumowych. Nawet nie odebrali zamówionych wyrobów, które dla nas są zupełnie nieprzydatne. Wysyłaliśmy wezwania do zapłaty — bez odzewu. Kwota niewielka, ale w naszych warunkach to kilka pensji dla pracowników — mówi pragnący zachować anonimowość pracownik zakładów.
Zdzisław Kęsik oprócz rybnickiego Gerpolu jest prezesem wrocławskiej firmy Browrem i niemieckiej Kemex. Czym się one zajmują, nie udało nam się ustalić.
WYCZERPANI: Przez trzy tygodnie, żyliśmy w nieludzkich warunkach. Chcieliśmy odzyskać nasze pieniądze. W końcu nas oszukano i odjechaliśmy. Nie mamy pieniędzy i chęci do życia. Jesteśmy tym wszystkim zmęczeni i wyczerpani — skarży się 20 pikietujących z Grybowa. fot. ARC