
Zgodnie z oczekiwaniami, inflacja cen konsumenckich w USA w grudniu nadal rosła wznosząc się na najwyższy poziom od 1982 r. Inwestorzy za bardzo nie wiedzieli jak mają zareagować na ten odczyt, z jednej bowiem strony okazał się pokrywać z prognozami, jednak z drugiej strony tak wysoki poziom cen wcale nie gwarantuje, że już został osiągnięty szczyt inflacyjny.
Zachowanie handlujących może sugerować, że – przynajmniej w pewnym stopniu – zdyskontowali oni i wycenili już kilka podwyżek stóp w tym roku więc bardziej jastrzębie stanowisko władz monetarnych nie powinno specjalnie zaskakiwać.
Jak twierdzą traderzy, rynki obligacji wyceniają obecnie na około 90 proc. prawdopodobieństwo, że FOMC dokona czterech podwyżek stóp procentowych w 2022 r., a środowe odczyty o inflacji nie powinny zniechęcać władz monetarnych do ogłoszenia pierwszej z nich już w marcu.
Spośród głównych sektorów wchodzących w skład indeksu S&P500 szczególnie na plus prezentowały się w środę surowcowy, detaliczny i technologiczny. Zdecydowanie gorzej radziły sobie spółki finansowe, w tym banki.
Na innych rynkach warto wspomnieć o czwartej z rzędu zwyżce notowań złota, do którego sentyment rośnie wraz z przyspieszeniem presji inflacyjnej. Znów na wartości zyskiwała ropa, a zwyżkę determinował spadek jej zapasów w USA do najniższego poziomu od 2018 r. Drożał też bitcoin. Osłabiał się z kolei dolar, a jego przecena była największa od maja.
Na niemal dwuletni szczyt wspięła się rentowność 2-letnich obligacji skarbowych, zaś zysk z benchmarkowych 10-latek spadł najniżej od tygodnia.
Na zamknięciu sesji indeks największych blue chipów Dow Jones IA drożał o 0,11 proc. Wskaźnik szerszego rynku S&P500 zyskiwał 0,28 proc. Natomiast Nasdaq Composite 0,23 proc.