Głowa państwa potrafi wychować sobie gości

Jacek Zalewski
opublikowano: 2002-05-06 00:00

Dzisiejszy powrót do pracy wywołuje u wielu osób psychiczny dyskomfort, zatem ku pokrzepieniu ich serc przypominamy sielski obrazek z tygodnia kanikuły.

Prezydent Aleksander Kwaśniewski już po raz siódmy zaprosił na pierwszomajówkę do ogrodów na tyłach swojego pałacu pracodawców i pracowników, a także przedstawicieli świata nauki, kultury i mediów. Liczba uczestników tego spotkania utrzymuje się na stałym poziomie około 1500 osób. Organizacyjny szef imprezy, dyrektor Janusz Strużyna potwierdza, że Kancelaria Prezydenta nie ma najmniejszych kłopotów ze znalezieniem firm, które gratisowo wystawiają na pikniku własne stoiska — od Polmosów przez masarnie aż po wytwórców pralinek.

Myślą przewodnią majówek jest udostępnienie przez prezydenta neutralnego miejsca, w którym raz w roku można by prowadzić dialog społeczny w trochę luźniejszej atmosferze. Jednak olimpijski pokój w dniu Święta Pracy w sytuacji, gdy stopa bezrobocia nieustannie wzrasta, a spór o nowelizację kodeksu pracy zaostrza się, jest w Polsce idée fixe. Dlatego nie dziwi, że z prezydenckiego zaproszenia skorzystali nie wszyscy ustawowi uczestnicy Trójstronnej Komisji do Spraw Społeczno-Gospodarczych.

Lewicowo-centrowy skład uczestników majówek jest ustabilizowany personalnie, natomiast merytorycznie uległ od ubiegłego roku radykalnej przemianie. Dwanaście miesięcy temu byli oni zgromadzeniem oczekujących, wręcz przebierających nogami z niecierpliwości. Po wyborach 23 września wreszcie się doczekali i zostali decydentami — zarówno politycznymi, jak i gospodarczymi. Gośćmi prezydenta byli między innymi nowi prezesi kilku spółek skarbu państwa, których można klasyfikować zarówno jako pracodawców, jak i najemnych pracowników.

W poprzednich latach Aleksander Kwaśniewski na zakończenie okolicznościowego wystąpienia wydawał —przed rozejściem się gości majówki po ogrodach — uprzejme zarządzenie: „I proszę nie rzucać niedopałków do wody ani między kwiaty”. Ba, jednego petowego złoczyńcę — Krzysztofa Janika, obecnego ministra spraw wewnętrznych — napiętnował kiedyś przez megafony po nazwisku. A w tym roku cisza... Zapomniał? Nie — widocznie uznał, że w siódmym roku wreszcie wychował sobie gości. I rzeczywiście, kiedy po zakończeniu pikniku specjalnie zajrzeliśmy do Pierwszej Sadzawki Rzeczypospolitej — była całkiem czysta i prezydenckie rybki wesoło sobie pluskały.