Drastycznie rosną opłaty za odbiór i zagospodarowanie śmieci płacone przez mieszkańców. Niektóre miasta już je podniosły, inne, np. Warszawa, planują to zrobić wkrótce. To efekt wzrostu kosztów energii, zatrudnienia, a także wyższych opłat środowiskowych, które odbijają się na firmach wywożących śmieci. W Tomaszowie Mazowieckim umowa gminy z dotychczasowym odbiorcą śmieci — firmą Eneris Surowce — kończy się w kwietniu. Miasto próbowało wyłonić operatora na kolejne lata w przetargu. Zgłosiła się ta sama firma.

— Firma za odbiór odpadów przez 20 miesięcy zaproponowała cenę ponad 22 mln zł, co wiązałoby się ze zwiększeniem opłaty za odpady segregowane z 9 do 22 zł miesięcznie od osoby — informuje biuro prasowe miasta.
Trwają analizy
W tej sytuacji radni miasta zdecydowali w marcu o rezygnacji z usług prywatnego przedsiębiorstwa. Na wniosek prezydenta przyjęli uchwałę w sprawie powierzenia odbioru i zagospodarowania odpadów Zakładowi Gospodarki Wodno-Kanalizacyjnej, spółce miejskiej. Samorząd daje sobie pół roku na zorganizowanie wywozu śmieci, a w przyszłości chce zbudować też własną instalację do ich przetwarzania.
— Trwają analizy, które pokażą szczegółowe koszty związane z powierzeniem dodatkowego zadania miejskiej spółce. Docelowo planujemy in-house na odbiór i transport odpadów. Do czasu stworzenia własnej instalacji, tzw. RIPOK na zagospodarowanie odpadów, będziemy organizować przetarg zgodnie z przepisami Prawo zamówień publicznych — mówi Joanna Budny z biura prasowego miasta.
Zdaniem urzędu miasta in-house jest sposobem na zahamowanie horrendalnego wzrostu opłat. Podobny pomysł pojawił się na Mazowszu.
— Samorządy z powiatu wołomińskiego bardzo odczuły wzrost cen w ostatnich przetargach śmieciowych. Dlatego trwają analizy możliwości powołania międzygminnej spółki, która zajęłaby się gospodarką śmieciową. Zdajemy sobie sprawę, że temat jest trudny i wymaga dużych nakładów finansowych — mówi Tadeusz Markiewicz z Urzędu Miasta Marki.
Dodaje, że w ostatnich przetargach oferowane przez prywatne spółki ceny wzrosły nawet o kilkaset procent. W Kobyłce, gdzie trwa przetarg na odbiór i zagospodarowanie odpadów, firmy zaproponowały w kwietniu wykonanie usługi za 4,5 mln zł do 6,1 mln zł, podczas gdy zamawiający, szacując koszty na podstawie dotychczasowych cen, przeznaczył na zamówienie tylko 1,6 mln zł.
Dyktat cen
W wielu miastach dotychczasowi operatorzy wypowiedzieli gminom obowiązujące umowy, argumentując, że koszty ich działalności wzrosły w tym roku tak mocno, że wolą zapłacić kary umowne niż narażać się na straty. W takiej sytuacji były m.in. Nasielsk, gdzie przez kilka tygodniu nikt nie wywoził śmieci, czy Nieporęt. Na fali podwyżek w samorządach coraz częściej słyszy się o powrocie do własnych spółek komunalnych.
— Tworzenie własnych spółek przez gminy to trucizna, a nie lekarstwo na problemy branży. Nie będzie ani taniej, ani bardziej jakościowo. Wzrost cen wynika ze wzrostu kosztów, ale nie tylko. To też efekt tzw. rewolucji śmieciowej z 2013 r. oraz wprowadzenia in-house w 2017 r., które doprowadziły do upadku konkurencji na tym rynku. Wiele firm ogłosiło upadłość. W interesie gmin jest raczej troska o konkurencję, która prowadzi do obniżki cen. O ile dużym miastom tworzenie własnych spółek może być na rękę, to pogrąży to mniejsze gminy, które będą podłączać się do ich systemów, a w związku z tym będą skazane na dyktat cen — uważa Karol Wójcik, rzecznik prasowy firmy BYŚ-Wojciech Byśkiniewicz.
OKIEM BRANŻY
Ceny wzrosną tak, czy inaczej
Piotr Szewczyk, przewodniczący rady Regionalnych Instalacji Przetwarzania Odpadów Komunalnych (RIPOK).
Opłata za odbiór odpadów, którą płaci mieszkaniec, wynika z kosztów transportu i zagospodarowania odpadów. To samorząd kontroluje tę stawkę, bo - wbrew powszechnym opiniom - nie możemy powiedzieć, że dzisiaj na lokalnym rynku mamy pełny monopol. Są to przypadki jednostkowe. Wzrost cen windują koszty energii, które w ciągu roku wzrosły nawet o 80 proc., koszty pracy, opłata marszałkowska, wymogi związane z nową ustawą, np. monitoring wizyjny, czy nowe przepisy przeciwpożarowe. W takim samym stopniu dotyczy to spółek prywatnych, jak i samorządowych. Dlatego uważam, że spółka komunalna nie zawsze jest rozwiązaniem. Może się to opłacać, jeśli mamy zapewniony efekt skali, czyli w dużych miastach lub w gminach działających wspólnie. W mniejszych gminach, jeśli chcą działać samodzielnie nie łącząc się, takie rozwiązanie spowoduje tylko wzrost kosztów.