Gminy płaczą, płacą i czekają

Aleksandra RogalaAleksandra Rogala
opublikowano: 2019-05-30 22:00

Miasta narzekają, że droższy prąd daje im się we znaki. Niektóre obawiają się cięć w inwestycjach

Z artykułu dowiesz się:

  • jak wyższe ceny prądu wpływają na budżety gmin
  • które samorządy muszą ścinać inwestycje
  • dlaczego Gdańsk nie musi ograniczać wydatków

 

Niedawno informowaliśmy o tym, że Komisja Europejska zgodziła się na zamrożenie cen prądu (na poziomie z czerwca ubiegłego roku) dla samorządów.  Niższe stawki mają obowiązywać do grudnia. W przypadku firm — tylko do czerwca. Jedne i drugie czekają na rozporządzenie do tzw. ustawy prądowej (Ustawy o zmianie ustawy o podatku akcyzowym oraz niektórych innych ustaw), która ma złagodzić skutki gwałtownego wzrostu cen energii elektrycznej (związanego m.in. z podniesieniem unijnych opłat za emisję CO 2) m.in. poprzez system rządowych dopłat dla sprzedawców. Rozporządzenie, które ma się pojawić na początku lipca, określi wzór na wyliczenie tych rekompensat. Będą one dotyczyć rachunków płaconych od stycznia tego roku, a więc dostawcy prądu, którzy jeszcze nie obniżyli cen swoim klientom, będą musieli skorygować wystawione faktury.

Milionowe nadpłaty

Tymczasem samorządy już policzyły, ile chciałyby odzyskać. Elektryczny horror (pisaliśmy na ten temat w „PB” 14 stycznia 2019 r.) w gminach i miastach trwa. Niektóre z nich koszty związane z podwyżką cen prądu liczą w milionach. Wrocław szacuje, że w stosunku do ubiegłorocznego poziomu opłat dopłacił już ok. 12 mln zł.

— Rozpoczął się już piąty miesiąc, gdy „musimy” płacić za zawyżone, nieskorygowane jeszcze faktury. Tauron Sprzedaż, z którym mamy umowę, wprowadził jedynie uregulowanie w zakresie zmienionej stawki podatku akcyzowego z 20 zł/MWh na 5 zł/MWh wynikające z ustawy prądowej. Drugi sprzedawca energii, PGE Obrót, nie skorygował cen, jednak zapewnił, że zrobi to po wprowadzeniu nowych warunków prawnych. Faktury rozliczane są po cenach przetargowych — mówi Klaudia Piątek, Wydział Komunikacji Społecznej w Urzędzie Miasta Wrocław.

W Katowicach tegoroczny wzrost kosztów prądu (w stosunku do cen z czerwca ubiegłego roku) wyniósł 9,5 mln zł. W Łodzi — 5 mln zł.

— Jesteśmy miastem, które ma stosunkowo duży budżet, więc na razie dźwigamy ten ciężar. Jednak wydatki, jakie obecnie ponosimy w związku z podwyższą cen prądu, wolelibyśmy przeznaczyć choćby na edukację, bo tam brakuje finansowania na odpowiednimpoziomie. W związku z sytuacją na rynku znacząco wzrosły koszty utrzymania komunikacji miejskiej, do której musimy dopłacać z budżetu miasta. Niedługo może się to skończyć podwyżkami cen biletów — mówi Marcin Masłowski, rzecznik prasowy prezydenta Łodzi.

Zagrożone inwestycje

Olsztyn za rachunki w tym roku zapłaci o ok. 6,5 mln zł więcej niż rok wcześniej. Prezydent miasta (jest ono przedstawicielem grupy zakupowej, zrzeszającej 336 podmiotów — m.in. okolicznych samorządów i ich spółek, w ramach której w listopadzie podpisało roczną umowę z Eneą) napisał niedawno list do premiera. Wskazuje w nim na to, że jeśli rozporządzenie nie pojawi się szybko, „konieczne będą przesunięcia w budżecie i ograniczenie planowanych na ten rok inwestycji”.

— Pismo to zawiera uwagi, które zgłaszaliśmy już wcześniej. Na dzień 30 czerwca 2018 r. mieliśmy uruchomioną sprzedaż rezerwową, dlatego nie mamy pewności, czy nas to rozporządzenie w ogóle obejmie — mówi Marta Bartoszewicz, rzeczniczka prasowa Urzędu Miasta Olsztyna.

Niektórym miastom udało się na razie uniknąć trudności — głównie tam, gdzie przetargi na dostawy prądu były rozstrzygane przed drugą połową zeszłego roku i gwałtownymi podwyżkami cen.

— Miasto Gdańsk ma podpisaną umowę z Energą Obrót. W tej chwili nie ma rozporządzeń, które umożliwiłyby podpisanie aneksów do umów. Energa Obrót rozlicza się z nami według stawek, które obowiązywały nas w zeszłym roku (uzyskane z przetargu). Te stawki są dla nas satysfakcjonujące — mówi Jędrzej Sieliwończyk z Biura Prezydenta ds. Komunikacji i Marki Miasta Gdańsk.

OKIEM EKSPERTA

Niepewność na rynku

ARTUR SAROSIEK, dyrektor zarządzający w firmie Energy Solution

Na razie na rynku mamy chaos. Część dostawców prądu rzeczywiście obniżyła stawki za prąd, licząc na późniejsze dopłaty i gwarantowaną w ustawie niższą stawkę akcyzy, część nadal tego nie zrobiła. Niewykluczone, że te pierwsze wkrótce zaczną wysyłać do odbiorców faktury korygujące, które obciążą użytkowników końcowych. Bez aktów wykonawczych firmy energetyczne nie wiedzą, jak stosować się do ustawy i nie muszą tego robić. Wiele z nich kwestionowało wstępnie proponowany przez rząd wzór ustalania kwoty różnicy ceny w stosunku do cen ubiegłorocznych, na podstawie którego mają być wypłacane rekompensaty. Kwestia przyszłych dopłat od początku była niepewna. Potwierdziły się nasze przypuszczenia, że na ustawie prądowej skorzystają głównie osoby rozliczające się według taryfy G i ewentualnie samorządy, co do których Komisja Europejska nie powinna mieć zastrzeżeń w kontekście pomocy publicznej. Wsparcie dla firm prywatnych było zawsze wątpliwe. Zapisana w ustawie kwota 4 mld zł, która miałaby zasilić tzw. Fundusz Wypłaty Różnicy Cen, i tak nie byłaby wystarczająca, aby pokryć straty, jakie poniosły przedsiębiorstwa w związku gwałtownym wzrostem cen prądu w drugiej połowie ubiegłego roku.