GPW: Czy starczy pieniędzy dla portali?

Wiktor Krzyżanowski
opublikowano: 2001-01-11 15:45

Skończyła się era deklaracji, przyszedł czas na realizację planów: już trzy polskie portale rozpoczęły procedurę dopuszczenia akcji do publicznego obrotu i wprowadzenia udziałów do notowań giełdowych. Wciąż jednak nie wiadomo, czy inwestorzy znajdą pieniądze, na które liczą firmy prowadzące internetowe przedsięwzięcia.

Minął już czas internetowej euforii. Dziś wiadomo już, że na portalach nie da się zarobić dużo w krótkim czasie. Do tego przedsięwzięcia tego typu są obarczone wysokim ryzykiem, a najlepszy nawet biznes plan lec może w gruzach tylko dlatego, że zmieniła się pogoda.

Nie od dziś wiadomo tymczasem, że polska giełda nie należy do najsilniejszych kapitałowo parkietów na świecie. Inwestorzy są też coraz bardziej ostrożni, bowiem gdy kapitalizacja jest nieduża łatwiej o spekulacyjne wzloty i upadki. Świadczy o tym choćby fakt, że chętniej niż w akcje inwestuje się ostatnio w kontrakty terminowe na indeksy (zwłaszcza silnych spółek) gdyż są one o wiele pewniejsze, a ich zmiany nie tak gwałtowne.

Świat był już świadkiem internetowego boomu, kiedy to akcje spółek choćby kojarzonych z globalną siecią szybowały w górę bez opamiętania. Wystarczyło, by spółka z dnia na dzień z produkcji butów przestawiła się – choćby tylko w deklaracjach – na szeroko rozumiany internet, a już inwestorzy zabijali się niemal o jej walory.

Potem przyszedł jednak czas korekty – stara ekonomia wróciła do łask, zaś wiele gigantów o kruchych fundamentach pochłonęły czeluście bessy. Dziś nawet liderzy o silnych markach tracą na wartości, gdy tylko pojawi się podejrzenie, że ich przychody mogą spaść. Do tego inwestorzy instytucjonalni w ostatnich latach wydali sporo na internet i telekomunikację (choćby licencje UMTS) i nie rozdają dziś pieniędzy na prawo i lewo.

W takiej sytuacji polskie portale próbują szukać pieniędzy na giełdzie. Złośliwi mówią, że to ostatnia deska ratunku, gdyż inaczej nikt im nie da złamanego szeląga. Jedyna szansa to przekonanie inwestorów indywidualnych, że oto za grosze kupują przyszłe gigantyczne zyski.

Pierwsza o pieniądze z giełdy pokusiła się Interia. W przypadku tej firmy sytuacja jest jednak dość korzystna: marka portalu jest powszechnie znana, a za jego sukces ręczą założyciele o silnej pozycji rynkowej: rozgłośnia RMF FM i integrator systemów ComArch. Do tego Interia będzie pierwszym polskim portalem, który zadebiutuje na giełdzie. I o ile analitycy zgodnie wróżą emisji Interii sukces, o tyle twierdzą, że jego skala przełoży się na następców.

Ci zaś nie marnują czasu. W KPWiG leży już prospekt firmy Hoga.pl, właściciela portalu o tej samej nazwie. Hoga to jednak przedsięwzięcie na o wiele mniejszą skalę niż Interia – portal zajmuje ostatnie miejsce w rankingach oglądalności, a jego przychody są niemal śladowe. Nie zraża to jednak właścicieli i władz spółki, które deklarują, że – podobnie jak Interia – chcą na emisji zdobyć kilkadziesiąt mln zł. Aby zachęcić inwestorów, Hoga snuje opowieści o bujnej strategii: handlu internetowym, transakcjach B2B, tworzeniu serwisów on-line itd. Są to jednak plany tyleż ambitne co nierealne: Polska nie jest krajem, w których tego typu usługi i produkty dopiero wchodzą na rynek; wręcz przeciwnie, dotychczasowi liderzy osiągnęli już silne pozycje, i walka z nimi nie będzie prosta.

Zakładając jednak, że i Interia, i Hoga.pl dostaną, czego chcą, każdy następny portal będzie miał o wiele trudniejszą sytuację. Po pierwsze rynek będzie miał czas na ewentualną weryfikację wartości najszybszych, a, jak wiadomo, ręka rynku jest nieubłagana. Po drugie zaś inwestorzy będą dysponowali coraz mniejszą gotówką, i wcale nie jest powiedziane, że jej resztki wydadzą właśnie na kolejne przedsięwzięcia, które nie koniecznie muszą przynieść zyski. Dodając do tego wysokie stopy procentowe, silnego złotego oraz wahania nastrojów na giełdzie, może się okazać, że i tu portale nie znajdą pieniędzy. A wtedy spełnią się proroctwa znawców, którzy twierdzą, że w Polsce jest miejsce dla, co najwyżej, dwóch portali. Reszta albo upadnie, albo zostanie przejęta przez konkurencję.

Wiktor Krzyżanowski