GPW dołączyła do głównego nurtu

Piotr KuczyńskiPiotr Kuczyński
opublikowano: 2007-10-10 15:43

Dzisiaj bardzo krótko z różnych zresztą powodów. Przede wszystkim nic ciekawego się na rynkach nie dzieje - po prostu hossa trwa . Po drugie ostatnio nie mam zbyt wiele czasu i chęci (kręgosłup dokucza) do pisania. Ale z blogiem jest tak, że jak się już zaczęło to z czasem wciąga jak narkotyki. Może nie jak narkotyki, bo nie zdarzyło mi się próbować, ale jak tytoń czy alkohol. Nawiasem mówiąc ten ostatni potrafi z człowiekiem robić różne dziwne i niemiłe rzeczy, co ostatnio z przykrością obserwowałem na przykładzie byłego prezydenta Polski. Trudno bowiem uwierzyć, żeby ostanie jego zachowanie wynikało jedynie z działania przyjmowanych leków. Piszę tak ostrożnie, bo gdyby jednak okazało się (na przykład 3 dni przed wyborami), że rzeczywiście leki odpowiadały za jego szczecińską „niedyspozycję", a prezydent Kwaśniewski jest ciężko chory (nie na alkoholizm) to można sobie wyobrazić, jaki miałoby to skutek. Widać przecież jak Polacy reagują na to, że ktoś ma problemy ze zdrowiem (na przykład podczas głosowań w „Tańcu z gwiazdami" - przyznaję, że oglądam .

Dobrze, skończymy z tymi dygresjami. Na świecie trwa hossa, którą zawdzięczamy amerykańskiemu FOMC. Wiele indeksów (nie tylko amerykańskich) ustanowiło rekordy wszech czasów. Ostrzeżenia, olbrzymie, wielomiliardowe straty spółek (UBS, Citigroup, Merrill Lynch itd. itp.) nie robią na nikim wrażenia. Świat jest wspaniały, a hossa będzie trwała wiecznie. Ostatnio prowadziłem debatę na temat związku fundamentów z rynkami finansowymi i miałem wrażenie, że żaden z jej uczestników (a były to znane nazwiska) nie chciał wprost odpowiedzieć na pytanie, które podczas telekonferencji zadałem H. Markowitzowi. Chyba już o tym pisałem, ale przypomnę. Lokalny oddział Fed z Nowego Jorku chyba w maju tego roku ostrzegł, że zbyt wiele funduszy stosujących systemy automatycznego inwestowania używa tych samych strategii, co w końcu doprowadzi do kryzysu gorszego niż ten z 1987 czy 1998 roku. Zapytałem Markowitza, jakie jest prawdopodobieństwo, że taki kryzys zobaczymy. Odpowiedział, że 1,0. Znane nazwiska unikały odpowiedzi, ale jeden ze znakomitych gości, dociśnięty do muru powiedział, że oczywiście w ciągu 5 lat jakiś kryzys zobaczymy. Wyraźnie to jednak lekceważył i dostał oklaski. Mało brakowało, a zobaczylibyśmy owację na stojąco. Ludzie lubią optymistów . Ja takim nie jestem. Owszem hossa będzie trwała (może nawet rok?), ale każdy kolejny kryzys będzie dużo trudniej opanować.

W Polsce również pojawił się we wtorek duży popyt. Prawdopodobnie był to popyt zagraniczny, Właściwie nie było to nawet wielkim zaskoczeniem, bo zachowanie niezwykle mocnego złotego od wielu dni sygnalizowało, że napływa kapitał zza granicy. Zagraniczni inwestorzy gromadzili kapitał, co w końcu musiało doprowadzić do dużych wzrostów naszych największych spółek. Niepokoić może tylko to, że liderami były kontrakty, a baza wzrosłą do 50 pkt. Wtedy, kiedy arbitrażyści zaczną zamykać pozycje to może być z tego masakra. Gorzej zachowywały się te mniejsze spółki, ale i na nie zapewne przyjdzie czas. Taka akcja zagranicy zapowiadała kontynuację hossy. Musiałoby się na rynkach zagranicznych stać coś bardzo złego, żeby u nas indeksy zawróciły. Oczywiście nie znaczy to, że będą bez przerwy rosły, ale takie kapitały nie przychodzą na parę dni. Zazwyczaj chodzi o parę tygodni lub miesięcy. Zagraniczni inwestorzy mają teraz idealną sytuację. Do końca roku złoty powinien się wzmacniać, a hossa na globalnym rynku akcji zapewnie nie wygaśnie. Zagranica ma więc okazję zarobić dwa razy - na wzroście kursów akcji i na umocnieniu złotego.

Czy z tego wynika, że problemu już nie ma, kryzys został zażegnany i nic już posiadaczom akcji nie grozi? Nie, tak dobrze nie jest. W przyszłym roku problemy rynku kredytów hipotecznych w USA będą się utrzymywały, a niektórzy analitycy twierdzą, że nawet powiększały. Sektor finansowy nie wyszedł jeszcze z opałów, ale dopóki w oczy Amerykanów nie zajrzy recesja (nawet jeśli się pojawi to nie w tym kwartale) to fundusze będą prowadziły ceny akcji na północ. Pamiętać jednak trzeba, że ryzyko inwestycyjne jest nadal olbrzymie.